Nie odwzajemniłam pocałunku. Nie
byłam w stanie tego zrobić. Wszystkie poprzednie pocałunki nie były normalne.
No dobra przesadzam, ale chodzi mi o to, że chciałabym aby były one spowodowane
uczuciem jakie miałoby narodzić się pomiędzy nami. Żeby były one za każdym
razem magiczne, wyjątkowe, jakbyśmy całowali się po raz pierwszy i ostatni w
życiu.
Otworzyłam oczy. Bieber patrzył
się na mnie zdziwiony. Nie spostrzegłam nawet kiedy zaprzestał pocałunków.
-
Teraz mi nie powiesz, że nic się nie stało. – szepnął tuż przy moich ustach.
Przyłożyłam dłonie do jego torsu
i lekko naparłam na niego. Justin posłusznie odsunął się ode mnie na kilka
centymetrów.
-
Postaw się w mojej sytuacji. Jakbyś się teraz czuł? Wykorzystywany? Oszukiwany?
No właśnie. – stwierdziłam widząc wyraz jego twarzy. – Nie jesteś w stanie
wyobrazić sobie jak się czuję od samego początki całej tej maskarady. Tak
naprawdę to ty NIC nie możesz sobie wyobrazić, bo mnie nie znasz i nie wiesz co
w sobie ukrywam. Jak jest mi cholernie ciężko patrzeć na zdjęcie szczęśliwej
rodzinki z przed czterech lat. Wiesz co się wtedy wydarzyło? Phi! Skądże!
Jesteś wielką gwiazdą i nikt ciebie nie interesuje! – wyminęłam chłopaka i
podeszłam do lodówki. – Mogę, prawda? – pokazałam dłonią na lodówkę. – W końcu
spędzę tutaj noc, a chce mi się cholernie pić. Mógłbyś podać mi szklankę?
-
Nie dokończyłaś. – postawił ją na blacie.
-
Co mam dokończyć. Opowieść o mojej rodzinie? Po co chcesz to wiedzieć?
Przepraszam, ale nie potrzebuję ludzi by się nade mną litowali, - zamknęłam
lodówkę z hukiem. – a tym bardziej ciebie.
Zabolało mnie, że musiałam mu to
powiedzieć. Kątem oka spojrzałam na Justina, a szklanka, która jeszcze chwilę
temu była w mojej dłoni, bezwiednie leciała teraz na podłogę by po chwili stłuc
się na milion kawałeczków.
-
Tak wygląda moja dusza oraz serce od czterech długich lat. – powiedziałam
bardzo cicho schylając się by pozbierać szkło. Wzięłam jeden mały kawałeczek w
dłoń i przyjrzałam się mu. – Jak myślisz, można je posklejać tak, by szklanka
nabrała swoich kształtów?
-
Byłaby to mozolna praca, każdy kawałeczek dopasować do siebie.
-
Ale i tak nie wyglądałaby jak normalna szklanka. Widać by było pęknięcia.
-
Dlaczego rozmawiamy o tym? – podał mi dłoń; ujęłam ją i wstałam.
-
Staram się wyjaśnić jak wyglądam od wewnątrz. – poczułam jak do oczu zbierają
się łzy.
-
Dalej ciebie nie rozumiem. Co się stało cztery lata temu? – położył dłoń na
moim ramieniu, a następnie przyciągnął mnie do siebie.
-
Straciłam Chucka… - jęknęłam.
-
Chłopaka?
-
Co? Nie, nie. – zaśmiałam się. – Charles był moim jednym bratem. Byliśmy bardzo
blisko ze sobą. Zawsze pomagaliśmy sobie nawzajem. A teraz go już nie ma.
Zostałam sama… - spuściłam głowę, a po policzku poleciała jedna łza.
-
Nie jesteś przecież sama. Masz mamę, Summer, mnie. – dodał już nieco ciszej?
-
Ciebie Justin? Nie wiem czy ty przypadkiem
nie widzisz nic prócz własnego nosa. – prychnęłam.
-
Gdyby tak było już dawno jęczałabyś pode mną wykrzykując moje imię i błagając o
więcej. Jestem dupkiem, ale z sercem. – odsunął się ode mnie. – Chodź,
pójdziemy spać. Jest późno. – skierował się w stronę korytarza.
Udałam się za Justinem. Nie
chciałam być teraz sama, dlatego gdy on zaprowadził mnie do pokoju gościnnego i
wyszedł bez słowa, chwilę potem poszłam za nim. Po cichu wkradłam się do jego
pokoju.
Stał tyłem do wejścia. Księżyc
padał na niego delikatnie oświetlając mi jego postać. Justin ściągał akurat
koszulę nieświadomy tego, że ktoś jeszcze jest w pokoju. Nie wiem jak nie mógł
zauważyć, że weszłam, bo przecież moja suknia bardzo szeleściła. Widać,
pochłonięty był rozmyślaniem.
Chciał już rzucić koszulę na
fotel, ale zamarł w połowie. Wyczuł moją obecność, bo obrócił się w moja
stronę.
-
Nie chcę być sama. – szepnęłam ze spuszczoną głową.
Chłopak wolnym krokiem zbliżył
się do mnie po czym ujął mój podbródek. Uniósł go lekko ku górze na tyle bym
mogła spojrzeć mu w oczy. Jego tęczówki
nawet w ciemności wyglądają cudownie, niczym płynna czekolada, pomyślałam.
Justin nachylił się i pocałował
mnie w czoło. Poczułam się jak małe
dziecko i przylgnęłam go jego nagiej piersi. Na skórze dłoni poczułam idealnie
wyrzeźbione ciało chłopaka. Od razu chciałam je posmakować. Nigdy wcześniej nie
widziałam Biebera bez koszulki, ba, nawet nie musiałam go widzieć by wiedzieć
jaki jest mega seksowny.
Delikatnie wbiłam paznokcie w
jego pierś, tuż koło sutka. Justin drgnął i to wszystko. Nie wiem czy spodobało
mu się to, więc powtórzyłam. Zareagował tak samo. Żadnego sprzeciwu ani nic. To
znaczy, że mu się podoba. Teraz spróbuję
czego innego, wyswobodziłam swój podbródek i lekko schyliłam głowę. Tym
razem ugryzłam go w sutek, a jego odpowiedzią był cichy jęk rozkoszy.
-
Wiesz, że nie musisz tego robić? – wyszeptał zachrypniętym głosem do mojego
ucha. Czy on musi tak robić?
- Wiem…
ale chce. – ściągnęłam płaszczyk, który wciąż miałam na sobie i rzuciłam go za
siebie. Justin obserwował niemal każdy mój ruch. Sięgnęłam za siebie i w dwa
palce chwyciłam sznurek od gorsetu; pociągnęłam za niego lekko, rozwiązał się.
Wszystko robiłam powoli chcąc by wszystko utkwiło mi w pamięci. Nawet głupie
ściągnięcie sukienki. Zabrałam się za rozpinanie zamka.
-
Grr, pomożesz? – spytałam siłując się z suwakiem.
-
Jasne. – skinął głową. Chwytając za zamek, musnął skórę moich pleców w skutek
czego na całym ciele dostałam gęsiej skórki. Uśmiechnęłam się pod nosem sama do
siebie. Już od dawna pragnęłam tej chwili. Chwili, w której będziemy sami,
tylko ja i on.
-
Gotowe. – oznajmił.
-
Już? Widocznie zamyśliłam się. – Justin uśmiechnął się zadziornie.
-
Pewnie o mnie. Poczekaj chwilkę, okej?
-
Okej. – powtórzyłam. Sukienkę przytrzymywałam na wysokości piersi by nie
zleciała. Justin wrócił minutę później z koszulką.
-
Proszę. – podał mi ją. – Jeśli chcesz, obrócę się.
-
Nie, nie musisz. – zaprzeczyłam. – Tak czy siak potrzebuję twojej pomocy. –
chłopak przewiesił sobie koszulkę przez ramię i podszedł do mnie.
-
Co mam robić? – zapytał.
-
Podniosę ręce do góry, a ty pociągniesz sukienkę. - chwilę później stałam w
samej bieliźnie przed chłopakiem. Bieber patrzył się w moje oczy jakby chciał z
niż coś wyczytać.
Sięgnęłam po koszulkę, ale
Justin złapał mnie za przegub i przyciągnął do siebie.
-
Nie mogę się powstrzymać. Jesteś tak nieziemsko piękna, że każdy chłopak
powinien chodzić za tobą z wywalonym językiem. – zaśmiałam się z tego.
-
Pochlebiasz mi. – pochylił twarz nad moją. Znowu wpatrywał się w moje oczy, ale
tym razem widziałam w nich pożądanie. Delikatnie musnął moje usta jakby chcąc
się zapytać czy może. Moją odpowiedzią było pogłębienie tegoż pocałunku. –
Pragnę cie. – wyszeptałam pomiędzy pocałunkami.
-
Ja ciebie również, ale nie dzisiaj moja droga. To nie jest odpowiedni moment. –
zamarłam na chwilę.
-
Przecież mówiłeś, że…
-
Tak mówiłem, ale to musi być wyjątkowe byś w końcu mogła zapamiętać to jako coś
przyjemnego. – zakończył pocałunek. Założył mi koszulkę i sam dokończył się
rozbierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz