piątek, 24 sierpnia 2012

Part Three: Prologue


Włożyła ostatnie rzeczy to pudła stojącego obok drzwi. Ostatni raz rozglądnęła się pokoju, z którym wiązały ją teraz same niemiłe wspomnienia. To ona nalegała by się przeprowadzili możliwie jak najdalej od tego miejsca, by sny, które nawiedzały ją od czasu przebudzenia mogły się wreszcie skończyć, by ból, który odczuwała snując się po domu zelżał i w końcu zniknął.
Annie zdawała sobie sprawę, że to był tylko sen, ale jakaś jej część czuła, że wszystko może się jej przydarzyć. Wola by stało się to już w innym miejscu, ponieważ zostając w Hudson odczuwała by wszelkie odczucia, uczucia dwukrotnie – jeśli nie bardziej.
Gdy Bill przyszedł po rzeczy wraz z Chuckiem nastolatka pomogła im je znosić. Nie chciała czuć się ciężarem, niepotrzebna. Jednak rodzina zapewniała ją, że nie może się przemęczać, robić ciężkich rzeczy. Ale ona musiała postawić na swoim, musiała pomóc wynieść się z tego domu i zapomnieć o tym jak najszybciej. Mimo że miała również wiele szczęśliwych chwil spędzonych, te ze snu miały przewagę nad tymi dobrymi, całkowicie niwecząc je.

Spojrzała po raz ostatni na dom, przysięgając sobie w duchu, że nigdy tutaj nie wróci. Hudson pozostanie tylko przeszłością.

***

3 lata później.
Dzień taki jak ten nieczęsto się zdarza. Clarissa wyszła z domu szczelniej okrywając szyję białym szalikiem. Spojrzała na zachmurzone niebo, które nie zwiastowało niczego dobrego. Mało było dni w roku kiedy to zapowiadało się na burzową pogodę. Miała poczucie, że natura przybrała charakter jej uczuć.
Clary wciąż walczyła z pustką jaka pozostała jej po przeprowadzce. W Hudson zostawiła część siebie, teraz nie jest już tą samą osobą co kiedyś.
Pierwsze co zrobiła po przybyciu do NY była zmiana imienia. Zapragnęła tego tak bardzo, że niemal płaczem wymusiła to na rodzicach. Oni oczywiście w końcu zgodzili się na to, jednak bardzo często zapominają się i mówią do niej Annie. Dziewczyna przymyka na to oko, bo wie, że ciężko jest przestawić się na jej nowe imię. Ona sama wielokrotnie zapomina o tym i używa swojego danego imienia, z którym wiążą się dla niej złe wspomnienia, nawet te nieprawdziwe.  
Do rozpoczęcia zajęć miała jeszcze półtorej godziny czasu, dlatego też nie zamówiła taksówki tylko wolnym krokiem zmierzyła w stronę American Musical and Dramatic Academy. Po drodze wstąpiła do taniej knajpki ‘Veselka’, na rogu Dziewiątej Ulicy i Drugiej Alei gdzie zamówiła gorącą czekoladę. Raz w życiu spróbowała kawy. Do tej pory wystrzega się jej jak ognia. Do tego dokupiła jeszcze naleśniki polane syropem klonowym i usiadła w rogu pomieszczenia, z dala od nie za czystych okien.
Ogólnie miejsce pozostawiało wiele do życzenia. Ściany niegdyś koloru bladej zieleni, przybrały teraz barwę szarości, podłoga używana przez wiele lat straciła na swojej świetności, wytarta od stawiania na niej wielu kroków, szurania krzeseł i stołów. One same były nawet całkiem nowe, nie licząc zadrapań i kilku plam, które po użyciu środków czyszczących nie poradziły sobie z nimi.
Clarissa ściągnęła czarną kurtkę ze sztucznej skóry i rzuciła ją na przeciwległe krzesło. To samo zrobiła z szalikiem i torbą. Z kieszeni dżinsów wyciągnęła telefon by sprawdzić godzinę. Zegar wskazywał siódmą dwie. Za niecałe trzy minuty powinna mieć przed sobą najlepsze, według niej, serwowane naleśniki w mieście. Żadne inne miejsce nie mogło równać się z ‘Veselką’.  
Po zjedzeniu śniadania i wypiciu czekolady postanowiła zostać jeszcze chwilę. Na dobrą sprawę nie spieszyło się jej na uczelnię. Od samego początku nie czuła się tam dobrze, lecz wiedziała, że nie może zawieść ani siebie, ani swojej rodziny. Miała niewyobrażalnie piękny głos, który odziedziczyła po matce. Nie chciała by się zmarnował dlatego też po skończeniu szkoły średniej usilnie starała się by przyjęli ją do AMDA.
Prywatna szkoła znajdowała się na Upper West Side na Manhattanie. Główny obiekt położony jest przy 211 61-ta West Street, bezpośrednio za Lincoln Center. Druga połowa kampusu znajduje się w zabytkowym budynku, na West 73rd Street.
Clarissa wolno szła po schodach kierując się do drzwi wejściowych budynku. Od samego początku dziwnie się czuła, przechodziły ją dreszcze jakby ktoś chciał ją powiadomić, że nie pasuje do tego miejsca. Przeważnie ignorowała te przeczucie, dzisiejszego dnia postanowiła jednak mieć się na baczności.
W przestronnym holu zajęła miejsce przy jednym ze stolików. Ciężko opadła na jeden z foteli obitych jasną skórą. Były bardzo wygodne, w przeciwieństwie do plastikowych krzeseł z ‘Veselki’.  Torby wyjęła notatnik, który otworzyła z obojętną miną na ostatniej zapisanej stronie. Wszelkie słowa jakie były na niej zapisane w jednej chwili wydały się Clary bardzo odległe. Poczuła niemiłe mrowienie w okolicy kręgosłupa. Spojrzała w górę dostrzegając stojącą nad nią postać.
Wysoka na około sto siedemdziesiąt centymetrów, może trochę więcej, z burzą jasnych blond włosów okalających piękną twarz o niebieskich jak niebo oczach. Ubrana w delikatną i dziewczęcą koszulę w paski, do tego dżinsy i wysokie, czarne buty. Przez lewe ramię miała przewieszoną brązową torebkę na długim pasku, która od razu, wbrew woli Clarissy, spodobała się jej.
- Przepraszam, mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale jestem nowa i nie bardzo mogę się odnaleźć – Clary spojrzała przenikliwym wzorkiem dziewczynę, a następnie skierowała go na hol, w którym znajdowało się mniej więcej czterdziestu innych studentów.
- Jestem trochę zajęta jak widać – odburknęła niezbyt miło za co skarciła się od razu w duchu. – Sorki, siadaj jak chcesz – niedbale machnęła ręką wskazując fotel po jej prawej stronie.
- Jesteś chyba jedyną osobą, do której mogłabym podejść – widząc pytające spojrzenie brązowowłosej, kontynuowała – Chodzi mi głównie o to, że jako jedyna nie patrzyłaś na mnie jakbym była kimś gorszym od ciebie – wyszeptała blond włosa dziewczyna.
- W ogólne na ciebie na patrzyłam – stwierdziła Clarissa.
- Właśnie, że przyglądałaś mi się przez chwilę – dziewczyna spojrzała na Clarę i lekko się uśmiechnęła. – Chyba nie byłaś tego świadoma – cicho zachichotała. – Ups, przepraszam, gdzie moje maniery. Jestem Isabelle Morgenstern – wyciągnęła smukła dłoń w stronę Penny.
         Dziewczyna zawahała się, ale po chwili uścisnęła wyciągniętą w jej stronę rękę.
- Jestem Annie, znaczy się Clarissa Penny.
- To w końcu Annie czy Clarissa? – spytała zdezorientowana Isabelle.
- Clarissa. Kiedyś nazywałam się Annie, ale to już przeszłość. Często zapominam się i podaję stare imię.
- Nie podobało ci się?
         Jeszcze chwila, a wybuchnę, pomyślała Clary. Wysiliła się jednak na łagodny ton w swoim głosie i przemówiła:
- Tak, dokładnie tak, nie podobało mi się – nie miała palącej potrzeby by wyjawić prawdziwy powód zmiany imienia całkowicie obcej osobie. – A więc co cie sprowadza do AMDA? – wypaliła. Chciała przerwać niezręczną ciszę jaka zapanowała między dziewczynami; niestety, Clary dopiero po chwili uświadomiła sobie, że wyszła na idiotkę.
- Jak chyba każdego, w przyszłości chcę być sławna – zaśmiała się. Odrzuciła włosy do tyłu co nie spodobało się przyglądającej jej się Clarissy.
- No tak – bąknęła. Spojrzała na zegarek. – Przepraszam, ale muszę już iść – pospiesznie rzuciła notes do torby i ruszyła przez hol kierując się na schody prowadzące na pierwsze piętro.
- Masz jeszcze sporo czasu! – krzyknęła na nią Isabelle.
         Clary przeklęła pod nosem i raptem zatrzymała się. Biegnąca za nią blond dziewczyna wpadła na Clarisse obie tym samym przewracając. Gdy Penny uniosła głowę, wymieniła kilka przekleństw niezbyt cicho w stronę osób przyglądających się im.
- I na co się gapicie? – wypaliła Isabelle tonem, którego Clary się nie spodziewała. – Nie macie innych zajęć?! – rzuciła cierpko. Wstała z gracją, otrzepała swoje ubrania, a następnie podała dłoń zaskoczonej zachowaniem Isabelle Clary. – Wszystko okey? – zapytała z uprzejmością w głosie, której kilka sekund wcześniej nie było.
- Ta, wszystko dobrze.
- Sorki za to, ale tak nagle się zatrzymałaś, że nie zdążyłam wyhamować – blondynka podrapała się z tyłu głowy. Nie miała przy tym mądrej miny. – Chyba od teraz będziemy na siebie zdane – oznajmiła z radością.
- Ty tak myślisz – ucięła Clary.
         Morgenstern otworzyła buzie ze zdziwienia. Clarissa po tym zdała sobie sprawę z tonu jakim wypowiedziała ostatnie zdanie. Poczuła się głupio, bo nigdy tak nie postępowała, a jakaś znajoma twarz w całym tym harmidrze mogła pomóc przejść Clary cało przez te dwa lata nauki.
- Przepraszam, ja… nie wiem co we mnie wstąpiło – spuściła wzrok na swoje adidasy za kostkę, które wydały jej się w tym momencie bardzo interesujące.
- Spoko, przyzwyczaiłam się już do takiego traktowania. Może zaczniemy od nowa? – dodała po chwili.
         Clary uśmiechnęła się do dziewczyny i wyciągnęła dłoń w stronę Isabelle.

 __________________
Po pierwsze: Jak zauważyliście, albo i nie, zmieniłam imię głównej bohaterki. Annie po prostu mi zbrzydło.
Po drugie: Nagłówek wykonałam sama. Don't copy!
Po trzecie: Dodałam na razie tylko 3 bohaterów, ale zastanawiam się nad dodaniem kolejnych, którzy będą występować bardzo często lub tylko epizodycznie. 
EDIT (24.08) są już kolejni bohaterowie. 
Po czwarte i chyba ostatnie: Jeśli chcecie być informowani pod tym rozdziałem zostawcie swoje adresy blogów, Twitter'a lub gadu-gadu.
Po piąte, a jednak: Matko kochana! Miałam poczekać jeszcze jakiś czas zanim dodam prolog 3 części, ale nie mogłam się powstrzymać. Jestem cholernie z niego dumna, uważam bowiem, że jest on najlepszym rozdziałem na całym blogu. Pisałam go z rozmysłem, dokładnie zastanawiając się nad każdym zdaniem. Oby każda kolejna notka wyglądała tak samo, a nawet lepiej. Cóż, rozdziału pierwszego nie oczekujcie szybko, jednakże postaram napisać go jak najszybciej. Zaczęłam go już, ale mam tylko kilka zdań, w sumie 223 słowa (szpan normalnie xD). Zastanawiałam się nad ilością rozdziałów i doszłam do wniosku, że będzie tylko 10 – w miarę długich, plus prolog i epilog. To chyba tyle co chciałam przekazać.

Dodawanie komentarzy naprawdę nie boli, prawda? Gdy je widzę jestem świadoma, że ktoś to czyta, nie chcę pisać po raz kolejny do ściany. Ale cóż, to tylko wasza sprawa czy będzie komentować czy nie, nie mam nad tym władzy.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz