Myślałam, że się nie doczekam!
Czas strasznie się dłużył. Jeszcze chwila i bym zwariowała, tak bardzo chciałam
już jechać na tę imprezę. Nawet zdawało mi się, że lekko przysnęłam. Gdy w
końcu usłyszałam jak ktoś zatrąbił, szybko zerwałam się z fotela i niczym wiat
torpeda popędziłam do wyjścia. Nie zdążyłam krzyknąć „wychodzę”, tak byłam
podekscytowana. Po drodze jak biegłam o mały włos nie zaliczyłam gleby. Po tym
szłam już normalnie, nie ma co się dziwić, do tej pory zastanawiam się jak
dałam radę biec w 15 cm szpilkach! Całe szczęście, że schowałam do torebki
balerinki. Po którejś z imprez wracałam boso, bo moje stopy odmawiały
posłuszeństwa i nie chciały dalej mnie prowadzić. Od tamtej pory nosze zapasowe
buty.
- Myślałam, że już się nie
doczekam! – zaśmiałam się do Summer.
- Ann, niecierpliwa jesteś. – dziewczyna
zrobiła to samo co ja. – Poznaj Ryan’a i Chris’a.
Podałam chłopakom dłoń, którą po
kolei uścisnęli.
- Justin’a już znasz.
- Justin?! – spytałam
zszokowana. – Wow, wcześniej ciebie nie zauważyłam.
- Aż tak mały jestem? Czy
niewidzialny? – zaśmiał się i odpalił samochód.
- Nie, nie. – zaprzeczyłam i
ponownie się zaśmiałam. – Sama nie wiem. Chyba tak po prostu nie zwróciłam
uwagi. – uśmiechnęłam się przepraszająco. Resztę drogi żadne z nas nie odezwał
się słowem.
Zaparkowaliśmy przed wielkim,
ba, ogromnym domem. Tak na dobrą sprawę do tej pory nie wiem do kogo wybrałam
się na imprezę. Lepiej żeby był to ktoś znajomy, bo w innym przypadku ja
dziękuję za bawienie się u nieznajomego, a co za tym idzie – masa obcych
twarzy. Jeśli tak będzie, to już wolałabym pójść do klubu. Ale mniejsza o to.
- U kogo ta impreza? – zapytałam
stojącego obok mnie Ryan’a.
- U mnie. – spojrzałam na niego,
a jego mimika twarzy mówiła sama przez siebie – jest dumny, że zorganizował
taką balangę.
- Wow, zaimponowałeś mi. –
szturchnęłam go łokciem w bok i ruszyłam do głównego wejścia.
Dziwi mnie fakt, że zostawił
dom, w którym była już spora grupa osób, i przyjechał po mnie. Przecież pod jego nieobecność nastolatki mogły
coś zrobić niechcianego w takiej chacie. Sami rozumiecie o czym mówię. Ale tak
– jego dom, jego sprawa, ja przyjechałam poszaleć.
Podeszłam do blatu, który
dzisiaj robił za mini barek. Przeglądnęłam co mają dobrego i zdecydowałam się
na whisky – Ballantines’a z colą i lodem. Uwielbiam tego drinka. Jak się również
okazało, osoba, która mi go podawała, okazała się być przystojnym brunetem o
zniewalającym spojrzeniu i uśmiechu.
- Jestem Annie, ale wolę jak
mówią mi Ann. A ty? – zapytałam.
- Daniel. Miło mi cie poznać.
- Mi również. – uśmiechnęłam się
uwodzicielsko. Chyba podziałało. – Jesteś znajomym Ryan’a?
- Można tak powiedzieć. A ty? –
chwycił kolejną szklankę i zaczął ją wycierać.
- Poznałam go jakieś dziesięć
minut temu. Ale znam jego kumpla – Justin’a.
- Aaa, chyba że tak. Inaczej nie
wiem czy dałaby radę wejść.
- To nie wystarczy, że znam
osobę, która go zna? – pociągnęłam przez rurkę kolejną dawkę alkoholu.
- Nie wystarczy. – zaśmiał się –
Żartuję.
- Ha ha. Bardzo śmieszne. –
wypiłam do końca drinka i odeszłam w stronę salonu. Coś czuję, że nie raz
jeszcze tego wieczoru porozmawiam sobie z Danielem.
Usiadłam na kanapie i
rozglądałam się po zapełnionym przez nastolatków salonie. Większość osób
tańczyła, nieliczni podpierali ściany sącząc przy tym jakiś napój, pewnie
alkoholowy. Oprócz mnie na kanapie siedziały jeszcze dwie dziewczyny zawzięcie
rozmawiające ze sobą. Postanowiłam im nie przeszkadzać i obróciłam się tyłem do
nich.
Rozejrzę się trochę po domu. W końcu jestem tutaj pierwszy raz, a Ryan
chyba się nie obrazi jak trochę połażę, pomyślałam i wstałam. Przeszłam
przez salon, ledwo taki był ścisk, i skierowałam się na schody. Szybko po nich
weszłam, nie chciałam by ktokolwiek mnie zobaczył. Gdy znalazłam się na górze,
spojrzałam w prawo, potem w lewo i ruszyłam.
Przechodząc obok jednych drzwi,
spostrzegłam, że są uchylone, więc podeszłam do nich i lekko je pchnęłam. Od
razu można domyślić się co ujrzałam – wielkie łóżko, a na nim obściskującą się
parę, jeszcze. Szybko się wycofałam i przymknęłam drzwi. Chciałam już odejść,
ale coś mnie ruszyło i uchyliłam je ponownie. Chłopak był już w całkowicie
innej pozycji, niż minutę temu – leżał na dziewczynie, a one cicho śmiała się. Nie
widziałam kto to jest, ale powoli zaczęłam się domyślać, że to Justin i Summer.
Spuściłam na chwilę wzrok, a gdy ponownie spojrzałam na parę, byli już w samej
bieliźnie. Szybcy są, pomyślałam.
Więcej nie chciałam już nic widzieć, tyle wrażeń jak na jeden wieczór mi
wystarczy. Obróciłam się i wpadłam na kogoś. Ten ktoś szybko zatkał mi usta bym
nie krzyczała lub piszczała. Serce strasznie mi waliło, myślałam, że za chwilę
wyskoczy mi z piersi. Spojrzałam na twarz tego kogoś i kogo ujrzałam? Nie kogo
innego jak Justin’a.
- Ładnie tak podglądywać? –
zapytał uśmiechając się przy tym wrednie.
- Nie, ale myślałam, że to ty i
…
- To źle myślałaś. Chodź. – nie
zdążyłam nawet zaprzeczyć, a on złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Po kolei sprawdzał czy pokoje są
otwarte. Zaczęłam się go bać, ponieważ wyczułam od niego alkohol, a to niczego
dobrego nie wróży.
Za piątym razem udało mu się
otworzyć drzwi. Weszliśmy do środka, w którym panowała egipska ciemność.
Kompletnie nic nie widziałam. Justin dopiero po chwili znalazł włącznik
światła. Od razu zrobiło się lepiej. Rozejrzałam się po dość dużym pokoju i nie
mogłam wyjść z podziwu.
- To pokój jego starych. –
oznajmił chłopak i zakluczył drzwi.
- Po co to zrobiłeś? – spytałam
wskazując drzwi.
- Żeby nikt nam nie
przeszkadzał. Wiesz jacy są pijani ludzi. – pokręcił głową i przeszedł przez
pokój. Usiadł na łóżku. – Chodź koło mnie. – poklepał miejsce koło siebie. W
pierwszej chwili zawahałam się co mam zrobić – czy uciekać czy zostać. Wybrałam
drugą opcję.
- Gdy weszłam od razu
uciekliście mi gdzieś. Myślałam, że zapoznacie mnie z kilkoma osobami, a tu
nic. Zostałam sama.
- Sorry, S mnie pociągnęła na
parkiet. A później to już ciebie nie było widać. Co właściwie robiłaś na górze?
- Chciałam się trochę rozejrzeć.
– poprawiłam się i usiadłam trochę bliżej brzegu łóżka.
- A to drugie?
- Jakie drugie? – zapytałam
chociaż doskonale wiedziałam o co mu chodzi.
- To, na czym cie przyłapałem.
- Miałam już odejść. Już ci
przecież powiedziałam, myślałam, że to wy. – spuściłam głowę, bo czułam jak
moje policzki robią się czerwone.
- Po tamtej akcji na wycieczce
do niczego między nami nie doszło. Masz świadomość, że to twoja wina? – chłopak
niebezpiecznie przybliżył swoją twarz do mojej.
- Tak, mam. Ale ja się o nią
martwię… - ledwie wydukałam.
Poczułam jak jego oddech
delikatnie omiata moja szyję. Mimowolnie po ciele przeszły mnie przyjemne
dreszcze. Nie umkło to uwadze Bieber’a.
- Podoba ci się? – wymruczał do
mojego ucha.
Pokiwałam twierdząco głową, bo
nie byłam w stanie powiedzieć prostego „tak”. Przerażona tym, co może stać się
za chwilę, spojrzałam na niego, a raczej w jego czekoladowe tęczówki, które
hipnotyzowały pewnie każdego. Wydawało mi się nawet, iż znalazłam się w fabryce
czekolady, co niemal natychmiast spowodowało, że nabrałam ochoty na coś
słodkiego.
- Mogę cie pocałować? – spytał
szeptem.
- Nie. – wydukałam.
- Dlaczego? – wyglądał na
rozczarowanego. I rzeczywiście taki był.
- Masz dziewczynę, a ona jest
moją najlepszą przyjaciółką.
- Jeden pocałunek nic nie
zmieni. Nic się nie stanie, przecież wiesz. Już raz posmakowałem twoich ust,
pamiętasz?
I jak za dotknięciem magicznej
różdżki przed moimi oczyma pojawiła się tamta chwila. Pragnęłam tego, znowu,
ale wiedziałam, że nie mogę, po prostu nie mogę.
Wyswobodziłam się z objęcia
chłopaka i wstałam. Podeszłam do drzwi i chciałam je otworzyć, lecz się
powstrzymałam. Justin cały czas mnie obserwował, nic nie mówił, nawet się nie
ruszał.
Szybkim krokiem wróciłam do
niego i niemalże drapieżnie wpiłam się w jego malinowe usta.
O tak, jednak uległam. I bardzo
mi się to podobało. Jesteśmy sami, więc będziemy wiedzieć o tym TYLKO my. No
chyba, że któreś z nas komuś powie. Jednak tym kimś na pewno nie będę ja.
Oderwałam się od ust chłopaka i
spojrzałam mu w oczy. Przepełnione były pożądaniem. Przegryzłam dolną wargę i
uśmiechnęłam się.
- Hm, jednak się skusiłaś. –
odpowiedział mi tym samym.
- Nie mogłam się powstrzymać.
Doskonale o tym wiedziałeś, że ci ulęgnę. – wplotłam lewą dłoń w jego
niesfornie ułożone włosy. – Jak i każda inna… - dodałam ciszej.
- Ej, co jest? – wpatrywałam się
w jego włosy, czasami bawiąc się kosmykami.
- Słucham? Mówiłeś coś? –
spytałam udając, że nie słyszałam jego pytania.
- Tak, pytałem co jest. –
położył dłonie na mojej talii i przysunął mnie do siebie.
- Nic mi nie jest. Po prostu
wyłączyłam się na chwilę, a gdy to robie, czasami mam smutną minę lub jakąś
dziwną. – uśmiechnęłam się najlepiej jak tylko potrafiłam chcąc by uwierzył w
to, co powiedziałam przed chwilą. – Mam nadzieję, że pozostanie to między nami.
- Jasne.
Usiadłam na Justin’a okrakiem
wplatając drugą dłoń we włosy; Bieber nadal trzymał ręce na mojej talii, które
po chwili przeniósł gdzie indziej. Jedną wodził po plecach, a drugą, podobnie
jak ja, wplótł w moje włosy.
Spojrzałam na jego twarz, z
której nie schodził uśmiech. Pieprzyk w okolicy ust dodawał mu zajebistości,
której i tak miał już sporo. Pocałowałam Justin’a w kącik ust, a następnie
ugryzłam delikatnie w dolną wargę. Cicho jęknął, chyba mu się spodobało, pomyślałam. Zrobiłam to ponownie, lecz od
razu po tym włożyłam mu język do buzi. Oczywiście bez przesady. „Odkleiłam” się
od niego, a następnie pchnęłam. Zapomniałam, że mnie trzymał, w skutek czego
również i ja poleciałam. Leżałam na nim błądząc dłonią przez koszulkę po jego
klatce piersiowej. Miałam straszną ochotę ściągnąć ją, ale jakaś siła
powstrzymywała mnie przed zrobieniem tego. Chciałam zobaczyć co ukrywa pod
koszulką. Aż zaczęłam sobie nawet wyobrażać. Ale szybko powróciłam do
rzeczywistości. Jego głos właśnie sprowadził mnie na ziemię…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz