poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Part Two: Epilogue


         - Mamo, możemy już jechać?  - spytała brązowowłosa.
        Pani Penny skinęła głową po czym chwyciła torbę córki i obie wyszły z sali. Zanim opuściły szpital skierowały się jeszcze do ordynatora wysłuchać kilku rad. Chociaż zostały już wcześniej poinformowane o wszystkim, wolały nie denerwować lekarza dlatego poszły do niego.
      Po niecałych trzydziestu minutach, które dla Annie ciągnęły się w nieskończoność, opuściły gabinet lekarza, a następnie szpital. Na rogu ulicy piętnastej złapały taksówkę, która zawiozła je pod dom.
      Wysiadła z taksówki przyglądając się budynkowi. W tej chwili wydał się jej obcy, ale ta myśl zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.
      Wzruszyła niedbale ramionami jakby w ten sposób chciała przekonać samą siebie, że to wrażenie jest jedynie głupią myślą spowodowaną szokiem pourazowym.
           Idąc w stronę drzwi wejściowych rozglądała się dookoła chłonąc widoki jakby widziała je po raz pierwszy w życiu.
          Megan uwielbiała kwiaty, dlatego Annie czuła tylko ich przyjemną woń. Jednak brakowało jej czegoś w tym wszystkim. Lawendy, pomyślała. Na samo wspomnienie przeniosła się w czasie.
        W oddali ujrzała pochyloną babcię nad fioletowym polem. Mała dziewczynka pobiegła w stronę ukochanej osoby. Zdyszana zatrzymała się nieopodal babci. Wzięła kilka głębokich wdechów by wyrównać oddech i uspokoić tętno oraz szybkie bicie serca. Gdy wszystko wróciło do normy, mała Annie cicho podeszła do pochylającej się kobiety:
- Co robisz babciu? – zapytała z zainteresowaniem.
- Matko Boska! Aleś mnie wystraszyła! – babcie Hope zaśmiała się. – Oczyszczam pole lawendy od chwastów – poinformowała wnuczkę. – Trzeba od czasu do czasu to robić by zioła mogły spokojnie rosnąć tak samo jak ty – przyciągnęła Annie do siebie.
          Pomimo swoich lat wciąż była silna co zawsze Ann podziwiała u babci. Też taka chciała być.
- Mama pyta się czy zjesz obiad.
- Oczywiście – Annie pociągnęła babcię w stronę domu.
            Lawenda zawsze będzie przypominać jej utracone lata dzieciństwa.

***

        - Przygotowałam kolację. Mam nadzieję, że zejdziesz zjeść. Zrobiłam twój ulubiony przysmak – Megan puściła oczko do leżącej na podłodze nastolatki.
- Zaraz zejdę, dobrze? – kobieta skinęła głową i opuściła pokój. – Od teraz zaczynam całkiem nowe życie, jakbym dostała drugą szansę od Boga – podniosła się z podłogi, włożyła kapcie i szybkim krokiem zeszła do czekającej już na nią przy stole rodziny. 



_______________________

Hmm, pozostaję przy koncepcji, że Annie była w śpiączce, bo to ułatwi mi pisanie. 
Pozostaje tylko czekać na prolog III części.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz