„Śmierć
jest minimum. Minimum wszystkiego. Podczas tych godzin, gdy jesteś tak blisko
drugiej osoby, z dwojga niemal stajecie się jednym... Minimum... Miłość jest
śmiercią: śmiercią odrębności, śmiercią dystansu, śmiercią czasu. W trzymaniu
się z dziewczyną za ręce najpiękniejsze jest to, że po chwili zapominasz, która
ręka jest Twoja. Zapominasz, że są dwie, nie jedna”
—
Jonathan Carroll
Dziecko na niebie
Dziecko na niebie
Dziewczyna po raz ostatni spojrzała na
chłopaka, na Jego twarz, która pozbawiona była jakichkolwiek uczuć. Zimna,
blada. W dotyku czasami wydawała się jak kamień. Idealnie ułożona na małej, białej
poduszce z piękną koronką. Czarny garnitur niedbale zapięty, a to pewnie
dlatego, że chłopak prowadził nieco inny tryb życia, niż reszta jego rodziny.
Zwariowany – ale do pewnego stopnia. W szkole uczył się bardzo dobrze. Zawsze
wyróżnienia. Nigdy nie robił problemu, nie wzywano Jego rodziców. Tam, w tych
czterech ścianach był zupełnie kimś innym niż poza nią. Można powiedzieć, że…
udawał. Tak, właśnie tak, udawał. Ale to było od niego wymagane. Musiał być
najlepszy. Tak nakazała mu rodzina, bliscy.
Chodził na imprezy, to było Jego
priorytetem w życiu. Wiedział kiedy musi przestać. Tyle, że jednego razu za
bardzo się zagalopował. I stracił życie. Oczywiście nie pił alkoholu, nie brał
żadnych środków odurzających ani niczego podobnego. Nawet nie założył się z
kolegami, kto skoczy z mostu albo kto wygra wyścig.
Więc jak to się stało? Pewnie się
zastanawiacie dlaczego. Koniec tego chłopaka był przypadkowy. Jeden nieostrożny
krok i bum! Ciało leży na asfalcie całe w krwi. Kierowca samochodu energicznie
wymachuje rękoma, próbuje ratować człowieka,
którego potrącił. Nie chciał tego. To wszystko stało się bardzo szybko…
Przyjechał ambulans, policja i straż, nie wiadomo po co, ale przyjechała. Kilka
godzin później stwierdzono zgon.
Annie po raz ostatni dotknęła dłoni
chłopaka i po raz ostatni złożyła pocałunek na policzku brata. Podczas gdy to
robiła, jedna łza spłynęła, a końcem jej podróży były usta chłopaka…
fajnie się zapowiada :D
OdpowiedzUsuń