Zabawne było móc spoglądać na
drzemiącego chłopaka. I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno było tyle spięć
pomiędzy nami, a teraz leżymy obok siebie jak gdyby nigdy nic. Szczerze to
nigdy nie pomyślałabym sobie, że takie coś może się zdarzyć. Że do końca, póki
każde z nas nie pójdzie w swoją stronę, będziemy sobie nawzajem wchodzić w
drogę i stwarzać problemy.
Ale jak widać potoczyło się inaczej i z
takiego obrotu sprawy jestem niezmiernie zadowolona.
Nie
chcąc budzić Justina wstałam delikatnie i sięgnęłam po koc. Przykryłam nim
chłopaka, a następnie podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej skarbonkę. Jak
najciszej otworzyłam ją i wysypałam zawartość. Nie było za dobrze. Jedynie
klepaki i kilka banknotów. Chyba znowu
będę musiała wybrać się do klubu, pomyślałam.
Spojrzałam
na Biebera. On wie… powiedział mi wtedy na pamiętnym balu. Wolałabym sama to
zrobić kiedyś tam, ale teraz to już nie ma najmniejszego znaczenia. Jeszcze się
o to nie zapytał i mam nadzieję, że tego nie zrobi.
Będę
się czuła źle wiedząc, że uprawiam seks z innym. Wiele osób uznałoby to za
zdradę. Ja tak nie uważam. Nie robię przecież tego dla przyjemności, ale by
zarobić trochę pieniędzy w szybki sposób. Wiem, że jest to niemoralne i nie
powinnam tego robić tylko znaleźć normalną pracę. Problem w tym, iż nikt
przecież nie przyjąłby mnie na kilka dni by tylko trochę zarobić.
Ugh, co mam
zrobić? Czy jest jeszcze jakiś inny sposób?
Owszem,
jest, ale on według mnie nie wchodzi w grę. Dlaczego? Musiałabym poprosić o to
Justina, nie chcę tego zrobić, nie chcę na nim żerować. Jeszcze nie do końca
oddałam pieniądze Summer (do której muszę zadzwonić i podzielić się nowiną!), a
pożyczyłabym już od kolejnej. Nie mam zamiaru robić sobie kolejnego długu. Co
to, to nie.
Schowałam
pieniądze z powrotem do skarbonki, a tą do szafy; wciąż siedziałam na podłodze.
Nie miałam siły żeby wstać. Coś mnie ciągnęło do leżącego na łóżku chłopaka,
ale nie potrafiłam opisać co to jest.
Zdawało mi
się, że minęło trochę czasu, nie wiem, może godzina, a może kilka minut odkąd
siedziałam jak ta sierotka Marysia na podłodze i nie robiłam nic. Dopiero gdy
zauważyłam, że Justin nieznacznie poruszył się wstałam i podeszłam do łóżka. Po
drodze sięgnęłam jeszcze po telefon i sprawdziłam, która jest godzina.
- Justin. –
szturchnęłam chłopaka – Wstawaj. Jest już późno. Powinieneś iść do domu. –
mruknął coś tylko pod nosem i obrócił się na drugą stronę; cicho zaśmiałam się.
– Bieber wstawaj, nie rób sobie jaj. Jest już grubo po jedenastej… - jęknęłam.
- Spokojnie.
– obrócił się z powrotem w moją stronę i mocno przeciągnął się. – Nie pójdę
jutro do szkoły.
- Ale ja
muszę. – skwitowałam.
- Nic nie
musisz, mała.
- Nie jestem
wcale mała. – założyłam ręce na piersi i zrobiłam obrażoną minę.
- Dla mnie
jesteś i zawsze nią będziesz w pozytywnym tego słowa znaczeniu. – podszedł do
mnie i zamknął w żelaznym uścisku. – Widzisz?
- Nie jestem
mała tylko niska. – dalej próbowałam wyjść zwycięsko z tej słownej potyczki.
- To mam
mówić do ciebie niska? Jak to w ogóle brzmi. – szepnął mi do ucha, a po moim
ciele przeszły przyjemne dreszcze.
- Poddaję
się. – zaśmiałam się cicho. – A teraz Justin mówię już na serio, muszę iść
jutro do szkoły.
- Dobrze,
dobrze. – musnął moje usta. – Odprowadzisz mnie do drzwi?
- Jasne.
Pożegnaliśmy się namiętnym
pocałunkiem. Miałam gdzieś czy mama lub Dorothy to zobaczą. O wszystkim
dowiedzą się w swoim czasie.
Jak zawsze wstałam o 6:30.
Pościeliłam łóżko, odsłoniłam zasłony, lecz żadne światło nie wpadło do pokoju,
jedynie delikatna poświata jeszcze znajdującego się na nieboskłonie księżyca.
Była pełnia; od niepamiętnych czasów
uwielbiałam wpatrywać się w noce niebo widząc na nim księżyc, który pięknie
oświetlał mi leśne ścieżki, gdy przechadzałam się nieopodal domu dziadków.
Odeszłam od okna i zwróciłam się w
stronę schodów, gdy coś przykuło moją uwagę. Podeszłam do drzwi od garderoby,
bo na klamce wisiała kurtka. Nie moja, a Justina. Wiedziałam, że nie mogę, że
nie wypada grzebać po kieszeniach, bo wtedy narusza się czyjąś prywatność, ale
nie mogłam oprzeć się pokusie i zaczęłam sprawdzać po kolei kieszenie. Zaczęłam
od wewnętrznej, bo pomyślałam, że tam mogę coś znaleźć. I tak też się stało.
Wyciągnęłam małe zawiniątko.
W pierwszej
chwili pomyślałam, że to dla mnie, lecz gdy obróciłam ją ujrzałam widniejący
napis: Dla kochanego Justina. Nakreślony
był bardzo starannym pismem na pewno należącym do kobiety. Zaczęłam zastanawiać
się co to może takiego być, co też ta tajemnicza kobieta lub dziewczyna mogła
przekazać Bieberowi.
Oglądnęłam
małą zagadkę z każdej możliwej strony, bo obawiałam się, iż chłopak jeszcze jej
nie otworzył. Rzeczywiście tak było. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak
odłożyć ją z powrotem na miejsce i zapomnieć, że ją znalazłam.
Zeszłam do
kuchni i zjadłam śniadanie, które przygotowała Megan. Podziękowałam jej i
ponownie znalazłam się w swoim pokoju. Założyłam przygotowane jeszcze wczoraj
ubrania i mogłam spokojnie zabrać się za mycie zębów. Po tym zrobiłam delikatny
makijaż i byłam gotowa do szkoły. Spojrzałam na zegarek, który wybił siódmą
piętnaście. Postanowiłam wyjść szybciej bym na spokojnie mogła pomyśleć o
dzisiejszej znalezionej paczuszce.
To
zadziwiające jak szybko, a przede wszystkim jak łatwo zapomniałam o wszystkim
innym by moje myśli mogły skupić się tylko i wyłącznie na tajemniczym
prezencie. Czyżby Justin miał kogoś o kim nikt nie wie? Więc jeśli ma kogoś na
jaką cholerę zaczął się mną interesować?
Summer
wspomniała mi kiedyś, że Justin nie jest taki na jakiego wygląda, że jest
całkowicie innym chłopakiem. Ale to było dawno, może się zmienił? O tym wie tylko
on.
Zamyślona
weszłam do szkoły nie zwracając na nikogo uwagi. Automatycznie skierowałam się
do szafki, zdjęłam kurtkę i odwiesiłam ją i wyciągnęłam potrzebne książki. Odwracając
się wpadłam na Summer.
- Cześć. –
dziewczyna przytuliła mnie na powitanie po czym zrobiła krok w tył i uważnie
przyglądnęła się mojej osobie. – Coś mi tu nie gra. Halo! – pomachała mi rękę
przed nosem, ale nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. – Gadaj mi tu zaraz o
co chodzi.
- Hm, od
czego by tu zacząć. – zamyśliłam się – Może od tego, że jestem z Justinem.
- Naprawdę!
– krzyknęła radośnie po czym kilka par oczu zwróciło się na nas.
- Tak, ale
cicho, nie chcę by ktokolwiek o tym wiedział.
- Dlaczego?
– zapytała, a gdy zobaczyła moją minę odpuściła. – Aha, rozumiem. Ale to wspaniale,
nawet nie wiesz jak się cieszę. Od kiedy?
- Od soboty.
- I ja
dowiaduję się dopiero teraz?! Annie, wiesz, że teraz powinnam się na ciebie
obrazić i odejść jak by to zrobiło wiele dziewczyn, ale tego nie zrobię.
Kurcze, mam nadzieję, że będzie wam razem wspaniale.
- Oby tak
było. – uśmiechnęłam się. – Ale jest jeszcze coś o czym chcę z tobą
porozmawiać.
Opowiedziałam jej wszystko ze
szczegółami o paczce jaką znalazłam w kurtce Justina. Wyraziłam swoje zdanie i
czekałam aż Summer wypowie swoje. Chwilę musiałam stać i oczekiwać by usłyszeć
cokolwiek z jej ust, a gdy się odezwała nie wierzyłam w ani jedno słowo.
- Skąd o tym
wiesz? – oburzyłam się.
-
Podsłuchałam kiedyś jego rozmowę z tą dziewczyną. Niestety imienia nie
pamiętam, ale wiem jedno na pewno – coś pomiędzy nimi było.
- I nic z
tym nie zrobiłaś! Sam jesteś głupia! Nie powinnam tak mówić, ale wiesz, że to
prawda. Byłaś z nim, a on tymczasem miał również inną!
- Uspokój
się! – Summer krzyknęła na mnie zła. – Nie wiem czy był z nią, ale wiem, iż
żywił wobec niej jakieś uczucia.
-
Wywnioskowałaś to z jednej podsłuchanej rozmowy? Coś kręcisz. – pokiwałam z
niedowierzaniem głową.
- Mówię
prawdę Ann, przecież wiesz, że nie okłamałabym ciebie.
- Tak,
przepraszam.
I w tym momencie dzwonek przerwał
nam rozmowę. Udałyśmy się do różnych klas, ponieważ nie miałyśmy teraz razem
zajęć. Ogólnie w poniedziałki miałyśmy tylko jedną wspólną lekcję – angielski,
na którym nie siedziałyśmy razem, bo, jak to oznajmiła nam nasza nauczycielka,
powinniśmy się integrować i z każdym miesiącem zmienialiśmy miejsca.
Wchodząc do klasy nie spostrzegłam
nawet zamieszania jakie było przy biurku. Po prostu usiadłam pod oknem i
zaczęłam wpatrywać się spadające płatki śniegu. Nareszcie, pomyślałam mogąc sprowadzić w końcu myśli na inny tor.
Na ziemię sprowadził mnie dopiero
głos nauczycielki, która oznajmiła, iż sprawdziła nasze sprawdziany. To dlatego było tyle krzyku, zaśmiałam
się w duchu.
Po otrzymaniu kartki spojrzałam
przelotnie na ocenę. Wiedziałam, że będzie to B, więc nie musiałam nawet
otrzymywać potwierdzenia. Gdy klasa była jeszcze zajęta oglądaniem
sprawdzianów, otworzyłam zeszyt na samym końcu i zapisałam tylko jedno zdanie:
„Marzeniem niektórych ludzi jest bycie marzeniem drugiego człowieka”. Ilu z
nas, prostych osób, tak myśli? czy rzeczywiście tak jest? A może spora ilość
ludzi myśli wręcz odwrotnie i nie chce by tak było? Jak chcemy by było?
_____________________________
Po tak długiej przerwie jest rozdział. Znowu nic się nie dzieje, ale musi tak być przez kilka notek, wybaczcie to.
Skończyłam szkołę, mam już wolne prawie miesiąc i czekam teraz na wyniki. A Wy niecierpliwie czekacie zakończenia roku? Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz