- Mamo, możemy już jechać? - spytała brązowowłosa.
Pani Penny skinęła głową po czym chwyciła torbę córki i
obie wyszły z sali. Zanim opuściły szpital skierowały się jeszcze do ordynatora
wysłuchać kilku rad. Chociaż zostały już wcześniej poinformowane o wszystkim,
wolały nie denerwować lekarza dlatego poszły do niego.
Po niecałych trzydziestu minutach, które dla Annie
ciągnęły się w nieskończoność, opuściły gabinet lekarza, a następnie szpital. Na
rogu ulicy piętnastej złapały taksówkę, która zawiozła je pod dom.
Wysiadła z taksówki przyglądając się budynkowi. W tej chwili
wydał się jej obcy, ale ta myśl zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.
Wzruszyła niedbale ramionami jakby w ten sposób chciała
przekonać samą siebie, że to wrażenie jest jedynie głupią myślą spowodowaną
szokiem pourazowym.
Idąc w stronę drzwi wejściowych rozglądała się dookoła
chłonąc widoki jakby widziała je po raz pierwszy w życiu.
Megan uwielbiała kwiaty, dlatego Annie czuła tylko ich
przyjemną woń. Jednak brakowało jej czegoś w tym wszystkim. Lawendy, pomyślała.
Na samo wspomnienie przeniosła się w czasie.
W oddali ujrzała pochyloną babcię nad fioletowym polem. Mała
dziewczynka pobiegła w stronę ukochanej osoby. Zdyszana zatrzymała się
nieopodal babci. Wzięła kilka głębokich wdechów by wyrównać oddech i uspokoić
tętno oraz szybkie bicie serca. Gdy wszystko wróciło do normy, mała Annie cicho
podeszła do pochylającej się kobiety:
- Co robisz babciu? –
zapytała z zainteresowaniem.
- Matko Boska! Aleś mnie
wystraszyła! – babcie Hope zaśmiała się. – Oczyszczam pole lawendy od chwastów –
poinformowała wnuczkę. – Trzeba od czasu do czasu to robić by zioła mogły
spokojnie rosnąć tak samo jak ty – przyciągnęła Annie do siebie.
Pomimo swoich lat wciąż była silna co zawsze Ann
podziwiała u babci. Też taka chciała być.
- Mama pyta się czy zjesz
obiad.
- Oczywiście – Annie pociągnęła
babcię w stronę domu.
Lawenda zawsze będzie przypominać jej utracone lata
dzieciństwa.
***
- Przygotowałam kolację. Mam nadzieję, że zejdziesz
zjeść. Zrobiłam twój ulubiony przysmak – Megan puściła oczko do leżącej na
podłodze nastolatki.
- Zaraz zejdę, dobrze? –
kobieta skinęła głową i opuściła pokój. – Od teraz zaczynam całkiem nowe życie,
jakbym dostała drugą szansę od Boga – podniosła się z podłogi, włożyła kapcie i
szybkim krokiem zeszła do czekającej już na nią przy stole rodziny.
_______________________
Hmm, pozostaję przy koncepcji, że Annie była w śpiączce, bo to ułatwi mi pisanie.
Pozostaje tylko czekać na prolog III części.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz