„Zawsze chcemy nadać jakieś imię naszej samotności.”
—Jonathan Carroll
Śpiąc w płomieniu
-
Spakowany? – spytała Pattie Justina stojąc w drzwiach.
- Je.. Jeszcze trochę. –
odpowiedział siłując się z zamkiem.
- Poczekaj, pomogę Ci. – chłopak
spojrzał na kobietę, która uśmiechała się od ucha do ucha.
Pattie
kucnęła obok syna i razem z nim próbowała zapiąć przepełnioną rzeczami torbę.
Po chwili udało się im.
- Nareszcie. – chłopak szepnął
siadając na walizce. – Myślałem, że nie dam rady.
- To dlaczego nie wołałeś?
- No wiesz, chciałem sam. W końcu
jestem już duży. – zaśmiał się i wstał. Podszedł do łóżka, na którym leżał
plecak. Wrzucił jeszcze do środka iPod’a, gumy, portfel i był gotowy do
wyjazdu. Ostatni raz zilustrował pokój. Musiał być pewien, że wziął wszystko.
Chwycił najpierw jedną walizkę i powoli zszedł po schodach stawiając ją w
przedpokoju. Wrócił z powrotem na górę i zniósł drugą. Otarł pot z czoła i
spojrzał się na Kennego, który był rozbawiony całą sytuacją.
- Nie ciesz tak mordy, tylko łap
za walizki i włóż do auta. – stanął z założonymi rękoma na piersi i czekał na
reakcję ochroniarza.
Murzyn
dalej śmiejąc się uczynił jak mu kazał jego podopieczny. Wyszedł trzymając
walizki i nie czując jakiegokolwiek ciężaru.
- Justin! – Pattie popatrzyła
groźnie na syna. – Jak Ty się wyrażasz do starszego? – spytała.
- My tak zawsze. – chłopak
spuścił głowę. Nie mógł wytrzymać tego przenikliwego spojrzenia kobiety.
- Synu, synu. – pokręciła
przecząco głową i wyszła na zewnątrz.
Justin
zrobił to samo. Mimo, że był już maj, to pogoda nie zawsze dopisywała.
Dzisiejszego dnia było zimno, więc chłopak nałożył na siebie bluzę i dopiero
wtedy mógł zakluczyć drzwi i udać się do auta.
Jadąc,
Justin spoglądał przez szybę. Nie wyjechali jeszcze z miasta. Na każdym kroku
widział fanki, które biegły za autem.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i otworzył okno.
- Cześć dziewczyny. – pomachał do
tłumu dziewczyn i czym prędzej zamknął je z powrotem. Pisk i płacz radości
fanek rozbawił Bieber’a. Natarły na samochód, uderzały go, a Justin zamiast się
tym przejmować, śmiał się w niebogłosy.
- Bieber. – Scooter skarcił
chłopaka. – Teraz nie dadzą nam spokoju do czasu aż wyjedziemy z miasta. Albo i
dłużej. – dodał.
- Nie moja wina, że niektóre są
piękne. - Justin rozmarzył się. -
Mógłbym je wszystkie o… - spojrzał na matkę, której mina nie wróżyła
niczego dobrego.
- No dokończ. Mógłbym je o.. –
Pattie złapała syna za ucho.
- Auć, mamo! To boli! – chłopak
chwycił rękę rodzicielki.
- Nie wierzgaj tak, bo będzie
bardziej bolało. – posłała mu chamski uśmieszek.
- Proszę puść. – popatrzył się na
rodzicielkę niewinnym spojrzeniem.
- Jak dokończysz.
- Mógłbym je wszystkie oglądać i
nie mógłbym się nadziwić ich urodzie. – zmyślił na szybko. Może nie jest to
dopracowane kłamstwo jak to ma zawsze z zwyczaju robić, ale z bólu nie mógł
wymyślić lepszego.
Pattie
nie do końca uwierzyła synowi, ale w końcu jest już nastolatkiem i ma swoje
potrzeby. Puściła go i usiadła bliżej
Scooter’a zaczynając rozmowę z nim.
Justin
pomasował bolące ucho. Wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz. Całe
czerwone. Zabije. –
spojrzał wściekle na rodzicielkę. Chciał schować z powrotem, ale dostał sms-a:
„Stary, już mówią o tym, że dziewczyny o mały włos nie zdemolowały
Twojego auta! Christian ”. Justin zachichotał i nie odpisując koledze, oparł głowę o szybę. (…)
Szedł
ciemną uliczką. Nie wiedział dokąd zmierza. Szedł po prostu przed siebie. Nie
zważał na mrok jaki go otaczał. Na to, że trząsł się z zimna. Posuwał się
zdecydowanym krokiem. Nie bał się. Nie bał się niczego. Nie rozglądał się
dookoła. Był ciekawy tego, co czeka go na końcu. Przyspieszył. Chciał już się
dowiedzieć. Zaczął biec. Chociaż nogi powoli odmawiały mu posłuszeństwa, biegł
dalej. Przystanął. Jeden krok dzielił go od poznania prawdy. Wykonał go, a to
co zobaczył nie zdziwiło go. Wręcz przeciwnie, był rozczarowany. Ta dziewczyna
go prześladuje…
- Justin, jesteśmy. – Pattie położyła dłoń na ramieniu
śpiącego chłopaka. – Wstawaj. – potrząsnęła nim. Bieber uniósł leniwie powieki,
przetarł oczy i podniósł się do pozycji siedzącej. Rozmasował bolący kark i
ziewnął.
- Która godzina? – zapytał nadal
śpiący.
- 3 nad ranem. – Justin wybałuszył oczy
i czym prędzej wyszedł z auta. Przeciągnął się i ruszył w stronę wejścia do
hotelu.
Podszedł
do recepcji. Za ladą siedziała piękna szatynka o nieziemsko zielonych oczach.
Od razu w głowie chłopaka zapaliła się zielona lampka. Uśmiechnął się
uwodzicielsko, przeczesał dłonią włosy i lekko je zmierzwił.
- Dzień dobry. – pokazał rząd
śnieżnobiałych zębów.
- Dzień dobry. – dziewczyny dopiero
teraz spojrzała na Biebera. – Ty, ty jesteś Justin Bieber? – szybko wstała i
omijając ladę podeszła do gwiazdy. – Mogłabym dostać autograf? – spytała
wpatrując się w niego jak w obrazek.
- Jasne, nie ma sprawy. Daj tylko jakąś
kartkę czy coś. – Emily, bo tak nazywała się recepcjonistka, nie wykonała
żadnego ruchu.
Justin
cofnął się odrobinę od dziewczyny, która stała nadal jak zahipnotyzowana.
- Emily. – szepnął. – Emily. –
powtórzył głośniej. – Mamo, idźmy na górę. – zwrócił się do rodzicielki.
- To będzie niestosowne zostawiając ją
w takiej – wskazała ręką. – pozycji. – zakończyła.
- Popatrz się. – Bieber pomachał
dziewczynie przed oczyma dłonią. – Nic. – podszedł do Pattie. – Gdzie Kenny? –
zapytał.
- Na górze. Pokój 303.
- A ja gdzie?
- 304.
– nic nie odpowiadając matce, udał się w stronę windy. Nacisnął 9 i
winda ruszyła wolno w górę.
Rzucił
się na łóżko opadając bezwiednie. Wtulił twarz w poduszkę i ponownie zasnął nie wiedząc nawet kiedy.
***
-
S, co teraz mamy? – Ann położyła głowę na kolanach koleżanki.
- Historia. Będzie pytać, lepiej się
przygotuj. – Sam spojrzała w dół na brązowowłosą.
- E tam gadasz. Nas nie będzie. –
zamknęła oczy.
- Nie. Jednak będzie. – Summer widząc,
że Annie otwierała buzię by zaprzeczyć, szybko dodała. – Podpadłyśmy jej
ostatnio.
- Pewnie już o tym zapomniała. – Ann
uśmiechnęła się. – Ale skoro mówisz to zgłośmy nieprzygotowanie.
- Nie wiem czy jeszcze mam. Ostatnio
chyba wykorzystałam.
Annie pokręciła przecząco głową.
- Chciałaś zgłosić, ale powiedziałam Ci
żebyś tego nie robiła. – podniosła się do pozycji siedzącej. – Idziemy pod
klasę? – zapytała.
- Yhym. – Summer zeskoczyła z parapetu
i założyła plecak.
- Ej! Poczekaj! – Ann musiała krzyknąć
by dziewczyna na nią poczekała. – Śpieszy Ci się? – zapytała stojąc już obok
niej.
- No a jak. Historia to poważny
przedmiot. Chcę się dowiedzieć wielu rzeczy o naszym wspaniałym kraju. –
Summer zatrzymała się i zasalutowała.
- Co to było? – Ann uniosła jedną brew
do góry i w dziwny sposób patrzyła się na koleżankę. – Lepiej będzie jak odejdę
od ciebie na co najmniej dwa metry. – co powiedziała, to uczyniła. – Jeszcze
pomyślą, że się znamy. – zasłoniła usta dłonią powstrzymując śmiech.
- Przestań. Żartuję sobie. – dziewczyna
podbiegła do brązowowłosej śmiejąc się. – Już będę normalna.
- Ty nigdy nie będziesz normalna. – po
tych słowach szatynka dostała w żebra. – Auć! Zabolało.
- Masz za swoje. – Sam wystawiła język.
Przekomarzałyby
się jeszcze tak długo, ale zadzwonił dzwonek. Czym prędzej udały się pod salę,
która była piętro wyżej. Na szczęście nauczycielki nie było. Inaczej poszłyby
do odpowiedzi i w skutek czego dostałyby jedynkę.
Usiadły
w ławce pod oknem i w ciszy, która była cudem, siedziały wyczekując pani Stark.
Po
kilku minutach do sali weszła nauczycielka. Wysoka kobieta w średnim wieku.
Ubrana jak zwykle – zwyczajnie, ale wyjątkowo jak na taki wiek. Jej smukłą
talię oraz piękne i zgrabne nogi delikatnie podkreślała czarna, skórzana
spódnica do kolan. Czerwona koszula z krótkim rękawem idealnie dopasowana,
podkreślała jej piersi. A dekolt wycięty w trójkąt przyciągał wzrok każdego
mężczyzny – bez wyjątku.
Jej
długie czarne włosy opadały delikatnie na ramiona, a błękitne oczy wesoło
spoglądały na otaczający ją świat.
- Dzień dobry. – położyła dziennik na
biurku, a klasa usiadła równo z powrotem do ławek. – Jako, że zakończenie roku
szkolnego zbliża się wielkimi krokami, postanowiłam, iż może wybierzemy się na
wycieczkę.
Po
klasie przeszedł cichy szum zadowolenia uczniów.
- Ale nie teraz o tym. Jak
zauważyliście – spojrzała po klasie. – albo nie, - dodała po chwili. – że nie
ma wśród nas Justin’a. Dzisiaj rano wyleciał do Europy w trasę koncertową promującą
jego płytę. – Stark usiadła na krześle za biurkiem. – Nie będzie go przez
tydzień lub dwa, z tego co mi przekazano. – otworzyła dziennik na liście
uczniów. – Dlatego też, jedna osoba z waszej klasy zaniesie mu, po jego
powrocie, notatki.
Jedna
część klasy, którą były plastiki, czym prędzej uniosły ręce do góry chcąc się
zgłosić.
- Johnson, Burney, Carlson, Clein – wy odpadacie. To musi być osoba odpowiedzialna oraz
pilna. – dziewczyny oburzone założyły ręce na piersi lub wyciągnęły lusterko.
Pozostała
część klasy widząc co zrobiły, wybuchła niepohamowanym śmiechem. A najbardziej
z nich wszystkich śmiała się Ann. Nie umknęło to uwadze nauczycielki.
- Mamy już osobę – chętną. – kobieta
zaśmiała się. – Będzie nią panna Penny. – Annie po usłyszeniu swego nazwiska
momentalnie uspokoiła się. Wpatrywała się w nauczycielkę jak zahipnotyzowana.
Po chwili jednak opamiętała się i otworzyła usta i wstała.
- Proszę pani.
- Tak? – kobieta leniwie podniosła na
nią wzrok.
- Czy nie mogłaby pani zmienić mnie? Nie
za bardzo z Justinem – imię przeszło jej przez gardło ciężko. – przepadamy za
sobą, a poza tym nie znamy się. Nie rozmawiamy ze sobą i oboje chcemy, by tak
zostało.
- No to będzie idealna okazja do tego
byście się w końcu poznali i polubili, nieprawdaż? – zapytała.
- Może i tak, ale nie będzie to dobry
pomysł. Jest wielu chętnych do tego.
- Tak, tak. To niech zajmie się tym
twoja koleżanka z ławki.
- Summer? – wspomniana wstała żywo z
krzesła.
- Oczywiście, zajmę się tym.
- Dobrze. A więc sprawa zakończona.
Annie
opadła na krzesło niezbyt zadowolona obrotem sprawy. Chciała, by jej koleżanka
trzymała się jak najdalej od tej kreatury, jaką zwany jest przez nią Justin
Bieber.
- Oszalałaś? – wysyczała w stronę Sam.
– Dlaczego?
- Nie zaszkodzi zapoznać się z nim. A
jak okaże się miłym, wrażliwym chłopcem? – dopiero po tym spojrzała w oczy Ann,
w których szalała złość. – Nie patrz się tak. Chcę go poznać.
- Pamiętaj, że to wróg.
- Twój tak, mój raczej nie. –
skwitowała.
Ann
do końca lekcji nie odezwała się do Summer, chociaż ta kilka razy próbowała
nawiązać kontakt. W ciszy opuściły klasę i udały się do swoich szafek.
Paczka
Justin’a, a dokładniej: Chris, Chaz oraz Jeydon, uważnie obserwowali ruchy
dziewczyn. Od pewnego chłopaka, który siedział przed nimi w sali dowiedział
się, że pokłóciły się o ich kumpla.
- To cenna informacja. – rzucił Chaz do
pozostałych.
- JB będzie zadowolony z tego. Kto
dzwoni? Ja nie mam kasy. – Jey podrapał się po głowie. – Starzy nie chcą dać mi
kasy, a sam nie mam.
- Ja zadzwonię. – w końcu odezwał się
Chris, który cały czas spoglądał na Ann i Summer.
Bieber
odebrał po czwartym sygnale.
- Siema stary.
- Siemano.
- Nie przeszkadzamy? – Justin usłyszał
w słuchawce Jey’a.
- Jasne, że nie. Po co dzwonicie? –
zapytał.
- Mamy ważną informację.
- Nawijaj.
- Przed chwilą dowiedzieliśmy się od
jakiegoś gościa, który chodzi z tobą do klasy, że Ann i Summer pokłóciły się.
- I co z tego?
- Poczekaj, to nie wszystko. Daj mi
skończyć. – Chaz i Chris parsknęli śmiechem. – A wy z czego rżycie?
- Z niczego. Mów dalej. – chłopcy
popatrzeli po sobie i ruszyli w stronę bufetu po jedzenie.
- Idioci. – skwitował Jey i
kontynuował. – No więc na czym skończyłem?
- Na tym, że się pokłóciły. –
odpowiedział znudzony już czekaniem Justin.
- A poszło o to, że wasza nauczycielka,
jak jej tam, chyba Stark, oznajmiła klasie, że wyjechałeś w trasę i nie będzie
cie przez jakiś czas. Dalej mówiła, że jedna z osób będzie musiała zanieść
tobie notatki jak wrócisz. No i oczywiście zgłosiły się tzw. plastiki. Ona na
to, że to musi być odpowiedzialna osoba i tak dalej. One coś tam zrobiły, nie
wiem co, bo go w tym momencie nie słuchałem i wszyscy wybuchli śmiechem. Ann
podobno najgłośniej, dlatego nauczycielka ją wybrała. Ta jak wiadomo, nie
zgodziła się i babka wybrała Summer.
- Długo jeszcze? – dało się słyszeć, że
Bieber ziewnął.
- Mówiłem nie przerywaj. – Jey zmienił
rękę, w której trzymał telefon. – I gdy usiadły Ann szepnęła do Sam, że po co
ona się zgłosiła, a ona na to, że chce cie poznać. A właśnie! – krzyknął. –
Zapomniałem wspomnieć, że Annie powiedziała, że nie przepadacie za sobą.
- Dobrze to ujęła. – JB zaśmiał się.
- No. I dalej, że Ann szepnęła do Summer,
że jesteś ich wrogiem, a Sam, że jesteś tylko Ann.
- Koniec?
- Tak.
- Interesujące.
- Teraz będziesz miał okazję do
owinięcia dziewczyny wokół palca i wykorzystania jej.
- Jasne. Kończę, bo Scooter mnie woła.
Nara.
- Nara. – Jey nacisnął czerwoną słuchawkę
i udał się w stronę chłopaków, którzy siedzieli przy stoliku przy oknie. Tak
jak zawsze.
- Gadałeś jak najęty. – Chris odezwał
się jako pierwszy.
- Musiałem przecież wszystko powiedzieć
co się dowiedzieliśmy. – Jeydon odsunął krzesło i usiadł na nim. – Dajcie pić.
Zaschło mi w gardle. – sięgnął po colę w puszce.
- Ej! Oddaj! To moje! – Chaz podniósł
się gwałtownie, lecz nie zdążył odebrać napoju.
Jey
dopił colę i odstawił pustą puszkę na
stoliku.
- Zmywamy się? –
chłopcy przytaknęli i ruszyli do klas. (…)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz