- Witaj, Justin. – Annie
powitała mnie ciepłym uśmiechem. – Wejdź, proszę. – otworzyła szerzej drzwi tym
samym zapraszając mnie do środka.
Nie zwlekałem z tym tylko od
razu wszedłem. Uderzył mnie delikatny zapach przygotowywanego posiłku.
-
Co tak ładnie pachnie? – zapytałem ściągając buty.
-
Dorothy, nasza gosposia, robi kolacje. Mam nadzieje, że zjesz, bo chyba nic nie
zdążyłeś kupić po drodze? – spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczyma.
-
Szczerze mówiąc przekąsiłem coś z Kennym, ale tak świetnie pachnie, że mogę
zjeść konia z kopytami. – jej dźwięczny śmiech rozniósł się po domu.
-
Okey, poczekasz chwilkę tylko skoczę do Dor żeby przygotowała też dla ciebie?
Albo mam lepszy pomysł. – złapała mnie za rękę – Pójdziesz ze mną. – pociągnęła
mnie, a ja nie mając żadnego wyboru udałem się za nią.
W miarę jak zbliżaliśmy się do kuchni, zapach
stawał się wyraźniejszy przez co nabrałem jeszcze większej ochoty by zjeść.
-
Dor, mamy gościa. Justin – Annie obróciła się do mnie – to jest Dorothy, nasza
kochana gosposia.
Wyobrażałem sobie, że będzie to
kobieta po pięćdziesiątce, stara, z siwymi włosami i pomarszczoną twarzą, więc
gdy ją ujrzałem, zdawało mi się, że śnię! Musiałem zamrugać kilka razy, bo
wydawało mi się, że Dorothy jest bardzo młoda.
I rzeczywiście taka była. Na oko
miała około trzydziestu, może trzydziestu pięciu lat, z pięknymi długimi
włosami związanymi w wysokiego koka. Naprawdę piękna kobieta.
-
Dobry wieczór. – uśmiechnąłem się przyjaźnie.
-
Cześć, Justin. Kolacja będzie za niecałą godzinę. – zwróciła się bardziej do
Ann niż do mnie.
-
Zawołaj nas, dobrze? – Annie zaczęła wychodzić z kuchni; poszedłem za nią.
-
Jasne! – zdołaliśmy jeszcze usłyszeć jak gosposia woła.
Byliśmy u szczytu schodów, gdy
nagle się zatrzymałem.
-
To Chuck? – wskazałem zdjęcie, na którym widziałem dziewczynę z jej rodziną.
-
Tak. – podeszła do mnie. – Zrobiliśmy te zdjęcie nie długo przed jego
wypadkiem. – chciała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko grymas. Otoczyłem
ją ramieniem.
-
Jesteś bardzo do niego podobna. Macie takie same oczy. – zauważyłem.
-
Tak, każdy to nam mówił. Wiesz, niektórzy uważali, że byliśmy bliźniakami.
-
Serio? – zapytałem.
-
Serio. Ludzie czasami wygadywali głupoty. Ale to już przeszłość. – machnęła
ręką. – Teraz jest teraźniejszość i nic ani nikt tego nie zmieni. –
wyswobodziła się i ruszyła dalej. – To mój pokój. – złapała za klamkę i
przekręciła ją, ale za nim otworzyła drzwi, dodała jeszcze: - Musisz wiedzieć,
że nie jest za ciekawy, a to co zobaczysz może troszkę tobą wstrząsnąć. –
popchnęła drzwi ukazując mi swój azyl.
Pierwsze co rzuciło mi się do
oczu to ciemność. Kompletna ciemność i nic więcej. Zdziwiłem się, bo nawet
przez zasłony przedostaną się promienie zachodzącego słońca. Ale tu było czarno
i to mnie mocno zastanowiło.
Annie zaświeciła światło, a ja
myślałem, że widzę czarne ściany przez to, iż przed chwilą nie widziałem nic.
Zamrugałem kilka razy i czarny kolor nie zniknął.
-
Pewnie zastanawiasz się czemu właśnie taki kolor. – bardziej stwierdziła niż
zapytała, więc się nie odzywałem. – Otóż wcześniej było tu naprawdę przyjemnie,
piękne zielono-fioletowe ściany, a to wszystko zmieniło się wraz ze śmiercią
Chucka tak samo jak moja dusza i wnętrze. – opadła ciężko na łóżku. Stałem jak
słup soli przy wejściu nie mogąc wykonać żadnego ruchu, kompletnie żadnego!
Poczułem się jak skończony palant! Wpatrywałem się w Annie, która siedziała z
twarzą schowaną w dłoniach i cicho pochlipywała. W końcu zmusiłem swoje nogi by
się poruszyły i niezdarnie usiadłem obok dziewczyny. Zawahałem się trochę, ale
położyłem rękę na jej ramieniu i delikatnie przytuliłem ją do siebie. Annie nie
potrzebowała większej zachęty i szybko wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
Instynktownie usadowiłem sobie dziewczynę na kolanach i kołysałem nią w przód i
w tył szepcąc cicho.
-
Już lepiej? – zapytałem obracając głowę Annie w swoją stronę.
-
Chyba tak. – wychrypiała. – Możesz coś dla mnie zrobić? – skinąłem głową –
Spraw, bym chociaż teraz, na jedną chwilę mogła zapomnieć o bólu. – spojrzała
bardzo uważnie w moje oczy. Jej były czerwone i podpuchnięte od płaczu. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej,
ująłem jej twarz w dłonie, starłem łzy z policzków i musnąłem jej usta.
Całowałem ją delikatnie wlewając
w Annie swoje uczucia. Tak, chciałem by zapomniała o wszystkim, by poczuła się
wolna od bólu, a jedynie by pragnęła mnie więcej i więcej. Chciałem jej to dać,
ale wiedziałem, że to nie jest odpowiednia pora.
Ann usiadła na mnie okrakiem
jedną dłoń wplątując w moje włosy, a drugą błądząc po moich plecach. Do tego
dochodziły jeszcze jej subtelne ruchy co można powiedzieć - podniecało mnie. Z
całych sił starałem się by nie rzucić
jej na łóżko i uprawiać z nią seksu. Nie w tej chwili.
-
Tak, Justin. – uśmiechnęła się. – Udało ci się. – pocałowała mnie w usta. – Mam
nadzieję, że za każdym razem będzie tak samo.
-
Cieszę się, że już ci jest lepiej. A teraz hm… - zastanowiłem się jak to ubrać
w słowa. – Powiesz mi coś więcej na temat tych ścian? – Boże, jak to głupio
zabrzmiało!
-
Oczywiście. – zaśmiała się cicho. – Już wspomniałam, że wszystko zmieniło się
po śmierci Chucka. Wtedy byłam sama, nie miała nikogo z kim mogłabym
porozmawiać, wyżalić się.
-
A Summer? – zapytałem zaciekawiony.
-
Nie mówiła ci? – pokręciłem przecząco głową. – Tak naprawdę to jesteśmy od
niedawna przyjaciółkami. Poczekaj, – zastanowiła się – powiedziałam niedawno?
Aa, to się pomyliłam. Z Sam jesteśmy bardzo blisko od niespełna trzech lat. Boże,
jak ten czas szybko zleciał. – uśmiechnęła się po raz kolejny. – Ale wracając
do tematy. Mogłam wybrać oczywiście jakiś inny ciemny kolor, ale wtedy wydawało
mi się, że czarny jest najodpowiedniejszy. To taki bunt z mojej strony
przeciwko światu i niesprawiedliwości. Było mi strasznie ciężko pozbierać się
po jego śmierci, nadal jest, ale jakoś muszę żyć, prawda? – skinąłem głową.
-
A twój tato?
-
Bill… miał polecieć załatwić tylko kilka spraw i już nigdy nie wróci. –
pociągnęła nosem. – Ale taka jest kolej rzeczy, co? Człowiek rodzi się by
później umrzeć. – wstała.
Podeszła do okna, a następnie
rozsunęła zasłony. Do pokoju wpadł blask księżyca.
-
Annie! Chodź po kolacje! – oboje obróciliśmy się w stronę drzwi. Dopiero teraz
zauważyliśmy, że przez cały czas były otwarte.
-
Już idę Dor!
Ann pobiegła na dół bez słowa
zostawiając mnie samego. Wiedziałem, że wróci za chwilę, ale i tak poczułem się
trochę przytłoczony.
W życiu nie mógłbym, nie byłbym
w stanie mieszkać w takim pokoju. Co jak co, ale czarny kolor odpada. Przecież
takie pomieszczenie nadaje się dla gotów! Nie dla takiej wrażliwej dziewczyny
jaką jest Annie. Summer coś mi wspomniała, że Ann chce przemalować pokój, tyle
że wtedy nie zdawałem sobie sprawy, iż z czarnego!
Gdybym wcześniej wiedział jak
cierpi, może nie byłbym dla niej taki chamski. Nie wiem, może zachowywałbym się
w stosunku do niej jakoś inaczej.
Po zjedzonej kolacji położyliśmy
się na łóżku.
-
Jak wyglądało twoje dzieciństwo? – zapytałem niemalże od razu, gdy Annie
przytuliła się do mnie.
-
Moje dzieciństwo? – powtórzyła; zamyśliła się. – Było piękne. – powiedziała po
chwili. – Mieszkaliśmy na wsi razem z dziadkami. – zamknęła oczy, a ja
przyglądałem się jej spokojnemu wyrazowi twarzy. – Odkąd tylko pamiętam razem z
babcią Lisą oraz dziadkiem Richardem chodziliśmy na spacery. Nieopodal naszego
domu znajdował się malutki lasek oraz pola lawendy, dużo pól. Dlatego, gdy chce
przypomnieć sobie jak to było kiedyś po prostu ją kupuję i wracam
wspomnieniami. – otworzyła oczy – A tak w ogóle to po co zadajesz mi tego typu
pytania.
-
Chcę cie poznać. – pogładziłem jej policzek uśmiechając się przy tym.
_________________________________________________________________
Dodaję dzisiaj, bo mam mega humor! Miałam dzisiaj ustny polski i zdałam na 85%. Jak na razie 3 osoby z mojej klasy mają 100%! Gratuluje im! Co jeszcze... a z matmy bd mieć ok.80% z czego bardzo się cieszę. Polski poszedł mi kiepsko, a angielski tak średnio. Jeszcze czeka mnie biologia rozszerzona i chemia podstawowa i angielski ustny. Maturzyści! Powodzenia!
PS: nie wiem co dzieje się z tymi durnymi akapitami. -.-
świetnie : D podoba mi się twój styl pisania. chociaż przydałoby się więcej akcji. poza tym jest okej : )
OdpowiedzUsuńmasz świetny styl pisania, ale tak jak napisał ktoś powyżej, więcej akcji. czekam na następny. ;)
OdpowiedzUsuń