Mam ogromne szczęście móc trzymać za rękę najwspanialszego,
najprzystojniejszego chłopaka na świecie jakim jest Justin. Moje życie zaczyna
nabierać barw. Bóg w końcu zlitował się nade mną darując mi jak na razie
odrobinę szczęścia. Za trzy miesiące
moja kreska szczęścia urośnie jeszcze bardziej, ponieważ mama w końcu urodzi.
Wybrałyśmy imię Lavinia, ale oczywiście nie mogło obejść się bez kłótni. Jednak
doszłyśmy do porozumienia z tym wyborem. Mówię wam, było ciężko.
Justin
odprowadził mnie do domu. Zaprosiłam go do siebie, ale chłopak odmówił, mówiąc,
że jutro musi iść do studia. Nie wzięłam pod uwagę kilku rzeczy – zbliżają się
święta, a Justin nagrywa przecież nową płytę (fakt, że sporo już zrobili jednak
nie uspokaja mnie), w studiu spotyka się czasami z Seleną Gomez (szczerze
mówiąc nie wiem co ona tam robi) i nie widzi mi się żeby tak było – dziewczyna
jest przecież piękna i miła, więc mogę poczuć się przez to zagrożona (nie żebym
była bardzo zazdrosna, ale jeśli nadarzy się okazja, w której Selena będzie
chciała się przykleić do Justina w mojej obecności może skończyć się źle),
kolejny powód to taki, że mało będziemy spędzać ze sobą czasu (nawet szkoła
tego nie zmieni, bo ludzie nie dadzą nam spokoju na przerwach). Tak więc widać,
że może być, a raczej będzie ciężko, ale razem z Justinem pokonamy wszelkie
przeciwności jakie staną nam na drodze.
Oczywiście
zrobiło mi się smutno, gdy powiedział, że nie wejdzie, ale rozumiem to, że musi
jutro wcześnie wstać. Nawet w niedzielę nie dadzą chłopakowi spokoju.
Stanęłam
na palcach by móc dosięgnąć do jego warg, w które następnie nieopamiętanie
wpiłam się. Całowałam go zachłannie chcąc zapamiętać smak jego ust przez te
kilkanaście godzin, przez które nie będziemy się widzieć.
Po
pocałunku oparliśmy się czołami wpatrując się w siebie z uśmiechem. Jego oczy z
każdą kolejną sekundą hipnotyzowały mnie coraz bardziej sprawiając, że
zapominałam o całym świecie.
- O czym myślisz? – zapytał Justin
przerywając moją podróż do marzeń.
- A jak myślisz głuptasku? O tobie. –
odsunęłam się od chłopaka i pstryknęłam go w noc. – Będę już szła. Dobranoc
kochanie. – pocałowałam przelotnie Justina i ruszyłam w stronę bramy. Wpisałam
hasło czekając następnie aż się otworzy. W tym czasie wpatrywałam się w Biebera
nie mogąc uwierzyć, że jesteśmy razem.
Przekraczając
bramę ciągle machałam Justinowi. Chłopak uśmiechnął się promiennie i przesłał
mi całusa w powietrzu, którego „złapałam”. Szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu
szłam w stronę drzwi wejściowych domu. Mama jak tylko mnie ujrzała wiedziała od
razu, że coś mi jest, bo idąc nie zwracałam uwagi na nic ani na nikogo.
Wchodząc po schodach usłyszałam jak mówi coś o mnie do Dorothy, gdyż wymówiła
moje imię co najmniej dwa razy. No nic, jak tylko opowiem im co się stało,
zacznie się kazanie na temat tego bym uważała, bo on jest gwiazdą, bo może mnie
zranić, żebym się zabezpieczała i takie tam. Już raz przechodziłam takie coś,
słuchając mamy i taty chyba ze trzy godziny. Taak, właśnie, trzy godziny! Skąd
oni czerpali coraz nowsze i inne argumenty bym nie była z moim byłym chłopakiem,
to na serio wam nie powiem. A co w tym wszystkim było najśmieszniejsze? To to,
że przekrzykiwali się nawzajem i o mało nie wybuchła z tego powodu awantura, bo
jedno od drugiego wiedziało lepiej. Chuck nie śmiał się, że tyle siedziałam i
słuchałam, ponieważ on przechodził przez to samo, oczywiście szybciej ode mnie,
i szczerze było mu mnie żal. No ale co zrobić, rodzice musieli w końcu przyjąć
do wiadomości, że ich maleńka córeczka nie jest już wcale taka mała.
Położyłam
Lovely na podłodze, a następnie ściągnęłam z niej kurteczkę. Musiałam zrobić to
samo ze sobą, bo wcześniej byłam tak pochłonięta myślami, że nawet nie myślałam
by zdjąć płaszcz. Odłożyłam go na krzesło obok okna, ściągnęłam kozaki i rzuciłam
się na łóżko rozkładając się jak najbardziej tylko mogłam. Uśmiechnięta od ucha
do ucha przymknęłam oczy napawając się wspomnieniami z dzisiejszego wieczora.
Niemalże czułam jeszcze dotyk jego zimnych ust na swoich, zapach mięty oraz
ciepło jakie przepływało przez nasz podczas tych paru chwil złączenia. Kiedy
Justin mnie całuje przez moje ciało przechodzi tysiące, miliony iskier, które
wzniecają pożar we krwi. Czuję wtedy jakby przez żyły nie przepływała krew, ale
lawa, która wywołuje przyjemne podniecenie. Psychika wyłącza się, a ciało
poddaje rozkoszy, której z każdą chwilą pragnie więcej i więcej aż do stopnia,
w którym nie wytrzymuje i fala gorąca
eksploduje we mnie. to tylko pocałunek, więc co będzie, gdy będziemy uprawiać
seks?
Otworzyłam
oczy. Przekręciłam głowę w lewą stronę by spojrzeć na zegarek wiszący na
ścianie. Kilka minut po dziewiątej. Zwlekłam się z łóżka z zamiarem pójścia do
łazienki, ale coś przykuło moją uwagę. Biała koperta leżąca na moim biurku. Nie
przypominałam sobie abym ja tu położyła, a co więcej bym w ogóle miała ją
kiedykolwiek w rękach. Chyba że jest to list Chucka, który wręczył mi go tuż
przed śmiercią. Jeśli to on… nie, nie mogła go znaleźć ani Megan ani Dorothy.
Nigdy nie grzebały w moich rzeczach, więc nie widziałam powodu by robiły to
teraz.
Podeszłam
do biurka ciekawa od kogo może być ten list. Wzięłam go do rąk i bacznie
przyjrzałam się mu. Żadnego adresu zwrotnego – czyżby ktoś nie napisał go
specjalnie by nie było wiadomo od kogo? Zastanowiłam się nad tym chwilę po czym
uznałam, że ma to sens. Nie mogąc dłużej czekać otworzyłam kopertę. Wyciągnęłam
kartkę, na której ujrzałam ładne, pochylone pismo. Po przeczytaniu pierwszego
zdania upadłam z hukiem na kolana. Nie mogłam uronić ani jednej łzy, ponieważ
wiedziałam, że Mel podejmuje właściwą decyzję.
„Wyjeżdżam. Razem z Annie musimy zacząć
nowe życie, w innym miejscu. Wszystko co mnie tutaj otacza, przytłacza mnie.
Nie potrafię przestać myśleć o Chucku, wszystko tutaj przypomina mi o nim
niemalże na każdym kroku. Muszę stąd odejść. Mam nadzieję, że to zrozumiesz.
Długo myślałam nad tym czy podać Ci
mój, a raczej nasz nowy adres. I doszłam do wniosku, że jeszcze nie teraz.
Najpierw muszę pozbierać się, pozałatwiać pewne sprawy. Tak więc mam nadzieję,
że to zrozumiesz.
Już mnie nie ma w mieście. Dom stoi
pusty. Nie napiszę żegnaj, bo wiem, że jeszcze się zobaczymy, napiszę więc
tylko do zobaczenia Annie.
Melanie
”
Zabolało
mnie, że Mel nie spotkała się ze mną przed wyjazdem. Chyba że miała pewne
powody by tego nie robić. Nie namawiałabym jej, a co gorsza nie zmuszałabym, by
została w Hudson tylko dlatego, że mi się tak podoba. Chce ułożyć sobie życie
na nowo, więc nie będę jej w tym przeszkadzać. Za dużo już się nacierpiała,
podobnie jak ja, i dlatego niech robi co uważa za odpowiednie.
Wstałam
szybko z podłogi przestraszona, że mama i Dorothy mogły usłyszeć jak upadłam.
Schowałam list do koperty, a następnie włożyłam to do szafki. Przy okazji
wzięłam świeżą bieliznę oraz piżamę i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki
prysznic i jak najszybciej wlazłam pod kołdrę. Natłok dzisiejszych zdarzeń
uniemożliwił mi szybkie zaśnięcie, więc trochę się pomęczyłam zanim Morfeusz
zabrał mnie do swej krainy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz