niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 19


                Mam ogromne szczęście móc trzymać za rękę najwspanialszego, najprzystojniejszego chłopaka na świecie jakim jest Justin. Moje życie zaczyna nabierać barw. Bóg w końcu zlitował się nade mną darując mi jak na razie odrobinę szczęścia. Za  trzy miesiące moja kreska szczęścia urośnie jeszcze bardziej, ponieważ mama w końcu urodzi. Wybrałyśmy imię Lavinia, ale oczywiście nie mogło obejść się bez kłótni. Jednak doszłyśmy do porozumienia z tym wyborem. Mówię wam, było ciężko.

                Justin odprowadził mnie do domu. Zaprosiłam go do siebie, ale chłopak odmówił, mówiąc, że jutro musi iść do studia. Nie wzięłam pod uwagę kilku rzeczy – zbliżają się święta, a Justin nagrywa przecież nową płytę (fakt, że sporo już zrobili jednak nie uspokaja mnie), w studiu spotyka się czasami z Seleną Gomez (szczerze mówiąc nie wiem co ona tam robi) i nie widzi mi się żeby tak było – dziewczyna jest przecież piękna i miła, więc mogę poczuć się przez to zagrożona (nie żebym była bardzo zazdrosna, ale jeśli nadarzy się okazja, w której Selena będzie chciała się przykleić do Justina w mojej obecności może skończyć się źle), kolejny powód to taki, że mało będziemy spędzać ze sobą czasu (nawet szkoła tego nie zmieni, bo ludzie nie dadzą nam spokoju na przerwach). Tak więc widać, że może być, a raczej będzie ciężko, ale razem z Justinem pokonamy wszelkie przeciwności jakie staną nam na drodze.
               
Oczywiście zrobiło mi się smutno, gdy powiedział, że nie wejdzie, ale rozumiem to, że musi jutro wcześnie wstać. Nawet w niedzielę nie dadzą chłopakowi spokoju.
                Stanęłam na palcach by móc dosięgnąć do jego warg, w które następnie nieopamiętanie wpiłam się. Całowałam go zachłannie chcąc zapamiętać smak jego ust przez te kilkanaście godzin, przez które nie będziemy się widzieć.
                Po pocałunku oparliśmy się czołami wpatrując się w siebie z uśmiechem. Jego oczy z każdą kolejną sekundą hipnotyzowały mnie coraz bardziej sprawiając, że zapominałam o całym świecie.
- O czym myślisz? – zapytał Justin przerywając moją podróż do marzeń.
- A jak myślisz głuptasku? O tobie. – odsunęłam się od chłopaka i pstryknęłam go w noc. – Będę już szła. Dobranoc kochanie. – pocałowałam przelotnie Justina i ruszyłam w stronę bramy. Wpisałam hasło czekając następnie aż się otworzy. W tym czasie wpatrywałam się w Biebera nie mogąc uwierzyć, że jesteśmy razem.
Przekraczając bramę ciągle machałam Justinowi. Chłopak uśmiechnął się promiennie i przesłał mi całusa w powietrzu, którego „złapałam”. Szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu szłam w stronę drzwi wejściowych domu. Mama jak tylko mnie ujrzała wiedziała od razu, że coś mi jest, bo idąc nie zwracałam uwagi na nic ani na nikogo. Wchodząc po schodach usłyszałam jak mówi coś o mnie do Dorothy, gdyż wymówiła moje imię co najmniej dwa razy. No nic, jak tylko opowiem im co się stało, zacznie się kazanie na temat tego bym uważała, bo on jest gwiazdą, bo może mnie zranić, żebym się zabezpieczała i takie tam. Już raz przechodziłam takie coś, słuchając mamy i taty chyba ze trzy godziny. Taak, właśnie, trzy godziny! Skąd oni czerpali coraz nowsze i inne argumenty bym nie była z moim byłym chłopakiem, to na serio wam nie powiem. A co w tym wszystkim było najśmieszniejsze? To to, że przekrzykiwali się nawzajem i o mało nie wybuchła z tego powodu awantura, bo jedno od drugiego wiedziało lepiej. Chuck nie śmiał się, że tyle siedziałam i słuchałam, ponieważ on przechodził przez to samo, oczywiście szybciej ode mnie, i szczerze było mu mnie żal. No ale co zrobić, rodzice musieli w końcu przyjąć do wiadomości, że ich maleńka córeczka nie jest już wcale taka mała.
Położyłam Lovely na podłodze, a następnie ściągnęłam z niej kurteczkę. Musiałam zrobić to samo ze sobą, bo wcześniej byłam tak pochłonięta myślami, że nawet nie myślałam by zdjąć płaszcz. Odłożyłam go na krzesło obok okna, ściągnęłam kozaki i rzuciłam się na łóżko rozkładając się jak najbardziej tylko mogłam. Uśmiechnięta od ucha do ucha przymknęłam oczy napawając się wspomnieniami z dzisiejszego wieczora. Niemalże czułam jeszcze dotyk jego zimnych ust na swoich, zapach mięty oraz ciepło jakie przepływało przez nasz podczas tych paru chwil złączenia. Kiedy Justin mnie całuje przez moje ciało przechodzi tysiące, miliony iskier, które wzniecają pożar we krwi. Czuję wtedy jakby przez żyły nie przepływała krew, ale lawa, która wywołuje przyjemne podniecenie. Psychika wyłącza się, a ciało poddaje rozkoszy, której z każdą chwilą pragnie więcej i więcej aż do stopnia, w którym nie wytrzymuje i  fala gorąca eksploduje we mnie. to tylko pocałunek, więc co będzie, gdy będziemy uprawiać seks?
Otworzyłam oczy. Przekręciłam głowę w lewą stronę by spojrzeć na zegarek wiszący na ścianie. Kilka minut po dziewiątej. Zwlekłam się z łóżka z zamiarem pójścia do łazienki, ale coś przykuło moją uwagę. Biała koperta leżąca na moim biurku. Nie przypominałam sobie abym ja tu położyła, a co więcej bym w ogóle miała ją kiedykolwiek w rękach. Chyba że jest to list Chucka, który wręczył mi go tuż przed śmiercią. Jeśli to on… nie, nie mogła go znaleźć ani Megan ani Dorothy. Nigdy nie grzebały w moich rzeczach, więc nie widziałam powodu by robiły to teraz.
Podeszłam do biurka ciekawa od kogo może być ten list. Wzięłam go do rąk i bacznie przyjrzałam się mu. Żadnego adresu zwrotnego – czyżby ktoś nie napisał go specjalnie by nie było wiadomo od kogo? Zastanowiłam się nad tym chwilę po czym uznałam, że ma to sens. Nie mogąc dłużej czekać otworzyłam kopertę. Wyciągnęłam kartkę, na której ujrzałam ładne, pochylone pismo. Po przeczytaniu pierwszego zdania upadłam z hukiem na kolana. Nie mogłam uronić ani jednej łzy, ponieważ wiedziałam, że Mel podejmuje właściwą decyzję.

„Wyjeżdżam. Razem z Annie musimy zacząć nowe życie, w innym miejscu. Wszystko co mnie tutaj otacza, przytłacza mnie. Nie potrafię przestać myśleć o Chucku, wszystko tutaj przypomina mi o nim niemalże na każdym kroku. Muszę stąd odejść. Mam nadzieję, że to zrozumiesz.
Długo myślałam nad tym czy podać Ci mój, a raczej nasz nowy adres. I doszłam do wniosku, że jeszcze nie teraz. Najpierw muszę pozbierać się, pozałatwiać pewne sprawy. Tak więc mam nadzieję, że to zrozumiesz.
Już mnie nie ma w mieście. Dom stoi pusty. Nie napiszę żegnaj, bo wiem, że jeszcze się zobaczymy, napiszę więc tylko do zobaczenia Annie.
Melanie 

Zabolało mnie, że Mel nie spotkała się ze mną przed wyjazdem. Chyba że miała pewne powody by tego nie robić. Nie namawiałabym jej, a co gorsza nie zmuszałabym, by została w Hudson tylko dlatego, że mi się tak podoba. Chce ułożyć sobie życie na nowo, więc nie będę jej w tym przeszkadzać. Za dużo już się nacierpiała, podobnie jak ja, i dlatego niech robi co uważa za odpowiednie.
Wstałam szybko z podłogi przestraszona, że mama i Dorothy mogły usłyszeć jak upadłam. Schowałam list do koperty, a następnie włożyłam to do szafki. Przy okazji wzięłam świeżą bieliznę oraz piżamę i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i jak najszybciej wlazłam pod kołdrę. Natłok dzisiejszych zdarzeń uniemożliwił mi szybkie zaśnięcie, więc trochę się pomęczyłam zanim Morfeusz zabrał mnie do swej krainy.

               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz