niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 9


„Nasze życie to tylko seria uderzeń serca, z których każde może być ostatnim. Nie istnieje ani sprawiedliwość, ani logiczny i zrozumiały plan. Jest tylko odroczenie wyroku o kolejny dzień”
— Jonathan Carroll
Czarny Koktajl


                Przewracał się z boku na bok nie mogąc ponownie usnąć. Odkąd się przebudził, nie potrafił zasnąć. Jak najciszej tylko potrafił, odpiął zamek namiotu i wychylił głowę; nie chciał zbudzić Chris’a. Zbadał teren czy aby nikogo nie ma, a gdy się upewnił, że tak jest, rozpiął do końca zamek i wyszedł. Zapiął go z powrotem aby żadne świństwa nie wleciały, czy wpełzły i ruszył na palcach w stronę jeziora. Cały czas rozglądał się, czy aby nie ma nikogo, a dokładniej pani Stark, która byłaby nieźle wściekła widząc go chodzącego o pierwszej w nocy.
                A jezioro było naprawdę piękne; KLIK (przepraszam, ale nie potrafię opisać zwykłymi słowami tak niezwykłego miejsca).
                Justin usiadł na jednym z wielu kamieni przy brzegu. Wpatrywał się w nieskazitelnie czystą i przejrzystą wodę, w której co chwila przepływały mniejsze i większe ryby. Tak się zamyślił, że nie usłyszał zbliżających się kroków. Gdy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu, przestraszył się i podskoczył. Chciał krzyknąć, ale w ostatniej chwili powstrzymał się i tylko zasłonił dłonią usta. Szybko się obrócił i spojrzał na osobę, która go tak wystraszyła.
- Odbiło ci?! – wstał oburzony. – Gdyby nauczycielka usłyszała jak krzyczę, miałbym przerąbane! – podniósł lekko głos, na tyle, by dziewczyna stojąca przed nim poczuła jaki jest zły na nią.
- Nie chciałam, przepraszam.
                Annie usiadła na piasku, podkuliła nogi, objęła je rękoma i położyła na nie swoją głowę. Tępo wpatrywała się w taflę wody. Zachciało się jej popływać, więc wstała i miała zamiar ściągnąć koszulkę, gdy chłopak złapał ją za rękę.
- Oszalałaś? – spytał.
- Nie, dlaczego. Po prostu chcę popływać.
- O tej porze?
- Jest jasno, a woda jest przejrzysta. Nic nie stoi na przeszkodzie. – wyrwała swoją rękę i ściągnęła koszulkę.
                Gdy Justin ujrzał jej idealnie wyrzeźbiony brzuch, zapomniał jak się oddycha. Wpatrywał się w dziewczynę jak w coś nieziemskiego, coś co mógłby wyobrazić sobie tylko ludzki umysł.
- Dobrze się czujesz? – głos dziewczyny wyrwał go z osłupienia.
- Eee… no.. tak. – wydusił z siebie.
- Wyglądałeś jakbyś zobaczył… anioła? – dodała po chwili.
Bo tak było, pomyślał.
- Naprawdę?
- Co naprawdę? – podszedł do dziewczyny nie rozumiejąc o co pyta.
- Powiedziałeś, cytuję „bo tak było”. – Annie zrobiła w powietrzu cudzysłów.
- Powiedziałem to na głos? – zapytał niedowierzając.
Ann pokręciła twierdząco głową.
                Na policzkach chłopaka wystąpiły delikatne rumieńce.
- Wielki Justin Bieber rumieni się? – Annie zachichotała i podeszła bliżej wody. – Nie wierze w to. – ściągnęła japonki i jedną nogę zanurzyła  w wodzie. – Nigdy tego nie zapomnę. A twoja mina… haha.. była wyjątkowa! – ponownie zaśmiała się i weszła do kolan do jeziora.
- Wyjdź stamtąd. – Justin był już zdenerwowany tym co robi dziewczyna. Podszedł do brzegu jeziora. zimna woda obmyła jego nagie stopy co wywołało u chłopaka lekki dreszcz i gęsią skórkę. – Jak możesz wytrzymać takie zimno? – spytał wchodząc głębiej i zaciskając zęby.
- Normalnie. Przyzwyczaiłam się już. Chodź do mnie. – ruchem ręki zachęciła by Justin podszedł do niej.
                Bieber najpierw obrócił się chcąc sprawdzić czy nikogo nie ma. Gdy się upewnił, że wciąż tak jest, zrobił krok, potem następny i jeszcze jeden i znalazł się koło dziewczyny.
                Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy, dodając tym samym uroku Annie. Obróciła się przodem do chłopaka i położyła dłonie na jego ramionach.
- Zapomnimy o tym co było między nami i zaczniemy od nowa? – spytała zaskakując Justin’a.
                Nie spodziewał się, że zada takie pytanie, na które on, być może nie będzie potrafił odpowiedzieć.
                Tak naprawdę to zawsze on robił coś jej. I nie wiedział dlaczego to Annie spytała się go. Przecież jeszcze kilka dni temu on o to prosił. W sumie to przepraszał ją, a w zamian dostał w policzek. Dlatego też nie wiedział co odpowiedzieć.
- Ja powonieniem o to zapytać. – w końcu po dłuższej chwili milczenia wydusił z siebie nic nie znaczące słowa.
- Nie ważne, że to ja. Możemy zacząć od nowa? Zapomnieć o tym co było? Teraz mamy idealną okazję by się poznać, co o tym sądzisz? – spytała wpatrując się w oczy chłopaka.
                On robił to samo. I dopiero teraz zdał sobie sprawę, jakie są piękne. Brązowe, prawie tak samo czekoladowe jak jego. Gdy tak patrzał, zatracił się w nich, czuł, jakby wir wciągnął go w jakieś niedostępne miejsce, w miejsce idealne.
- Nie wiem czy na to zasługuje. – zdjął jej dłonie ze swoich ramion i obrócił się w celu wyjścia z wody. – Chodź. – złapał Annie za rękę i lekko pociągnął ją, by udała się za nim.
                Poczekał aż dziewczyna się ubierze. Następnie usiadł na piasku i poklepał miejsce obok siebie.
- Naprawdę chcesz tego? – zapytał wpatrując się we wschodzące już słońce.
- Tak. – usłyszał cichą odpowiedź. Obrócił głowę w stronę dziewczyny i przyjrzał jej się dokładnie.
- Jesteś piękna. – dwa słowa, a Annie serce zaczęło bić szybciej.
                Jej twarz oblała się delikatnym rumieńcem. Spuściła ją w dół i zaczęła bawić się piaskiem. W tej chwili czuła się lekko skrępowana zaistniałą sytuacją. Nie była przygotowana na takiego typu wypowiedzi z ust chłopaka, którego jeszcze podczas drogi, tak bardzo nienawidziła.
                I teraz po raz kolejny przekonała się o tym, że kobieta zmienną jest. Bo niby jak przez dwie godziny można zmienić zdanie o osobie, która z pozoru wydawała się jej okropną, zarozumiałą, zadufaną w sobie Gwiazdką?
                Penny przyznała się do błędu przed samą sobą. Jednak przysłowie „Nie ocenia się książki po okładce” jest jak najbardziej teraz na miejscu. I jest to szczera prawda, ponieważ każdy może okazać się zupełnie kimś innym niż to, jak wygląda.
                Następnego dnia młodzież obudziła się bardzo wcześnie, bo o godzinie siódmej. Wyszli z namiotu i jak fala, jeden po drugim, zaczynając od prawej strony, wyciągali ręce ku górze chcąc się rozciągnąć.
                Justin, niezbyt wyspany, od razu gdy ujrzał Ann i Summer, podszedł do nich i wszedł pomiędzy nie, a następnie otoczył ramieniem dziewczyny.
- Witajcie. – powiedział szczerząc się od ucha do ucha ukazując przy tym rząd idealnie białych zębów.
                Summer nic nie podejrzewając, wtuliła się w ciało swojego chłopaka i ziewając, odparła:
- Cześć kochanie.
                Annie tym razem udając niechęć do chłopaka, strzepała ze swojego ramienia jego dłoń i ruszyła do grona osób, które zebrało się naokoło ogniska. Justin obserwując co robi Ann, również ruszył w tę samą stronę co brązowowłosa pociągając Sam za sobą.
                Gdy wszyscy powychodzili z namiotów i znaleźli się w miejscu gdzie pozostali na nich czekali, rozpoczął się gwar i ciche marudzenie przede wszystkim głodnych dziewczyn.
                Do przygotowania posiłku wyznaczono poprzedniego dnia trzech chłopaków, którzy rozpalili już ognisko i przygotowywali herbatę na początek.
                Summer gawędziła wesoło z Annie, a Justin z Chris’em. Bieber od czasu do czasu spoglądał na roześmianą twarz Ann i wciąż nie mógł uwierzyć w to, co stało się nocą. Sama wyciągnęła do niego dłoń, zapominając o wszystkim co jej zrobił. To nie do pomyślenia,  powiedział sobie w duchu i spojrzał na zdezorientowanego chłopaka.
- Co jest? – zapytał obojętnie nie chcąc nic zdradzić swoim głosem.
- Albo ja jestem nienormalny i powinienem się leczyć, albo ty powinieneś…
- Do rzeczy… - przerwał mu Bieber.
- Gapiłeś się na Ann jakbyś chciał ją przelecieć.
                Justin również udając jak Annie, odpowiedział Chris’owi jak to miał w zwyczaju:
- Taka prawda. Tylko spójrz no na nią. – wskazał ruchem głowy na nic nie świadomą dziewczynę – Przyznaj, pewnie nie raz miałeś takie same myśli. Aż – tu ściszył głos tak, by mógł go usłyszeć tylko przyjaciel – rozporek sam się rozpina i nasz kolega aż krzyczy, by go wprowadzić w  miejsce, do którego nie dochodzi światło. – Justin spojrzał na badawczo na minę Chris’a i wybuchnął niepohamowanym śmiechem tak głośno, że każdy przerwał dotychczasową czynność i spojrzał z ciekawością na Bieber’a. – No co, śmiać się nie można? – zaczął się bronić.
- Owszem, można, ale nie tak głośno. Pewnie wszystkie zwierzęta obudziłeś w odległości mili od naszego „obozu”. – nauczycielka zaśmiała się, po czym poklepała chłopaka po ramieniu i ruszyła w stronę osób, które kończyły przygotowanie śniadania dla grupy.
                Chłopcy zakończyli rozmowę, ponieważ mogła dojść do pewnego, niechcianego zakończenia(…)
                Po zjedzeniu posiłku i chwilowym odpoczynku, ruszyli zwiedzać okolicę. Jakże piękna była na zdjęciach, tak w rzeczywistości zapierała dech w piersiach. Każdy chłonął chociażby najmniejszy szczegół tego miejsca.
                Po powrocie dziewczyny wyciągnęły ręczniki, przebrały się w stroje kąpielowe, nasmarowały się kremami do opalania i położyły na ręcznikach z zamiarem opalania się.
                Chłopcy usiedli w cieniu drzew i spoglądali chciwym wzrokiem na piękne ciała nastolatek. Aż po jakimś czasie zauważyła to nauczycielka. Podeszła do nich, zgromiła wzrokiem i kazała zając się czymś innym; od razu się rozeszli.
                Później pozwoliła wejść do wody, gdzie wszyscy ochoczo wskoczyli. Ona sama siedziała na brzegu z założonymi okularami przeciwsłonecznymi, bacznie przyglądając się pływającej młodzieży.
                Pod wieczór przebrani i wysuszeni, ponownie zasiedli przed ogniskiem nie mogąc doczekać się pieczenia kiełbasek. Następnie pani Stark chwyciła za gitarę i zaczęła grać, a uczniowie śpiewać wraz z nią.

***

                - Na pewno tego chcesz?
- Skarbie, jakbym nie chciała, to logiczne, że teraz bym z tobą tutaj nie była, tylko z pozostałymi. – dziewczyna pocałowała delikatnie Justin’a w kącik ust.
- A jak wejdzie Ann? Nie wolisz jakiegoś wygodniejszego miejsca na pierwszy raz?
- Z tobą to może być nawet na szkle, żarze obojętnie gdzie. A teraz jeszcze taki dreszczyk, że ktoś nas przyłapie, potęguje moją ochotę. – Summer uśmiechnęła się uwodzicielsko.
                On odpowiedział jej tym samym.
- Mam pomysł. – Just ożywił się i podniósł na rękach – Weźmiemy koc, wymkniemy się gdzieś nieopodal tak, by nikt nie zauważył i wtedy nie będzie takiego ryzyka.
- Jesteś cudowny. – S skwitowała i pocałowała go zachłannie.
                Jak Justin pomyślał, tak też zrobili. Pięć minut później leżeli już obok siebie oświetleni tylko blaskiem księżyca(…)

***

                Gdy Annie weszła do namiotu, powoli zaczynała się domyślać, co jest grane. Nie ma Summer, nie ma Justin’a. to jest zbyt podejrzane. Muszę ich poszukać, pomyślała i wyszła z namiotu.
                Ani trochę nie wiedziała w jaką udali się stronę i gdzie mogą teraz być. Zaufała swojej kobiecej intuicji i udała się w prawą stronę. Spojrzała czy nikt na nią nie patrzy i czy nikt za  nią nie idzie i ruszyła we wcześniej obrany kierunek.
                Szła cicho, ponieważ nie chciała przestraszyć gołąbków, a przede wszystkim nie chciała zwrócić na siebie jakiejkolwiek uwagi. Dziękowała Bogu, że akurat dzisiaj jest pełnia i wszystko widzi…
                Zatrzymała się na chwilę i spojrzała w górę. Pojedyncze chmury raz przysłaniały, a zaraz potem odsłaniały księżyc. Niebo obsiane było milionami gwiazd, mniej i bardziej migoczących.
                Jak na tę porę, noc była wyjątkowo ciepła. Oczywiście nie bez przesady, ale w krótkich spodenkach oraz koszulce na krótki rękaw dało się wytrzymać.
                Ann chciała iść dalej, już podniosła nogę i prawie ruszyła, gdy z lewej strony usłyszała szepty i ciche śmiechy:
- Pytam się ostatni raz, naprawdę ostatni, na pewno chcesz tego?
- Mam dość tego pytania. Gdybym nie chciała, to już by mnie tu dawno nie było. Ba, w ogóle bym nie przyszła.
- Muszę być pewny twojej decyzji. Nie chce robić nic wbrew tobie, kochanie.
- I to w tobie uwielbiam.
                To na pewno oni, pomyślała i odchrząknęła na tyle głośno, by tamci ją usłyszeli.
                Justin i Summer zerwali się nagle i zaczęli pytać kto to. Ann od razu nie odpowiedziała, chciała, by myśleli, że to nauczycielka.
- To ja. – odezwała się w końcu.
- Napędziłaś nam strachu. Byliśmy pewni, że to Stark. Udało ci się nas wystraszyć. – usłyszała głos przyjaciółki, a następnie ujrzała ją wychodzącą zza krzaka.
- Popraw sobie koszulkę. – oznajmiła dziewczynie – a ty – tu zwróciła się do chłopaka, który akurat do nich dołączył – zapnij sobie rozporek, bo coś ci odleci. – zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne. A tak poza tym, to skąd wiedziałaś gdzie będziemy? – zapytał.
- To jest tak zwana kobieca intuicja. Słyszałeś o niej? A tak nawiasem już mówiąc, to owszem, jest śmieszne. Jesteście nienormalni normalnie chcąc uprawiać seks na wycieczce szkolnej. I to jeszcze na łonie natury. – dodała – Jakby rzeczywiście przyłapałaby was nauczycielka, do końca szkoły i jeszcze dłużej, mielibyście delikatnie mówiąc, PRZEJEBANE. – kontynuowała – Sam, martwię się o ciebie. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza? – zapytała łapiąc dziewczynę za dłoń.
- Wiem, ale jestem już gotowa i nic i nikt tego nie zmieni. – spojrzała na Justina i uśmiechnęła się do niego.
- Och, proszę cię, tylko nie rób głupot. Faceci nie są tego warci.
- Sugerujesz, że nie jestem? – do rozmowy wtrącił się Justin, który przysłuchiwał się rozmowie dziewczyn.
- Mówię ogólnikowo. – broniła się Annie.
- Ale przed chwilą powiedziałaś…
- Jejku, uspokój się! – Ann podniosła głos, lecz od razu go ściszyła. – Nie czepiaj się takich szczegółów. W ogóle ta rozmowa nie ma już sensu. Co wam będę mówić, zrobicie jak będziecie chcieli. Chciałam wam tylko przekazać, że nauczycielka za niedługo będzie sprawdzać namioty.
                Annie odeszła pozostawiając w osłupieniu dwójkę nastolatków.
- Poczekaj! – usłyszała za plecami, ale wcale nie miała zamiaru i chęci tego uczynić(…)

***

                 - No drogie dzieci. Czas wycieczki dobiegł końca. Jesteście wolni i możecie udać się do domów. Do zobaczenia pojutrze. – kobieta uśmiechnęła się i ruszyła do swojego samochodu.
                Młodzież, gdy tylko usłyszała, że mają jeszcze jeden dzień wolnego, głośno krzyknęli "dziękujemy" i uczynili to samo co to ich nauczycielka(…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz