niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 5

Zawsze chcemy nadać jakieś imię naszej samotności.

—Jonathan Carroll
Śpiąc w płomieniu

 

                - Spakowany? – spytała Pattie Justina stojąc w drzwiach.
- Je.. Jeszcze trochę. – odpowiedział siłując się z zamkiem.
- Poczekaj, pomogę Ci. – chłopak spojrzał na kobietę, która uśmiechała się od ucha do ucha.
                Pattie kucnęła obok syna i razem z nim próbowała zapiąć przepełnioną rzeczami torbę. Po chwili udało się im.
- Nareszcie. – chłopak szepnął siadając na walizce. – Myślałem, że nie dam rady.
- To dlaczego nie wołałeś?
- No wiesz, chciałem sam. W końcu jestem już duży. – zaśmiał się i wstał. Podszedł do łóżka, na którym leżał plecak. Wrzucił jeszcze do środka iPod’a, gumy, portfel i był gotowy do wyjazdu. Ostatni raz zilustrował pokój. Musiał być pewien, że wziął wszystko. Chwycił najpierw jedną walizkę i powoli zszedł po schodach stawiając ją w przedpokoju. Wrócił z powrotem na górę i zniósł drugą. Otarł pot z czoła i spojrzał się na Kennego, który był rozbawiony całą sytuacją.
- Nie ciesz tak mordy, tylko łap za walizki i włóż do auta. – stanął z założonymi rękoma na piersi i czekał na reakcję ochroniarza.
                Murzyn dalej śmiejąc się uczynił jak mu kazał jego podopieczny. Wyszedł trzymając walizki i nie czując jakiegokolwiek ciężaru.
- Justin! – Pattie popatrzyła groźnie na syna. – Jak Ty się wyrażasz do starszego? – spytała.
- My tak zawsze. – chłopak spuścił głowę. Nie mógł wytrzymać tego przenikliwego spojrzenia kobiety.
- Synu, synu. – pokręciła przecząco głową i wyszła na zewnątrz.
                Justin zrobił to samo. Mimo, że był już maj, to pogoda nie zawsze dopisywała. Dzisiejszego dnia było zimno, więc chłopak nałożył na siebie bluzę i dopiero wtedy mógł zakluczyć drzwi i udać się do auta.  

                Jadąc, Justin spoglądał przez szybę. Nie wyjechali jeszcze z miasta. Na każdym kroku widział fanki, które biegły za autem.  Chłopak uśmiechnął się pod nosem i otworzył okno.
- Cześć dziewczyny. – pomachał do tłumu dziewczyn i czym prędzej zamknął je z powrotem. Pisk i płacz radości fanek rozbawił Bieber’a. Natarły na samochód, uderzały go, a Justin zamiast się tym przejmować, śmiał się w niebogłosy.
- Bieber. – Scooter skarcił chłopaka. – Teraz nie dadzą nam spokoju do czasu aż wyjedziemy z miasta. Albo i dłużej. – dodał.
- Nie moja wina, że niektóre są piękne. - Justin rozmarzył się. -  Mógłbym je wszystkie o… - spojrzał na matkę, której mina nie wróżyła niczego dobrego.
- No dokończ. Mógłbym je o.. – Pattie złapała syna za ucho.
- Auć, mamo! To boli! – chłopak chwycił rękę rodzicielki.
- Nie wierzgaj tak, bo będzie bardziej bolało. – posłała mu chamski uśmieszek.
- Proszę puść. – popatrzył się na rodzicielkę niewinnym spojrzeniem.
- Jak dokończysz.
- Mógłbym je wszystkie oglądać i nie mógłbym się nadziwić ich urodzie. – zmyślił na szybko. Może nie jest to dopracowane kłamstwo jak to ma zawsze z zwyczaju robić, ale z bólu nie mógł wymyślić lepszego.
Pattie nie do końca uwierzyła synowi, ale w końcu jest już nastolatkiem i ma swoje potrzeby. Puściła go i usiadła  bliżej Scooter’a zaczynając rozmowę z nim.
Justin pomasował bolące ucho. Wyciągnął telefon i spojrzał na wyświetlacz. Całe czerwone. Zabije. – spojrzał wściekle na rodzicielkę. Chciał schować z powrotem, ale dostał sms-a: „Stary, już mówią o tym, że dziewczyny o mały włos nie zdemolowały Twojego auta! Christian ”. Justin zachichotał i nie odpisując koledze, oparł głowę o szybę. (…)

                                 Szedł ciemną uliczką. Nie wiedział dokąd zmierza. Szedł po prostu przed siebie. Nie zważał na mrok jaki go otaczał. Na to, że trząsł się z zimna. Posuwał się zdecydowanym krokiem. Nie bał się. Nie bał się niczego. Nie rozglądał się dookoła. Był ciekawy tego, co czeka go na końcu. Przyspieszył. Chciał już się dowiedzieć. Zaczął biec. Chociaż nogi powoli odmawiały mu posłuszeństwa, biegł dalej. Przystanął. Jeden krok dzielił go od poznania prawdy. Wykonał go, a to co zobaczył nie zdziwiło go. Wręcz przeciwnie, był rozczarowany. Ta dziewczyna go prześladuje…

                - Justin, jesteśmy. – Pattie położyła dłoń na ramieniu śpiącego chłopaka. – Wstawaj. – potrząsnęła nim. Bieber uniósł leniwie powieki, przetarł oczy i podniósł się do pozycji siedzącej. Rozmasował bolący kark i ziewnął.
- Która godzina? – zapytał nadal śpiący.
- 3 nad ranem. – Justin wybałuszył oczy i czym prędzej wyszedł z auta. Przeciągnął się i ruszył w stronę wejścia do hotelu.
                Podszedł do recepcji. Za ladą siedziała piękna szatynka o nieziemsko zielonych oczach. Od razu w głowie chłopaka zapaliła się zielona lampka. Uśmiechnął się uwodzicielsko, przeczesał dłonią włosy i lekko je zmierzwił.
- Dzień dobry. – pokazał rząd śnieżnobiałych zębów.
- Dzień dobry. – dziewczyny dopiero teraz spojrzała na Biebera. – Ty, ty jesteś Justin Bieber? – szybko wstała i omijając ladę podeszła do gwiazdy. – Mogłabym dostać autograf? – spytała wpatrując się w niego jak w obrazek.
- Jasne, nie ma sprawy. Daj tylko jakąś kartkę czy coś. – Emily, bo tak nazywała się recepcjonistka, nie wykonała żadnego ruchu.
                Justin cofnął się odrobinę od dziewczyny, która stała nadal jak zahipnotyzowana.
- Emily. – szepnął. – Emily. – powtórzył głośniej. – Mamo, idźmy na górę. – zwrócił się do rodzicielki.
- To będzie niestosowne zostawiając ją w takiej – wskazała ręką. – pozycji. – zakończyła.
- Popatrz się. – Bieber pomachał dziewczynie przed oczyma dłonią. – Nic. – podszedł do Pattie. – Gdzie Kenny? – zapytał.
- Na górze. Pokój 303.
- A ja gdzie?
- 304.  – nic nie odpowiadając matce, udał się w stronę windy. Nacisnął 9 i winda ruszyła wolno w górę.
                Rzucił się na łóżko opadając bezwiednie. Wtulił twarz w poduszkę  i ponownie zasnął nie wiedząc nawet kiedy.

***

                - S, co teraz mamy? – Ann położyła głowę na kolanach koleżanki.
- Historia. Będzie pytać, lepiej się przygotuj. – Sam spojrzała w dół na brązowowłosą.
- E tam gadasz. Nas nie będzie. – zamknęła oczy.
- Nie. Jednak będzie. – Summer widząc, że Annie otwierała buzię by zaprzeczyć, szybko dodała. – Podpadłyśmy jej ostatnio.
- Pewnie już o tym zapomniała. – Ann uśmiechnęła się. – Ale skoro mówisz to zgłośmy nieprzygotowanie.
- Nie wiem czy jeszcze mam. Ostatnio chyba wykorzystałam.
Annie pokręciła przecząco głową.
- Chciałaś zgłosić, ale powiedziałam Ci żebyś tego nie robiła. – podniosła się do pozycji siedzącej. – Idziemy pod klasę? – zapytała.
- Yhym. – Summer zeskoczyła z parapetu i założyła plecak.
- Ej! Poczekaj! – Ann musiała krzyknąć by dziewczyna na nią poczekała. – Śpieszy Ci się? – zapytała stojąc już obok niej.
- No a jak. Historia to poważny przedmiot. Chcę się dowiedzieć wielu rzeczy o naszym wspaniałym kraju. – Summer  zatrzymała się i zasalutowała.
- Co to było? – Ann uniosła jedną brew do góry i w dziwny sposób patrzyła się na koleżankę. – Lepiej będzie jak odejdę od ciebie na co najmniej dwa metry. – co powiedziała, to uczyniła. – Jeszcze pomyślą, że się znamy. – zasłoniła usta dłonią powstrzymując śmiech.
- Przestań. Żartuję sobie. – dziewczyna podbiegła do brązowowłosej śmiejąc się. – Już będę normalna.
- Ty nigdy nie będziesz normalna. – po tych słowach szatynka dostała w żebra. – Auć! Zabolało.
- Masz za swoje. – Sam wystawiła język.
                Przekomarzałyby się jeszcze tak długo, ale zadzwonił dzwonek. Czym prędzej udały się pod salę, która była piętro wyżej. Na szczęście nauczycielki nie było. Inaczej poszłyby do odpowiedzi i w skutek czego dostałyby jedynkę.
                Usiadły w ławce pod oknem i w ciszy, która była cudem, siedziały wyczekując pani Stark.
                Po kilku minutach do sali weszła nauczycielka. Wysoka kobieta w średnim wieku. Ubrana jak zwykle – zwyczajnie, ale wyjątkowo jak na taki wiek. Jej smukłą talię oraz piękne i zgrabne nogi delikatnie podkreślała czarna, skórzana spódnica do kolan. Czerwona koszula z krótkim rękawem idealnie dopasowana, podkreślała jej piersi. A dekolt wycięty w trójkąt przyciągał wzrok każdego mężczyzny – bez wyjątku.
                Jej długie czarne włosy opadały delikatnie na ramiona, a błękitne oczy wesoło spoglądały na otaczający ją świat.
- Dzień dobry. – położyła dziennik na biurku, a klasa usiadła równo z powrotem do ławek. – Jako, że zakończenie roku szkolnego zbliża się wielkimi krokami, postanowiłam, iż może wybierzemy się na wycieczkę.
                Po klasie przeszedł cichy szum zadowolenia uczniów.
- Ale nie teraz o tym. Jak zauważyliście – spojrzała po klasie. – albo nie, - dodała po chwili. – że nie ma wśród nas Justin’a. Dzisiaj rano wyleciał do Europy w trasę koncertową promującą jego płytę. – Stark usiadła na krześle za biurkiem. – Nie będzie go przez tydzień lub dwa, z tego co mi przekazano. – otworzyła dziennik na liście uczniów. – Dlatego też, jedna osoba z waszej klasy zaniesie mu, po jego powrocie, notatki.
                Jedna część klasy, którą były plastiki, czym prędzej uniosły ręce do góry chcąc się zgłosić.
- Johnson, Burney, Carlson, Clein – wy odpadacie. To musi być osoba odpowiedzialna oraz pilna. – dziewczyny oburzone założyły ręce na piersi lub wyciągnęły lusterko.
                Pozostała część klasy widząc co zrobiły, wybuchła niepohamowanym śmiechem. A najbardziej z nich wszystkich śmiała się Ann. Nie umknęło to uwadze nauczycielki.
- Mamy już osobę – chętną. – kobieta zaśmiała się. – Będzie nią panna Penny. – Annie po usłyszeniu swego nazwiska momentalnie uspokoiła się. Wpatrywała się w nauczycielkę jak zahipnotyzowana. Po chwili jednak opamiętała się i otworzyła usta i wstała.
- Proszę pani.
- Tak? – kobieta leniwie podniosła na nią wzrok.
- Czy nie mogłaby pani zmienić mnie? Nie za bardzo z Justinem – imię przeszło jej przez gardło ciężko. – przepadamy za sobą, a poza tym nie znamy się. Nie rozmawiamy ze sobą i oboje chcemy, by tak zostało.
- No to będzie idealna okazja do tego byście się w końcu poznali i polubili, nieprawdaż? – zapytała.
- Może i tak, ale nie będzie to dobry pomysł. Jest wielu chętnych do tego.
- Tak, tak. To niech zajmie się tym twoja koleżanka z ławki.
- Summer? – wspomniana wstała żywo z krzesła.
- Oczywiście, zajmę się tym.
- Dobrze. A więc sprawa zakończona.
                Annie opadła na krzesło niezbyt zadowolona obrotem sprawy. Chciała, by jej koleżanka trzymała się jak najdalej od tej kreatury, jaką zwany jest przez nią Justin Bieber.
- Oszalałaś? – wysyczała w stronę Sam. – Dlaczego?
- Nie zaszkodzi zapoznać się z nim. A jak okaże się miłym, wrażliwym chłopcem? – dopiero po tym spojrzała w oczy Ann, w których szalała złość. – Nie patrz się tak. Chcę go poznać.
- Pamiętaj, że to wróg.
- Twój tak, mój raczej nie. – skwitowała.
                Ann do końca lekcji nie odezwała się do Summer, chociaż ta kilka razy próbowała nawiązać kontakt. W ciszy opuściły klasę i udały się do swoich szafek.
                Paczka Justin’a, a dokładniej: Chris, Chaz oraz Jeydon, uważnie obserwowali ruchy dziewczyn. Od pewnego chłopaka, który siedział przed nimi w sali dowiedział się, że pokłóciły się o ich kumpla.
- To cenna informacja. – rzucił Chaz do pozostałych.
- JB będzie zadowolony z tego. Kto dzwoni? Ja nie mam kasy. – Jey podrapał się po głowie. – Starzy nie chcą dać mi kasy, a sam nie mam.
- Ja zadzwonię. – w końcu odezwał się Chris, który cały czas spoglądał na Ann i Summer.
                Bieber odebrał po czwartym sygnale.
- Siema stary.
- Siemano.
- Nie przeszkadzamy? – Justin usłyszał w słuchawce Jey’a. 
- Jasne, że nie. Po co dzwonicie? – zapytał.
- Mamy ważną informację.
- Nawijaj.
- Przed chwilą dowiedzieliśmy się od jakiegoś gościa, który chodzi z tobą do klasy, że Ann i Summer pokłóciły się.
- I co z tego?
- Poczekaj, to nie wszystko. Daj mi skończyć. – Chaz i Chris parsknęli śmiechem. – A wy z czego rżycie?
- Z niczego. Mów dalej. – chłopcy popatrzeli po sobie i ruszyli w stronę bufetu po jedzenie.
- Idioci. – skwitował Jey i kontynuował. – No więc na czym skończyłem?
- Na tym, że się pokłóciły. – odpowiedział znudzony już czekaniem Justin.
- A poszło o to, że wasza nauczycielka, jak jej tam, chyba Stark, oznajmiła klasie, że wyjechałeś w trasę i nie będzie cie przez jakiś czas. Dalej mówiła, że jedna z osób będzie musiała zanieść tobie notatki jak wrócisz. No i oczywiście zgłosiły się tzw. plastiki. Ona na to, że to musi być odpowiedzialna osoba i tak dalej. One coś tam zrobiły, nie wiem co, bo go w tym momencie nie słuchałem i wszyscy wybuchli śmiechem. Ann podobno najgłośniej, dlatego nauczycielka ją wybrała. Ta jak wiadomo, nie zgodziła się i babka wybrała Summer.
- Długo jeszcze? – dało się słyszeć, że Bieber ziewnął.
- Mówiłem nie przerywaj. – Jey zmienił rękę, w której trzymał telefon. – I gdy usiadły Ann szepnęła do Sam, że po co ona się zgłosiła, a ona na to, że chce cie poznać. A właśnie! – krzyknął. – Zapomniałem wspomnieć, że Annie powiedziała, że nie przepadacie za sobą.
- Dobrze to ujęła. – JB zaśmiał się.
- No. I dalej, że Ann szepnęła do Summer, że jesteś ich wrogiem, a Sam, że jesteś tylko Ann.
- Koniec?
- Tak.
- Interesujące.
- Teraz będziesz miał okazję do owinięcia dziewczyny wokół palca i wykorzystania jej.
- Jasne. Kończę, bo Scooter mnie woła. Nara.
- Nara. – Jey nacisnął czerwoną słuchawkę i udał się w stronę chłopaków, którzy siedzieli przy stoliku przy oknie. Tak jak zawsze.
- Gadałeś jak najęty. – Chris odezwał się jako pierwszy.
- Musiałem przecież wszystko powiedzieć co się dowiedzieliśmy. – Jeydon odsunął krzesło i usiadł na nim. – Dajcie pić. Zaschło mi w gardle. – sięgnął po colę w puszce.
- Ej! Oddaj! To moje! – Chaz podniósł się gwałtownie, lecz nie zdążył odebrać napoju. 
                Jey dopił colę  i odstawił pustą puszkę na stoliku.  
- Zmywamy się? – chłopcy przytaknęli i ruszyli do klas. (…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz