„The rest is silence”*
— William Shakespeare
Hamlet, akt V, scena 2
Gdy ponownie usiadły na sofie, tym
razem kulturalnie, do salonu weszła Dorothy. Ciasto, które przyniosła położyła
na stoliku do kawy i zostawiła dziewczyny same.
- Mmm, pycha. – Summer oblizała wargi i
sięgnęła po kawałek.
- Spokojnie obżartuchu. – brązowowłosa
posłała jej uśmiech.
- Jak mogę być spokojna, skoro te
ciasto mówi „zjedz mnie”. – zachichotała i włożyła do ust kolejny kawałek. –
Zapomniałam! – walnęła się z otwartej dłoni w czoło. – Miałam zadzwonić do
rodziców.
- No fakt. – odrzekła Ann. – Idź. I nie
patrz się tak na mnie, nie zjem. – dodała i odprowadziła koleżankę
wzrokiem.
- Tak (…) No przecież nic mi się nie
stanie(…)Ach, daj spokój mamo!(…)Pa, kocham Cie.- brązowowłosa słyszała tylko
urywki rozmowy. Nie musiała podsłuchiwać, bo tak naprawdę nic ją to nie
obchodziło. – O, już jesteś.
- Jak widzisz. Nad czym tak myślałaś? –
zapytała sięgając po ciasto.
- Nad niczym. – wzruszyła ramionami.
- Co jest? – Ann zauważyła jak Summer w
komiczny sposób chwyta talerz i obraca nim. – Gdzie ciasto?! – zapytała.
- Ciasto? No przecież zjadłaś całe. –
odparła bezinteresownie Annie, która po chwili wpatrywała się w ekran
telewizora.
- Na pewno nie! – dziewczyna wstała i
stanęła przed brązowowłosą.
- Zasłaniasz mi.
- Oddaj ciasto! – wysyczała przez zęby
Sam.
Jakby człowiek mógł zabijać wzrokiem,
to w tej chwili jedna osoba straciłaby
życie.
- Nic nie brałam. I odejdź, bo chce
oglądać, a Ty mi to uniemożliwiasz. -
widać było, że Ann nieco się wkurzyła. – No, Summer, poproszę o kolejne,
tylko zejdź mi z widoku. – spojrzała na koleżankę i momentalnie zakryła twarz
rękoma. Blight sięgnęła po poduszkę, która chwilę później wylądowała na głowie
Annie. (…)
***
-
Dzięki LA! Jesteście boscy! – chłopak zbiegł ze sceny oddając mikrofon jednemu
z członków jego załogi. Wolnym krokiem udał się do garderoby, w której zastał
Scooter’a.
- No młody – poklepał piosenkarza po
plecach. – niezły występ.
- Jak każdy. – skwitował i podszedł do
stołu. Chwycił butelkę wody i opróżnił połowę za jednym zamachem. – Tego mi
było trzeba. – odstawił z powrotem wodę na stolik i wytarł usta wierzchem
dłoni. – Co teraz? – zapytał siadając przed lustrem.
- A jak myślisz?
- Nie odpowiada się pytaniem na
pytanie. – Justin spojrzał w lustrze na mężczyznę za nim.
- Od kiedy stałeś się mądry? – cicho
się zaśmiał, a chłopak obrzucił go złowrogim spojrzeniem. – No już, nie będę
więcej. O co pytałeś? – Braun usiadł na sofie, wygodnie się rozsiadając. – Bo
zapomniałem.
-
Co teraz robimy.
- Rozdanie autografów jak zawsze.
- Daj mi 10 minut. Doprowadzę się do
porządku. – wstał i udał się do łazienki.
Wychodząc
z niej, wycierał twarz ręcznikiem. Po wykonaniu danej czynności, cisnął nim w
kąt i podszedł do wieszaka. Długo nie zastanawiał się co włożyć. Postawił na
fioletowy T-shirt, na to białą koszulę, czarne rurki, i pasujący do bluzki
fullcap. Założył przygotowane ubranie, przyjrzał się ostatni raz i wyszedł na
korytarz.
Skierował
się do wyjścia głównego. Już zbliżając się, słyszał głośne krzyki fanek, piski.
Złapał za klamkę i otworzył drzwi. Dziewczyny niemal od razu rzuciły się w jego
stronę. Dobrze, że ochroniarz był przy nim, inaczej zostałby zgnieciony przez
płeć piękną.
Godzinę
później siedział w czarnej limuzynie i jechał do hotelu.
Po
wejściu do swojego pokoju, od razu rzucił się na łóżko. Leżał na brzuchu z
głową w poduszkach. Był wykończony wcześniejszym show. Jak zwykle zresztą. Ale
pomimo tego, cieszył się tą szansą jaką dostał od losu. Nie musiał siadać na
ulicy i grać na gitarze by jego rodzina miała co jeść.
***
Dziewczyny
obudziły się około godziny 9. Leniwie zeszły na dół do kuchni, gdzie czekało na
nie przygotowane wcześniej śniadanie. Migiem zjadły i poszły do salonu.
Włączając
telewizję siedziały w kompletnej ciszy.
I nie przeszkadzało im to. W takich chwilach mogły na spokojnego
pomyśleć. Nawet przy grającym pudle.
Gdy
usłyszały początek piosenki, ożywiły się nieco i spoglądnęły ma siebie.
- Iiipp! – Annie klasnęła w dłonie i
poczęła skakać.
- Z czego tak się cieszysz? – zapytała
zdezorientowana Summer.
- No jak to z czego. Jeszcze się
pytasz? Jak możesz! – uderzyła koleżankę w ramię. – Doskonale wiesz, że go
uwielbiam.
- No ta, wiem. A zresztą, nieważne. –
Sam poddała się i zjechała w dół na kanapie ciężko dysząc.
Ann uśmiechnęła się i zaczęła śpiewać
„Take my away” Lifehous’a. Zatopiła się w głosie wykonawcy i zapomniała o
wszystkim na małą chwilę.
Ona,
jak i Chuck, uwielbiali ich słuchać. Nie raz urządzali zawody kto lepiej, w
przypadku tego rodzeństwa, lepiej sfałszuje. I kto wygrywał? Oczywiście
Charles.
Dwójka
tych ludzi często była odmienna. Wspólnie robili wiele rzeczy razem, tak bardzo
różniących się od innych rodzeństw.
Kilka dni później
Dziewczyny
siedziały w ławce pod ścianą, zastanawiając się ile razy ich nauczycielka
będzie powtarzała temat o pierścienicach. Już piątą lekcję z rzędu wałkują to
samo, bo w klasie są takie osoby, które nie rozumieją jak zachodzi wymiana
gazowa u tych zwierząt. A co to jest do rozumienia, że oddychają cała
powierzchnią ciała? No właśnie.
- Tak więc moje drogie dzieci,
pierścienice (…) – bla, bla, bla.
- Mam już tego dość. – odezwała się
znudzona Summer.
- Jak nie Ty jedna. – Ann podparła
podbródek i spojrzała na produkującą się nauczycielkę. – Popatrz się, nawet
największy dureń tej klasie to rozumie. – głową skinęła na Toma.
- Doskonale wiadomo dlaczego udaje, że
nie wie, a tak naprawdę to wie, tylko chce by pani myślała, że nie wie, bo nie
chce pisać sprawdzianu. – Sam
powiedziała wszystko na jednym wydechu.
- Oddychaj. Wdech, wydech. – pouczyła
ją brązowowłosa.
- Chyba wiem jak się oddycha, nie
musisz mi mówić. – spojrzała na koleżankę spod byka.
Obie cicho się zaśmiały i powróciły do
słuchania.
W
połowie lekcji ktoś zapukał do drzwi. Otworzył je i klasie ukazał się wysoki,
dobrze zbudowany mężczyzna.
- Dzień dobry drogie dzieci. – wszyscy
jak na komendę wstali. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałbym
przedstawić wam nowego ucznia. – do sali wszedł chłopak wcześniej zapowiedziany
przez dyrektora.
- Jak się na niego patrzę, to robi mi
się mokro. – szepnęła Annie do swojej koleżanki.
- Zbreźniara. – szturchnęła ją i
zaczęła przyglądać się nowemu uczniowi. – Ej, to czasem nie jest Justin Bieber?
– spojrzała na Ann.
- Dopiero teraz to zauważyłaś? Nie
poznałaś po piskach plastików?
- Jakoś nigdy nie zwracam na nich
uwagi, więc – zrobiła pauzę. – nie.
- Od dzisiaj będzie uczęszczał do
naszej szkoły. Macie go traktować należycie i z szacunkiem. – ciągnął dalej
dyrektor.
- A co, on jakimś bogiem jest, że mam
tak go traktować? – spytała brązowowłosa Summer.
-Panno Penny, czy zechciałabyś coś nam
powiedzieć? – zwróciła się nauczycielka.
- Tak. – a widząc jej minę, zmieniła
zdanie. – Nie.
- To dobrze. Usiądź i nie odzywaj się
więcej.
- Oczywiście. – rzuciła i powróciła na
swoje miejsce.
Chłopak
zajął miejsce w ostatniej ławce pod oknem. Nie spodobało mu się zachowanie
dwóch dziewczyn. Jeszcze im pokażę na co
mnie stać, pomyślał i przejechał wzrokiem po klasie. Musiał zapamiętać
twarze kolegów, by wiedział od kogo spisywać zadania.
Na
dłuższą chwilę zatrzymał się na tej dziewczynie, która rzeczowo miała coś do
powiedzenia. Przyjrzał się dokładnie i stwierdził, że niezła z niej laska. Z
jej koleżanki również. Ale to nie zmienia
faktu, że mają przerąbane. Poznają Justina Biebera od całkowicie innej strony. Zaśmiał
się w duchu i postanowił do końca lekcji obmyślić plan.
***
-
Co bierzemy na lunch? – odezwała się Summer, która spojrzała na zamyśloną Ann.
– Ej, słuchasz mnie?
- Nie. – podrapała się po prawym
ramieniu i sięgnęła po tackę. – Myślę nad tym, jak uprzykrzyć życie naszemu
gwiazdorowi.
- A co on Ci takiego zrobił? – Summer
chwyciła karton z sokiem porzeczkowym i miseczkę z sałatką.
- Do przerwy intensywnie patrzył się na
nas i nie krył tego. Coś mu chodzi po główce. – spojrzała na zdezorientowaną
Summer, potem na to co wzięła do jedzenia, po czym sięgnęła po to samo.
- Oj, skąd wiesz o czym myślał. Może o
tym, jakie to my ładne jesteśmy? – Sum próbowała jakoś rozśmieszyć koleżankę,
która wyminęła ją i udała się do stolika. – Poczekaj, gdzie tak pędzisz.
- Zjeść. – skwitowała i ruszyła dalej.
– Zabiję. – wysyczała i odwróciła się do koleżanki. – Popatrz się tylko, kto
siedzi na naszym miejscu.
- Justin. – wzruszyła ramionami.
- Zrobił to specjalnie.
- No coś Ty.
- Nie wierzysz? – Summer pokręciła
przecząco głową. – To spójrz na jego uśmieszek. – dziewczyna zrobiła to
poleciła koleżanka i rzeczywiście, Bieber uśmiechał się chamski w ich stronę. –
Ja tam siadam, nie będzie przychodzić nie wiadomo kto i robić wszystko, co mu
się żywnie podoba. – podsumowała Ann i podeszła do stolika. – Witaj, jestem
Annie. – podała dłoń chłopakowi i uśmiechnęła się zalotnie.
- Justin. – odwzajemnił gest.
- Mam jedno pytanie. – zaczęła Ann. –
Nie możesz znaleźć sobie innego miejsca?
- Jeśli mam być szczery, to nie. Tu
jest najlepszy widok na laski. – spojrzał na dziewczynę i puścił jej oczko.
- Jakbym tego nie wiedziała. A poza tym
takie coś nie działa na mnie, Bieber. – spojrzała mu w oczy i dostrzegła w nich
iskierki. Iskierki chęci dowalenia jej.
- Na każdą działa. Cóż – popatrzył się
na kolegów i zwrócił do nich. – Mamy Ufo. – i wybuchli śmiechem.
Annie nie zrobiła sobie nic z tego i zaczęła
jeść lunch.
Summer dziwnie popatrzyła na
wszystkich, otworzyła buzię by coś powiedzieć, ale stwierdziła, że nie warto.
(…)
-
Zniszczę go. Rozumiesz? – Ann spojrzała znacząco na Sam, która zrobiła tylko
dziwną minę. – Tak łatwo mu nie będzie. Pan Gwiazda nie zasłużył na mój
szacunek. – dziewczyna włożyła do szafki niepotrzebne podręczniki i wyciągnęła
do matematyki. Trzasnęła drzwiczkami i oparła się o nie.
- Ale przecież Ty go lubisz. – Blight
poprawiła opadający kosmyk włosów. – Muszę obciąć grzywkę. Denerwuje mnie. –
dmuchała w nią, a ta i tak wciąż leciała jej do oczu. Po chwili zrezygnowała i
popatrzyła się na kumpelę. – Przerażasz mnie. – szepnęła i na znak swoich słów,
odsunęła się niewiele na metr.
- Spokojnie. Nie masz czego się
martwić. – Ann uśmiechnęła się. – Co mówiłaś o włosach? Że musisz je obciąć? –
zapytała.
- Noo.
- Ja też muszę. Moje końcówki wyglądają
tragicznie. – chwyciła niewielkie pasmo włosów do ręki i przyjrzała się im. –
Popatrz tylko, nawet są rozrojone. – cicho się zaśmiały i udały na następną,
ostatnią lekcję w tym dniu. (…)
___________________________________________________________________________________
*„Reszta jest milczeniem”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz