niedziela, 6 maja 2012

Part One: Prologue


Śmierć jest minimum. Minimum wszystkiego. Podczas tych godzin, gdy jesteś tak blisko drugiej osoby, z dwojga niemal stajecie się jednym... Minimum... Miłość jest śmiercią: śmiercią odrębności, śmiercią dystansu, śmiercią czasu. W trzymaniu się z dziewczyną za ręce najpiękniejsze jest to, że po chwili zapominasz, która ręka jest Twoja. Zapominasz, że są dwie, nie jedna”

— Jonathan Carroll
Dziecko na niebie

Dziewczyna po raz ostatni spojrzała na chłopaka, na Jego twarz, która pozbawiona była jakichkolwiek uczuć. Zimna, blada. W dotyku czasami wydawała się jak kamień. Idealnie ułożona na małej, białej poduszce z piękną koronką. Czarny garnitur niedbale zapięty, a to pewnie dlatego, że chłopak prowadził nieco inny tryb życia, niż reszta jego rodziny. Zwariowany – ale do pewnego stopnia. W szkole uczył się bardzo dobrze. Zawsze wyróżnienia. Nigdy nie robił problemu, nie wzywano Jego rodziców. Tam, w tych czterech ścianach był zupełnie kimś innym niż poza nią. Można powiedzieć, że… udawał. Tak, właśnie tak, udawał. Ale to było od niego wymagane. Musiał być najlepszy. Tak nakazała mu rodzina, bliscy.
Chodził na imprezy, to było Jego priorytetem w życiu. Wiedział kiedy musi przestać. Tyle, że jednego razu za bardzo się zagalopował. I stracił życie. Oczywiście nie pił alkoholu, nie brał żadnych środków odurzających ani niczego podobnego. Nawet nie założył się z kolegami, kto skoczy z mostu albo kto wygra wyścig.
Więc jak to się stało? Pewnie się zastanawiacie dlaczego. Koniec tego chłopaka był przypadkowy. Jeden nieostrożny krok i bum! Ciało leży na asfalcie całe w krwi. Kierowca samochodu energicznie wymachuje rękoma, próbuje ratować człowieka,  którego potrącił. Nie chciał tego. To wszystko stało się bardzo szybko… Przyjechał ambulans, policja i straż, nie wiadomo po co, ale przyjechała. Kilka godzin później stwierdzono zgon.

Annie po raz ostatni dotknęła dłoni chłopaka i po raz ostatni złożyła pocałunek na policzku brata. Podczas gdy to robiła, jedna łza spłynęła, a końcem jej podróży były usta chłopaka…

1 komentarz: