- Ja… - zaczęłam. - … ach,
powiem ci. Kiedyś i tak bym musiała to zrobić. – spojrzałam na nią. – Od
miesiąca chodzę do jednego klubu.
-
I co z tego, że chodzisz? – zmarszczyła czoło.
-
Nie skończyłam. Chodzę tam tak często jak tylko mogę. Nie przerywaj mi. –
powiedziałam, gdy zauważyłam, że otwiera już usta. – Za każdym razem wybieram
sobie „ofiarę”, o ile mnie nie można tak nazwać, i zaciągam go do łóżka za
kasę. – schowałam twarz w dłonie. – Jestem zwykłą dziwką, rozumiesz? –
szepnęłam tak, by mogła usłyszeć to tylko ona. Summer przez chwilę wpatrywała
się we mnie z odrazą. – Zrozum mnie, musiałam. – spojrzałam na nią błagalnie. –
Musiałam, musiałam… - powtórzyłam i rozpłakałam się.
Dziewczyna przytuliła mnie z
całej siły. Przypomniałam sobie tych wszystkich kolesi, z którymi spałam.
Zrobiło mi się żal siebie, czułam wstręt do swojego ciała, do całej mojej
osoby. Brzydziłam się spojrzeć w lustro. Jak pomyślę, jak wielki błąd popełniłam,
mam ochotę się najzwyczajniej w świecie zabić. Nie dlatego, że chciałam pomóc,
ale tylko dlatego, że wybrałam taki a nie inny sposób.
-
Cii, nie płacz. Jestem z tobą. – pogłaskała mnie po plecach jakbym była małą dziewczynką i płakała, bo upadłam,
a z kolana ciekła mi krew. – Wiesz, że mogłaś ze mną porozmawiać i jakoś razem
byśmy coś wymyśliły. A tak właściwie to po co to robiłaś?
Opowiedziałam jej od początku.
Od tego dnia, w którym mama oznajmiła mi, że mamy kłopoty oraz o ciąży, aż do
dnia wczorajszego. Mówiłam jej wszystko. Jak wybieram „ofiarę”, jak owiłam ją
sobie wokół palca, jak staram się, by nie zauważył co chcę zrobić, a w końcu
jak lądujemy w łóżku.
-
Nie wiem co powiedzieć. Ann – spojrzała na mnie oczyma pełnymi bólu. – Nie
musiałaś tego robić.
-
Myślisz, że nie wiem tego? Owszem, wiem! – krzyknęłam. – Ja to wiem. – dodałam
już ciszej. – Ale to był chyba jedyny sposób na zarobienie szybkiej kasy.
-
Zdajesz sobie sprawę jakie mogą być z
tego konsekwencje? Że możesz zajść w ciąże, a co najgorsze zachorować i umrzeć?
Ann. – potrząsnęła mną. – Ann, mówię do ciebie.
-
Chyba powinnam pójść do lekarza zbadać się. – spojrzałam jej w oczy ze
strachem.
-
Pójdę z tobą. – uśmiechnęła się lekko. Najwyraźniej chciała mnie podnieść na
ducha. Niestety, nie udało jej się to.
-
Summer, a co jeśli będę mieć HIV’a? Boję się…
-
Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. (…)
Razem z Sam siedzimy właśnie w
poczekalni. Czekamy na wyniki badań. Przez cały tydzień siedziałam jak na
szpilkach oczekując telefonu od lekarza. Podałam mu mój numer, ponieważ nie
chciałam żeby mama dowiedziała się o wszystkim. Wyprosiłam, niemalże błagałam
go na kolanach aby nie powiadamiał Megan przez to, że nie skończyłam osiemnastu
lat.
-
Panna Penny? – młoda kobieta podniosła wzrok znad karty pacjenta. – Pan doktor
prosi.
Wstała cała się trzęsąc. Moje
dłonie pociły się okropnie, a i jeszcze czułam jak spływa mi po plecach.
-
Idziesz ze mną czy poczekasz tutaj? – zapytałam Summer przystając obok niej.
-
Poczekam tutaj. Wszystko będzie okej. – zapewniła mnie widząc moja minę.
-
Mam nadzieję. Trzymaj kciuki. – pokiwała lekko głową.
Weszłam do gabinetu. Lekarz
oglądał jak mniemam moje wyniki. Miał około pięćdziesięciu lat, na nosie
okulary i był lekko siwy po bokach głowy.
-
Dzień dobry. Proszę usiąść. – wskazał mi miejsce. usiadłam
-
Dzień dobry.
-
Przejrzałem właśnie pani wyniki. – spojrzał na mnie. – Muszę przyznać, że ma
pani szczęście. – pochyliłam się lekko do przodu. – Jest pani zdrowa.
-
Naprawdę? – spytałam zaszokowana. Szczerze powiedziawszy nie byłam tak do końca
pewno, że mogę być zdrowa. Zawsze w życiu przytrafiały mi się okropne rzeczy,
dlatego teraz myślałam, że będzie tak samo.
-
Tak. Jest pani tego świadoma, że mogło być inaczej?
-
Oczywiście.
-
Z iloma mężczyznami pani współżyła?
-
Z… - zawahałam się na chwilę. Ciężko przełknęłam ślinę. - … dwoma.
-
Yhym, rozumiem. Ale to nie zmienia faktu, że wyniki mogły być inne. Powinna
pani… - i dalej go nie słuchałam. Przed oczami miałam obraz tylko moich
wyników. Nie sali, w której się znajdowałam, nie lekarza, który usilnie teraz
tłumaczył mi konsekwencje jakie mogły wyniknąć i przestrzega mnie przed
kolejnymi tego typu rzeczami. Gdy usłyszałam „to wszystko”, szybko wstałam,
podziękowałam, odebrałam wyniki i wyszłam.
Pomyślałam, że mogę wkręcić
Summer. Miło, gdy ktoś się o ciebie troszczy choć przez krótką chwilę.
-
I co? – zapytała wstając. Spuściłam głowę. Nie mogłam spojrzeć na nią, bo
inaczej wybuchłabym śmiechem.
-
Jestem… - zrobiłam pauzę by trzymać ją przez chwilę w niepewności. - … zdrowa!
Krzyknęłam szczęśliwa. Rzuciłam się Sam
na szyję i mocno ją przytuliłam. Razem skakałyśmy w kółko, a ludzie na
korytarzu patrzyli się na nas jak na wariatki. Jedna starsza kobieta zwróciła
nam uwagę. Szczerze – nie przejęłyśmy się tym ani trochę. Teraz było dla mnie i
dla Sam ważne to, że jestem zdrowa.
-
To co, idziemy na zakupy? – zapytałam z bananem na twarzy.
-
Jasne. – oplotła mnie ramieniem i wyruszyłyśmy na „polowanie”. (…)
***
Stałam oparta o ścianę i
czekałam na kolejnego mężczyznę. To, co robiłam, można powiedzieć, że zaczęło
sprawiać mi przyjemność. Jedno co mnie tylko odpychało, było to, iż czasami
mega obleśni faceci chcieli mnie dla siebie. Wtedy nie zgadzałam się nawet, gdy
dawali niezłą sumkę. Przepraszam, ale aż tak nisko to ja JESZCZE nie upadałam.
Zauważyłam zbliżającą się
postać. Migiem wyciągnęłam szminkę z torebki i przejechałam nią po ustach.
Schowałam ją z powrotem i wyczekiwałam osoby. Temu komuś najwyraźniej się nie
śpieszyło, bo szedł jak żółw. Dosłownie.
-
Witaj. – zaczęłam uwodzicielskim głosem. Osoba ta była w ciemnościach, więc nie
mogłam jej się przyjrzeć. Gdybym wiedziała kto to jest, czym prędzej bym
stamtąd uciekła. Odsunęłam się od ściany i zrobiłam krok w stronę mojej
kolejnej „ofiary”. – Nie masz czasem ochoty pobyć sam na sam z piękną kobietą?
– odrzuciłam włosy do tyłu.
-
CO? Kim ty jesteś? Annie? – postać zadała te pytanie, a mnie momentalnie serce
zaczęło bić szybciej. (…)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz