niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 3


Drogi pamiętniku,

Podjęłam dobrą decyzję, że zacznę wylewać swoje myśli na kartki papieru. Od tej chwili, znaczy się od chwili, w której pocałowałam Bieber’a, nie mogę mówić wszystkiego Summer. To boli, bo tak być nie powinno. Ona jest jedyną osobą, której mogę powiedzieć wszystko. Raczej MOGŁAM. Teraz chyba nie spojrzę w jej oczy tak, jak zawsze to robiłam. W nich odnajdywałam spokój.  Albo się przyznam i będę spokojniejsza, chyba, albo będę ukrywać to do końca. Nie wiem co wybrać. I nie ma mi kto pomóc. Bra…
               
                Szybko zamknęłam zeszyt, bo usłyszałam zbliżające się kroki. Schowałam go pod poduszkę i jak gdyby nigdy nic, przeglądałam czasopismo.
                Leniwie podniosłam głowę i ujrzałam mamę.
                - Stało się coś? – zapytałam bez odrobiny jakiejkolwiek
                - Nie. A właściwie to tak. – Megan usiadła na fotelu. – Mamy ogromny problem. – spojrzałam na nią badawczo. – Chodzi o to, że nie idzie mi z firmą i muszę ją oddać, a co za tym idzie… - przerwała na chwilę - … będziemy musiały się wyprowadzić i znaleźć jakieś inne mieszkanie. – spuściła głowę, a ja nie mogłam uwierzyć w słowa, które przed chwilą wypowiedziała.
                Nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli. Kolejna tragedia. Chyba powoli moja psychika wysiada.
                - Możemy coś zrobić? – spytałam niemalże błagalnie. – A tata żadnych pieniędzy nam nie zostawił?
                - Zostawił. Ale ta suma na długo nie wystarczy. Muszę znaleźć inną, dobrze płatną pracę. A to nie będzie łatwe. – kobieta posmutniała jeszcze bardziej.
                - Mamuś. Będzie dobrze. Poradzimy sobie, zobaczysz. – przytuliłam ją najmocniej jak tylko potrafiłam.
                - Ann… muszę powiedzieć ci coś jeszcze.
                Wystraszyłam się, bo mówiła to tak poważnym tonem.
                - Jestem w ciąży.
                Osłupiałam.
                - Naprawdę? Nie wierzę! To wspaniale! Będę miała siostrzyczkę lub braciszka! – pocałowałam ją w policzek.
                Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i postanowiłam odwiedzić Mel. Dawno nie byłam u niej, a przecież powinnam. Obiecałam to Chuck’owi. A ja zawsze dotrzymuję obietnic.
                W szybkim tempie zjadałam, umyłam zęby, przebrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Chwyciłam telefon, klucze od domu i samochodu oraz prezent dla małej. Po cichu zeszłam na dół. Opuściłam dom migiem i już spokojniejszym krokiem udałam się do garażu. Odpaliłam samochód i ruszyłam do Mel.(…)

                - Jak miło cie widzieć. – uśmiechnęła się na powitanie. Delikatnie uściskałam ją i weszłam do środka.
                - Ciebie również miło widzieć. Przepraszam, że ostatnio do ciebie nie zaglądałam. Ale sama rozumiesz, śmierć ojca nie pozwoliła mi na to. – uśmiech zszedł mi z twarzy. Zrobiłam się trochę posępna; trwało to tylko chwilę.
                - Oczywiście, że rozumiem.
                - Dziękuje, że przyszłaś na pogrzeb. To było naprawdę bardzo miłe z twojej strony.
                - Dobrze, że przyszło wiele osób. Nikt nie pytał się kim jest ta dziewczyna z dzieckiem?
                - Nie obiło mi się o uszy. A gdzie mała? – rozejrzałam się po pokoju.
                - Annie! Ciocia przyjechała! Chodź do nas.
                Po chwili w pokoju ukazała się drobna postać. Dziewczynka ubrana była w różową sukienkę, którą jej podarowałam. Wyglądała w niej słodko. Gdyby tak Chuck mógł ją ujrzeć.
                - Ciocia! – krzyknęła mała. Wystawiłam ręce i tylko czekałam aż wskoczy mi w ramiona. Biegła krzycząc radośnie. Prawie upadła co wywołało u nas napad śmiechu.
                - Ciocia ma cos dla ciebie. – uśmiechnęłam się zapominając o wszelkich problemach.
                - Cio? – zapytała klaskając w dłonie.
                - A o czym mówiłaś mi ostatni raz? – posadziłam Annie na fotelu i udałam się do przedpokoju. Wzięłam duże pudło i wróciłam z powrotem.  Od razu położyłam je przed dziewczynką i kiwnęłam głową by je otworzyła. Miała z tym problem, więc Mel pomogła jej. A starałam się je zapakować tak, by mogła je otworzyć sama; - I jak? – zapytałam przyglądając się dokładnie małej.
                - Jeśt śliczny! – krzyknęła i pobiegła chyba do swojego pokoju; chwilę później wróciła z lalkami. Zaczęła się bawić, a my wstałyśmy i wyszłyśmy na zewnątrz.
                - Na mnie już czas. Matka pewnie będzie zaraz dzwonić gdzie wzięłam samochód. A od jakiegoś czasu staram się jej unikać, wiesz, po śmierci stała się trochę zimna, szybko się denerwuje, a teraz jest jeszcze w ciąży. – schowałam twarz w dłonie. Mimowolnie łzy zaczęły ściekać po moich policzkach. Melanie przytuliła mnie mocno. – Dziękuje. – wychlipałam – Pożegnam się jeszcze tylko z Annie i będą jechać.
                Weszłam z powrotem do środka. Stanęłam w progu pokoju i obserwowałam dziewczynkę. Ciekawe czy pyta mamy gdzie jest jej tatuś. Nigdy Go nie widziała i nie ujrzy. Mam nadzieję, że Mel znajdzie tak samo wspaniałego mężczyznę jak Chuck. Oby. A jeśli znajdzie kogoś nieodpowiedniego, postaram się wtedy, by ten związek skończył się jak najszybciej.
                Poczułam dłoń na ramieniu. Obróciłam głowę w lewo. Delikatnie się uśmiechnęłam, chyba mi to nie wyszło, bo twarz Mel zmieniła się. Posmutniała.
                - Annie, Annie, chodź do cioci. Ciocia już musi jechać, pożegnaj się z nią. – Melanie rozkazała dziewczynce, która od razu podbiegła do mnie.
                - Dziękuję ciociu! – pocałowała mnie w policzek.
                - Nie ma za co kochanie. – przytuliłam ją mocno. (…)


…kuje mi jej osoby. Ach, co ja w ogóle wygaduje! Jak mi jej brakuje, jak przecież mogę zadzwonić i umówić się z nią. I tak zrobię, właśnie tak. I powiem jej prawdę. Nie ważne czy mnie zwyzywa, czy plunie w twarz, czy uderzy. Będzie mi się należało.
A co do tej sprawy z kasą. Chyba wiem jak będę mogła pomóc. Nie ważna jaką cenę za to zapłacę, ale pomogę. Muszę. Została mi tylko ona.
               
Dopisałam w pamiętniku i schowałam go do szafki z bielizną. Tam raczej nikt nie zagląda. Mam taką nadzieję. Z torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Summer.
- Kochanie jesteś zajęta? – spytałam od razu jak odebrała.
- Nie jestem. Wpadaj jak chcesz. – rozłączyłam się i zdążyłam w biegu jeszcze chwycić klucze.
Pod jej domem byłam w niecałe cztery minuty. Fakt, mogłam się przejść, bo to zaledwie trzy przecznice ode mnie, ale wolałam być jak najszybciej. Z oddali ujrzałam jej domek. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. (http://www.dobredomy.pl/projekt/ariadna). Zaparkowałam na podjeździe, wyszłam, zamknęłam auto i szybkim krokiem ruszyłam do wejścia. Zapukałam kilkakrotnie po czym otworzyła mi niewysoka kobieta w średnim wieku – mama S.
- Dzień dobry pani Gabriel.
- Witaj Annie. Sam mówiła, że będziesz lada chwila. Proszę, wejdź. – ruchem ręki zaprosiła mnie do środka. Zdjęłam buty mimo zaprzeczeń pani Blight, a następnie udałam się po schodach na pierwsze piętro. Zapukałam ponownie i weszłam do oazy Summer.
Pokój świetny. Całkowite przeciwieństwo mojego – ściany koloru białego, meble to samo. Tylko sofa czarna oraz narzuta i czarno-biały dywan. Po prostu uwielbiam te pomieszczenie! (http://www.google.pl/imgres?q=pokoje+nastolatek&hl=pl&biw=1366&bih=639&tbm=isch&tbnid=9HXxmKUCQtbjOM:&imgrefurl=http://mieszkam.gratka.pl/artykul/956-1-z-pomoca-architekta-przez-dorastanie-corki8230.html&docid=5CfL83LP3qWCvM&w=732&h=488&ei=O7daToj5DMqUswaVmejOCg&zoom=1&iact=hc&vpx=1058&vpy=278&dur=387&hovh=101&hovw=149&tx=151&ty=83&page=4&tbnh=101&tbnw=149&start=73&ndsp=29&ved=1t:429,r:13,s:73). Usiadłam na łóżku, dłonie założyłam na piersiach i ze smutną miną wpatrywałam się w Summer. Dziewczyna wyczuła, że coś jest nie tak. Od razu podeszła i przytuliła mnie mocno.
- Musze ci coś powiedzieć. Tylko proszę, nie krzycz na mnie.
- To będzie zależało od tego co usłyszę, ale już wiem, że to coś nieprzyjemnego.
Dreszcze przeszedł mnie po plecach.
- Całowałam się z Justin’em. – nie miałam odwagi spojrzeć w jej oczy. Nadal mnie przytulała, a jej oddech był nieregularny. Bałam się co będzie za chwilę. Ale nic się nie działo. Byłam w totalnym szoku! Myślałam, że zacznie wyzywać mnie od najgorszych, że nie jestem w takim razie jej przyjaciółką jak robię takie rzeczy z jej chłopakiem. – Powiedz coś. – szepnęłam cicho.
- Co mam powiedzieć? – zapytała tak spokojnie.
- No nie wiem. Może zapytaj się dlaczego to zrobiłam, każ mi wyjść i więcej się do ciebie nie odzywać po tym co zrobiłam.
- Głupia jesteś. – zaśmiała się – Nie mam powodu by takie coś robić.
- Jak to nie? – ożywiłam się – Całowałam się z twoim chłopakiem, a ty nawet nie przejęłaś się tym! To raczej nie jest normalne.
- Wiesz co? - pokręciłam przecząco głową – Nawet chciałam ci zaproponować to, być go pocałowała.
- Słucham? Chyba się przesłyszałam. Muszę umyć uszy zanim przyjdę do ciebie następnym razem. Albo ty do mnie. – udawałam, że przetykam uszy. (wiecie, jak jest zmiana ciśnienia to tak robicie palcem ;d dobra, nie potrafię wytłumaczyć ;d)
- Oj Annie, Annie… nigdy nie lubiłam się dzielić rzeczami, ale to moje to i twoje. Nawet po części Justin. Mogę się nim podzielić.
Spojrzałam na nią jak na totalną wariatkę i wybuchłam tak głośnym śmiechem, że pani Gabriela wpadła po pokoju.
- Wszystko w porządku? – zapytała wycierając ręce w fartuszek.
- Oczywiście mamuś. Opowiedziałam Ann śmieszny kawał. – kobieta wyszła kręcąc głową z dezaprobatą i coś mrucząc pod nosem.
- Jesteś nienormalna mówiąc takie rzeczy. W ogóle jak możesz tak mówić? – poprawiłam się na łóżku. Od śmiania się prawie spadłam z niego.
- Traktuję cie jak siostrę, której nigdy nie miałam. Boże, ile bym dała mieć ją, czyli ciebie, niż takiego brata. – wywróciła teatralnie oczami i uśmiechnęła się.
- Zapamiętam to. A tak poza tym, to – tu ściszyłam głos – jak tam, no wiesz, z tym co kiedyś wam przerwałam.
- Chodzi ci o seks? Do niczego jeszcze między nami nie doszło. Jakoś nie było okazji.
- A wczorajsza impreza?
- Myślisz, że chciałabym po pijaku kochać się później nic nie pamiętając? A od czasu powrotu z wycieczki nie mieliśmy za bardzo czasu. Jeszcze ta sprawa z tobą… martwiłam się i nie chciałam nic robić, wiedząc, że ty cierpisz.
- To, to, to… - zabrakło mi słów.
Czy ona właśnie powiedziała, że nie kochała się ze swoim chłopakiem tylko dlatego, że ja byłam w pewnym stopniu załamana? Nie, ona naprawdę  nie mogła ich wypowiedzieć. Przecież… to znaczy… to znaczy, że ona aż tak bardzo mnie kocha? Nie wiem czy ja byłabym w stanie zrobić coś takiego, dla kogokolwiek.
- To niesłychane. Ale czemu? Nie rozumiem, chociaż próbowałam to zrobić.
- Już ci powiedziałam, jesteś dla mnie jak siostra. – położyła dłoń na moim ramieniu; nakryłam ją swoją. – Razem z tobą cierpiałam. Pomimo tego, że nie chciałaś nawet ze mną rozmawiać, ba nie tylko ze mną, ale i ze wszystkimi, ja powoli miałam tak samo. Nie wiem czemu, może dlatego, że ty dajesz mi wszystko, czego pragnę od przyjaciela. A dajesz nawet więcej, chociaż nie jesteś tego świadoma. – spojrzałam na nią kątem oka. Po chwili łza spłynęła po moim policzku.


Teraz pozostaje mi tylko pomóc mamie,  sobie i mojej nienarodzonej siostrze lub nienarodzonemu bratu.
Już nawet wiem jak.
Muszę wybrać się tylko na zakupy i do dzieła…

1 komentarz:

  1. Jak ona mogła jej to wybaczyć? ;oo to znaczy mogła jej wybaczyc ale tekst co moje to twoje wbił mnie w fotel( no dobra w lóżko bo fotela nie mam) Przecież takimi słowami zapewnila, że ona go nie kocha, w ogóle WTF?

    OdpowiedzUsuń