niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 12


                Z impetem wylądowałam na chodniku.
- Przepraszam. – usłyszałam nad sobą. – Nic ci nie jest? – chłopak zapytał głosem pełnym troski.
- Nie, nic. Dzięki, że pytasz. – podał mi dłoń. Ujęłam ją i wtedy poczułam coś dziwnego.
                Przez moje ciało przeszedł przyjemny a zarazem pełen ostrzeżenia dreszcz. Moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić, puls również niebezpiecznie przyspieszył, a na ciele wystąpiła gęsia skórka. To niemożliwe, pomyślałam. Wychodząc z klubu modliłam się aby go nie spotkać. Pech chciał inaczej. Szybko wstałam cicho dziękując i jak najszybciej oddaliłam się od Drew.
- Poczekaj! – krzyknął. – Zapomniałaś o torebce! – zaklęłam pod nosem. Dlaczego musiałam spotkać akurat jego? Czy życie nie dało mi już za dużo popalić? W tej właśnie chwili moja egzystencja po raz kolejny runęła niczym domek z kart. Co ma być to będzie, muszę stanąć z prawdą twarzą w twarz, nie uciekać przed nią i być twarda. Właśnie tak, być twardą.
                Przystanęłam. Nie miałam żadnego innego wyboru jak tylko podejść do niego. Nawet gdyby przyszedł do mnie jutro czy za kilka dni, i tak by mnie poznał, więc nie ma sensu abym teraz stchórzyła. Później mogłoby być tylko gorzej.
                Powoli obróciłam się ze spuszczoną głową. Usłyszałam jego kroki, był coraz bliżej mnie.
- Chyba już cie dzisiaj gdzieś widziałem. – zaczął. – Masz bardzo podobny strój do dziewczyny, wręcz taki sam,  która złożyła mi dzisiaj ekhm, nietypową propozycję. – zakończył. – A, proszę, torebka. – dodał szybko.
- Dzięki D… - zawahałam się. - … Drew. – w gardle poczułam wielką gulę. Powoli podnosiłam głowę. Po chwili spojrzałam na zaskoczonego, ale i przerażonego chłopaka. – Przykro mi, że po tylu latach spotkaliśmy się w takiej a nie innej sytuacji. – odwróciłam się chcąc odejść z tego miejsca jak najszybciej.
- Nie uciekaj. Zostań ze mną. – powiedział cicho, ale na tyle, że zdołałam usłyszeć.
- Chcesz rozmawiać ze zwykłą dziwką?! – powiedziałam z wyrzutem.
- Znam cie i wiem, że coś musiało się stać abyś zdecydowała się na bycie kimś takim. Nawet jeśli uważasz się za dziwkę, tak naprawdę nią nie jesteś. Wmawiasz to sobie Annie. – podszedł do mnie. Ujął moje policzki i spojrzał w oczy. Zabolało. – Powiedz co się stało Ann. Pomimo tego czasu jaki upłynął, wciąż jestem twoim przyjacielem. Pamiętasz jak wyjawiłaś mi swój największy sekret? – pokiwałam delikatnie głową. – Nadal go w sobie noszę i nie mam zamiaru nikomu go powiedzieć.
- Ja… ja musiałam. – po policzku poleciała jedna samotna łza.
- Nie płacz moja Julio. – spojrzałam na niego wielkimi oczyma. Fala wspomnień uderzyła we mnie niczym rozpędzone tornado.
                Ja i Drew siedzimy razem na werandzie u jego babci zajadając się ciasteczkami domowej roboty.
                Ja i Drew razem na placu zabaw. Urządzamy zawody kto najwyżej rozhuśta się na huśtawce.
                Ja i Drew razem robimy babeczki z piasku śmiejąc się wniebogłosy.
                Ja i Drew razem nad rzeką. Siedzimy na brzegu mocząc nasze jeszcze małe stopki w wodzie bacznie obserwowani przez naszych rodziców.
                Ja i Drew…
                Ja i Drew…
                Razem…
                Aż w końcu ten moment kiedy stoimy pod drzewem całkiem przemoczeni wpatrując się w siebie niczym w obrazek. On delikatnie chwyta moją dłoń, a następnie nazywa swoją Julią pomimo tego, że mamy dopiero sześć lat.
                Przytuliłam się mocno do chłopaka. Drew głaskał mnie po plecach jakby w rytm jakiejś nieznanej mi melodii.
- Możesz na mnie liczyć w każdej chwili. – szepnął w moje włosy. – Nie masz nic przeciwko abym cie teraz odprowadził do domu? Nie chcę byś wracała sama w takim stanie.
- Nie chcę wracać. Teraz pragnę tylko jednego – być z tobą. – spojrzałam w jego niebieskie oczy. – Brakowało mi ciebie. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę jak bardzo. – odsunęłam się nieznacznie od niego. – Musimy nadrobić stracony czas. – chciałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko grymas. – Wiem, że jest już późno, ale mogłabym… - zawahałam się -  pójść do ciebie? – dokończyłam niepewnie. Drew objął mnie ramieniem i nic nie mówiąc ruszyliśmy do jego domu.   
                Przegadaliśmy całą noc, a gdy spostrzegliśmy, że zrobiło się jasno, zaśmialiśmy się cicho by nie obudzić domowników.
- Lepiej jak już pójdę. – wstałam. -  Pani Taylor raczej nie będzie zadowolona. – sięgnęłam po torebkę. Podeszłam jeszcze do chłopaka żeby pocałować go w policzek, ale tak niefortunnie obrócił głowę, że musnęłam jego usta. – Przepraszam. – szepnęłam zawstydzona zaistniałą sytuacją.
- Nie masz czemu przepraszać. – delikatnie uśmiechnął się, a mi zrobiło się od razu cieplej na sercu. – Tęskniłem. I to cholernie. – dodał.
- Ja za tobą też. Dopiero po czasie uświadomiłam sobie jak bardzo jesteś mi potrzebny. Rozumiałeś mnie jak nikt inny i za to do tej pory cie kocham. – przytuliłam się do chłopaka. – Wiem! – ożywiłam się. – Powinieneś poznać moją przyjaciółkę.
- Ann, nie chcę cie martwić, ale nie przyjechaliśmy tu na długo. – przerwał mi wyraźnie zasmucony.
- Jak to? – zapytałam niechcący dotykając jego ramienia.
- Przyjechaliśmy tylko w odwiedziny. Przecież za niedługo zaczyna się nowy rok szkolny, a głupstwem byłoby, abym przepisał się znowu do tej szkoły, gdzie za rogiem czeka nas matura.
- Prawda. Zapomniałam o tym. Było miło, bardzo miło, ale na mnie już czas. Mam nadzieję, że za niedługo zobaczymy się znowu.
                W drodze do domu zastanawiałam się nad słowami Drew. A jeśli miał rację mówiąc, że sobie wmawiam? Ale ja się czuję jak dziwka! Jak można wytłumaczyć to inaczej, że sypianie z mężczyznami zaczęło sprawiać mi rozkosz? Owszem, kobiety, które sprzedają swoje ciało czerpią z tego przyjemność.
Czy aby na pewno?
Co jest do cholery? Obróciłam się pewna, że ktoś za mną idzie. Przez przypadek mogłam mówić wszystko na głos, więc osoba ta chciała podzielić się mną swoją opinią na ten temat.
Jakże się zdziwiłam nie widząc nikogo na ulicy. Wzruszyłam tylko ramionami i pochłonięta dalej rozmyślaniem ruszyłam ponownie w stronę domu.
Nie, to przecież jest chore! Jak kobiety mogą czerpać przyjemność ze współżycia z mężczyzną, którego nawet imienia nie znają.
W końcu zmądrzałaś dochodząc do takiego wniosku.
                Ten głosu… znowu się odezwał. Rozejrzałam się dyskretnie wkoło zastanawiając się tym razem nad czymś innym. Szłam już niepewnie, zaczęłam się bać, ale to jest chyba normalne. Postanowiłam znowu przystanąć i porozglądać się czy aby na pewno jestem sama. I tak było, tyle że wciąż czułam się nieswojo.
Naprawdę nie wiesz kim jestem?
                To zaczęło mnie już przerażać. Teraz już biegłam, pomijając fakt, że nie wiem jak to robiłam w szpilkach, chciałam się po prostu dostać do domu jak najszybciej.
Nie masz się czego bać, moja droga. Nie zrobię ci krzywdy, bo nie mam jak tego zrobić.
                Chyba zwariowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz