Z impetem wylądowałam na
chodniku.
-
Przepraszam. – usłyszałam nad sobą. – Nic ci nie jest? – chłopak zapytał głosem
pełnym troski.
-
Nie, nic. Dzięki, że pytasz. – podał mi dłoń. Ujęłam ją i wtedy poczułam coś
dziwnego.
Przez moje ciało przeszedł
przyjemny a zarazem pełen ostrzeżenia dreszcz. Moje serce momentalnie zaczęło
szybciej bić, puls również niebezpiecznie przyspieszył, a na ciele wystąpiła
gęsia skórka. To niemożliwe, pomyślałam.
Wychodząc z klubu modliłam się aby go nie spotkać. Pech chciał inaczej. Szybko
wstałam cicho dziękując i jak najszybciej oddaliłam się od Drew.
-
Poczekaj! – krzyknął. – Zapomniałaś o torebce! – zaklęłam pod nosem. Dlaczego
musiałam spotkać akurat jego? Czy życie nie dało mi już za dużo popalić? W tej
właśnie chwili moja egzystencja po raz kolejny runęła niczym domek z kart. Co
ma być to będzie, muszę stanąć z prawdą twarzą w twarz, nie uciekać przed nią i
być twarda. Właśnie tak, być twardą.
Przystanęłam. Nie miałam żadnego
innego wyboru jak tylko podejść do niego. Nawet gdyby przyszedł do mnie jutro
czy za kilka dni, i tak by mnie poznał, więc nie ma sensu abym teraz stchórzyła. Później mogłoby być
tylko gorzej.
Powoli obróciłam się ze
spuszczoną głową. Usłyszałam jego kroki, był coraz bliżej mnie.
-
Chyba już cie dzisiaj gdzieś widziałem. – zaczął. – Masz bardzo podobny strój
do dziewczyny, wręcz taki sam, która
złożyła mi dzisiaj ekhm, nietypową propozycję. – zakończył. – A, proszę,
torebka. – dodał szybko.
-
Dzięki D… - zawahałam się. - … Drew. – w gardle poczułam wielką gulę. Powoli
podnosiłam głowę. Po chwili spojrzałam na zaskoczonego, ale i przerażonego
chłopaka. – Przykro mi, że po tylu latach spotkaliśmy się w takiej a nie innej
sytuacji. – odwróciłam się chcąc odejść z tego miejsca jak najszybciej.
-
Nie uciekaj. Zostań ze mną. – powiedział cicho, ale na tyle, że zdołałam
usłyszeć.
-
Chcesz rozmawiać ze zwykłą dziwką?! – powiedziałam z wyrzutem.
-
Znam cie i wiem, że coś musiało się stać abyś zdecydowała się na bycie kimś takim.
Nawet jeśli uważasz się za dziwkę, tak naprawdę nią nie jesteś. Wmawiasz to
sobie Annie. – podszedł do mnie. Ujął moje policzki i spojrzał w oczy.
Zabolało. – Powiedz co się stało Ann. Pomimo tego czasu jaki upłynął, wciąż
jestem twoim przyjacielem. Pamiętasz jak wyjawiłaś mi swój największy sekret? –
pokiwałam delikatnie głową. – Nadal go w sobie noszę i nie mam zamiaru nikomu
go powiedzieć.
-
Ja… ja musiałam. – po policzku poleciała jedna samotna łza.
-
Nie płacz moja Julio. – spojrzałam na niego wielkimi oczyma. Fala wspomnień
uderzyła we mnie niczym rozpędzone tornado.
Ja i Drew siedzimy razem na werandzie u jego babci zajadając się
ciasteczkami domowej roboty.
Ja i Drew razem na placu zabaw. Urządzamy zawody kto
najwyżej rozhuśta się na huśtawce.
Ja i Drew razem robimy babeczki z piasku śmiejąc się
wniebogłosy.
Ja i Drew razem nad rzeką. Siedzimy na brzegu mocząc
nasze jeszcze małe stopki w wodzie bacznie obserwowani przez naszych rodziców.
Ja i Drew…
Ja i Drew…
Razem…
Aż w końcu ten moment kiedy stoimy pod drzewem
całkiem przemoczeni wpatrując się w siebie niczym w obrazek. On delikatnie
chwyta moją dłoń, a następnie nazywa swoją Julią pomimo tego, że mamy dopiero
sześć lat.
Przytuliłam się mocno do
chłopaka. Drew głaskał mnie po plecach jakby w rytm jakiejś nieznanej mi
melodii.
-
Możesz na mnie liczyć w każdej chwili. – szepnął w moje włosy. – Nie masz nic
przeciwko abym cie teraz odprowadził do domu? Nie chcę byś wracała sama w takim
stanie.
-
Nie chcę wracać. Teraz pragnę tylko jednego – być z tobą. – spojrzałam w jego
niebieskie oczy. – Brakowało mi ciebie. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę
jak bardzo. – odsunęłam się nieznacznie od niego. – Musimy nadrobić stracony
czas. – chciałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko grymas. – Wiem, że
jest już późno, ale mogłabym… - zawahałam się -
pójść do ciebie? – dokończyłam niepewnie. Drew objął mnie ramieniem i
nic nie mówiąc ruszyliśmy do jego domu.
Przegadaliśmy całą noc, a gdy
spostrzegliśmy, że zrobiło się jasno, zaśmialiśmy się cicho by nie obudzić
domowników.
-
Lepiej jak już pójdę. – wstałam. - Pani
Taylor raczej nie będzie zadowolona. – sięgnęłam po torebkę. Podeszłam jeszcze
do chłopaka żeby pocałować go w policzek, ale tak niefortunnie obrócił głowę,
że musnęłam jego usta. – Przepraszam. – szepnęłam zawstydzona zaistniałą
sytuacją.
-
Nie masz czemu przepraszać. – delikatnie uśmiechnął się, a mi zrobiło się od
razu cieplej na sercu. – Tęskniłem. I to cholernie. – dodał.
-
Ja za tobą też. Dopiero po czasie uświadomiłam sobie jak bardzo jesteś mi
potrzebny. Rozumiałeś mnie jak nikt inny i za to do tej pory cie kocham. –
przytuliłam się do chłopaka. – Wiem! – ożywiłam się. – Powinieneś poznać moją
przyjaciółkę.
-
Ann, nie chcę cie martwić, ale nie przyjechaliśmy tu na długo. – przerwał mi
wyraźnie zasmucony.
-
Jak to? – zapytałam niechcący dotykając jego ramienia.
-
Przyjechaliśmy tylko w odwiedziny. Przecież za niedługo zaczyna się nowy rok
szkolny, a głupstwem byłoby, abym przepisał się znowu do tej szkoły, gdzie za
rogiem czeka nas matura.
-
Prawda. Zapomniałam o tym. Było miło, bardzo miło, ale na mnie już czas. Mam
nadzieję, że za niedługo zobaczymy się znowu.
W drodze do domu zastanawiałam
się nad słowami Drew. A jeśli miał rację mówiąc, że sobie wmawiam? Ale ja się
czuję jak dziwka! Jak można wytłumaczyć to inaczej, że sypianie z mężczyznami
zaczęło sprawiać mi rozkosz? Owszem, kobiety, które sprzedają swoje ciało
czerpią z tego przyjemność.
Czy aby
na pewno?
Co jest do cholery? Obróciłam się pewna, że ktoś
za mną idzie. Przez przypadek mogłam mówić wszystko na głos, więc osoba ta
chciała podzielić się mną swoją opinią na ten temat.
Jakże się zdziwiłam nie widząc nikogo na ulicy.
Wzruszyłam tylko ramionami i pochłonięta dalej rozmyślaniem ruszyłam ponownie w
stronę domu.
Nie, to przecież jest chore! Jak kobiety mogą
czerpać przyjemność ze współżycia z mężczyzną, którego nawet imienia nie znają.
W końcu
zmądrzałaś dochodząc do takiego wniosku.
Ten głosu… znowu się odezwał. Rozejrzałam
się dyskretnie wkoło zastanawiając się tym razem nad czymś innym. Szłam już
niepewnie, zaczęłam się bać, ale to jest chyba normalne. Postanowiłam znowu
przystanąć i porozglądać się czy aby na pewno jestem sama. I tak było, tyle że
wciąż czułam się nieswojo.
Naprawdę
nie wiesz kim jestem?
To zaczęło mnie już przerażać.
Teraz już biegłam, pomijając fakt, że nie wiem jak to robiłam w szpilkach,
chciałam się po prostu dostać do domu jak najszybciej.
Nie
masz się czego bać, moja droga. Nie zrobię ci krzywdy, bo nie mam jak tego
zrobić.
Chyba zwariowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz