„Nasze życie to tylko seria uderzeń serca, z
których każde może być ostatnim. Nie istnieje ani sprawiedliwość, ani logiczny
i zrozumiały plan. Jest tylko odroczenie wyroku o kolejny dzień”
—
Jonathan Carroll
Czarny
Koktajl
Przewracał się z boku na bok nie
mogąc ponownie usnąć. Odkąd się przebudził, nie potrafił zasnąć. Jak najciszej
tylko potrafił, odpiął zamek namiotu i wychylił głowę; nie chciał zbudzić
Chris’a. Zbadał teren czy aby nikogo nie ma, a gdy się upewnił, że tak jest,
rozpiął do końca zamek i wyszedł. Zapiął go z powrotem aby żadne świństwa nie
wleciały, czy wpełzły i ruszył na palcach w stronę jeziora. Cały czas rozglądał
się, czy aby nie ma nikogo, a dokładniej pani Stark, która byłaby nieźle
wściekła widząc go chodzącego o pierwszej w nocy.
A jezioro było naprawdę piękne; KLIK (przepraszam, ale nie potrafię
opisać zwykłymi słowami tak niezwykłego miejsca).
Justin usiadł na jednym z wielu
kamieni przy brzegu. Wpatrywał się w nieskazitelnie czystą i przejrzystą wodę,
w której co chwila przepływały mniejsze i większe ryby. Tak się zamyślił, że
nie usłyszał zbliżających się kroków. Gdy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu,
przestraszył się i podskoczył. Chciał krzyknąć, ale w ostatniej chwili
powstrzymał się i tylko zasłonił dłonią usta. Szybko się obrócił i spojrzał na
osobę, która go tak wystraszyła.
-
Odbiło ci?! – wstał oburzony. – Gdyby nauczycielka usłyszała jak krzyczę,
miałbym przerąbane! – podniósł lekko głos, na tyle, by dziewczyna stojąca przed
nim poczuła jaki jest zły na nią.
-
Nie chciałam, przepraszam.
Annie usiadła na piasku,
podkuliła nogi, objęła je rękoma i położyła na nie swoją głowę. Tępo wpatrywała
się w taflę wody. Zachciało się jej popływać, więc wstała i miała zamiar
ściągnąć koszulkę, gdy chłopak złapał ją za rękę.
-
Oszalałaś? – spytał.
-
Nie, dlaczego. Po prostu chcę popływać.
-
O tej porze?
-
Jest jasno, a woda jest przejrzysta. Nic nie stoi na przeszkodzie. – wyrwała
swoją rękę i ściągnęła koszulkę.
Gdy
Justin ujrzał jej idealnie wyrzeźbiony brzuch, zapomniał jak się oddycha.
Wpatrywał się w dziewczynę jak w coś nieziemskiego, coś co mógłby wyobrazić
sobie tylko ludzki umysł.
-
Dobrze się czujesz? – głos dziewczyny wyrwał go z osłupienia.
-
Eee… no.. tak. – wydusił z siebie.
-
Wyglądałeś jakbyś zobaczył… anioła? – dodała po chwili.
Bo tak było, pomyślał.
-
Naprawdę?
-
Co naprawdę? – podszedł do dziewczyny nie rozumiejąc o co pyta.
-
Powiedziałeś, cytuję „bo tak było”. – Annie zrobiła w powietrzu cudzysłów.
-
Powiedziałem to na głos? – zapytał niedowierzając.
Ann
pokręciła twierdząco głową.
Na policzkach chłopaka wystąpiły
delikatne rumieńce.
-
Wielki Justin Bieber rumieni się? – Annie zachichotała i podeszła bliżej wody.
– Nie wierze w to. – ściągnęła japonki i jedną nogę zanurzyła w wodzie. – Nigdy tego nie zapomnę. A twoja
mina… haha.. była wyjątkowa! – ponownie zaśmiała się i weszła do kolan do
jeziora.
-
Wyjdź stamtąd. – Justin był już zdenerwowany tym co robi dziewczyna. Podszedł
do brzegu jeziora. zimna woda obmyła jego nagie stopy co wywołało u chłopaka
lekki dreszcz i gęsią skórkę. – Jak możesz wytrzymać takie zimno? – spytał
wchodząc głębiej i zaciskając zęby.
-
Normalnie. Przyzwyczaiłam się już. Chodź do mnie. – ruchem ręki zachęciła by
Justin podszedł do niej.
Bieber najpierw obrócił się
chcąc sprawdzić czy nikogo nie ma. Gdy się upewnił, że wciąż tak jest, zrobił
krok, potem następny i jeszcze jeden i znalazł się koło dziewczyny.
Wiatr delikatnie rozwiewał jej
włosy, dodając tym samym uroku Annie. Obróciła się przodem do chłopaka i
położyła dłonie na jego ramionach.
-
Zapomnimy o tym co było między nami i zaczniemy od nowa? – spytała zaskakując
Justin’a.
Nie spodziewał się, że zada
takie pytanie, na które on, być może nie będzie potrafił odpowiedzieć.
Tak naprawdę to zawsze on robił
coś jej. I nie wiedział dlaczego to Annie spytała się go. Przecież jeszcze
kilka dni temu on o to prosił. W sumie to przepraszał ją, a w zamian dostał w
policzek. Dlatego też nie wiedział co odpowiedzieć.
-
Ja powonieniem o to zapytać. – w końcu po dłuższej chwili milczenia wydusił z
siebie nic nie znaczące słowa.
-
Nie ważne, że to ja. Możemy zacząć od nowa? Zapomnieć o tym co było? Teraz mamy
idealną okazję by się poznać, co o tym sądzisz? – spytała wpatrując się w oczy
chłopaka.
On robił to samo. I dopiero
teraz zdał sobie sprawę, jakie są piękne. Brązowe, prawie tak samo czekoladowe
jak jego. Gdy tak patrzał, zatracił się w nich, czuł, jakby wir wciągnął go w
jakieś niedostępne miejsce, w miejsce idealne.
-
Nie wiem czy na to zasługuje. – zdjął jej dłonie ze swoich ramion i obrócił się
w celu wyjścia z wody. – Chodź. – złapał Annie za rękę i lekko pociągnął ją, by
udała się za nim.
Poczekał aż dziewczyna się
ubierze. Następnie usiadł na piasku i poklepał miejsce obok siebie.
-
Naprawdę chcesz tego? – zapytał wpatrując się we wschodzące już słońce.
-
Tak. – usłyszał cichą odpowiedź. Obrócił głowę w stronę dziewczyny i przyjrzał
jej się dokładnie.
-
Jesteś piękna. – dwa słowa, a Annie serce zaczęło bić szybciej.
Jej twarz oblała się delikatnym
rumieńcem. Spuściła ją w dół i zaczęła bawić się piaskiem. W tej chwili czuła
się lekko skrępowana zaistniałą sytuacją. Nie była przygotowana na takiego typu
wypowiedzi z ust chłopaka, którego jeszcze podczas drogi, tak bardzo
nienawidziła.
I teraz po raz kolejny
przekonała się o tym, że kobieta zmienną jest. Bo niby jak przez dwie godziny
można zmienić zdanie o osobie, która z pozoru wydawała się jej okropną,
zarozumiałą, zadufaną w sobie Gwiazdką?
Penny przyznała się do błędu
przed samą sobą. Jednak przysłowie „Nie ocenia się książki po okładce” jest jak
najbardziej teraz na miejscu. I jest to szczera prawda, ponieważ każdy może
okazać się zupełnie kimś innym niż to, jak wygląda.
Następnego dnia młodzież
obudziła się bardzo wcześnie, bo o godzinie siódmej. Wyszli z namiotu i jak
fala, jeden po drugim, zaczynając od prawej strony, wyciągali ręce ku górze
chcąc się rozciągnąć.
Justin, niezbyt wyspany, od razu
gdy ujrzał Ann i Summer, podszedł do nich i wszedł pomiędzy nie, a następnie
otoczył ramieniem dziewczyny.
-
Witajcie. – powiedział szczerząc się od ucha do ucha ukazując przy tym rząd
idealnie białych zębów.
Summer nic nie podejrzewając,
wtuliła się w ciało swojego chłopaka i ziewając, odparła:
-
Cześć kochanie.
Annie tym razem udając niechęć
do chłopaka, strzepała ze swojego ramienia jego dłoń i ruszyła do grona osób,
które zebrało się naokoło ogniska. Justin obserwując co robi Ann, również
ruszył w tę samą stronę co brązowowłosa pociągając Sam za sobą.
Gdy wszyscy powychodzili z
namiotów i znaleźli się w miejscu gdzie pozostali na nich czekali, rozpoczął
się gwar i ciche marudzenie przede wszystkim głodnych dziewczyn.
Do przygotowania posiłku
wyznaczono poprzedniego dnia trzech chłopaków, którzy rozpalili już ognisko i
przygotowywali herbatę na początek.
Summer gawędziła wesoło z Annie,
a Justin z Chris’em. Bieber od czasu do czasu spoglądał na roześmianą twarz Ann
i wciąż nie mógł uwierzyć w to, co stało się nocą. Sama wyciągnęła do niego
dłoń, zapominając o wszystkim co jej zrobił. To nie do pomyślenia, powiedział sobie w duchu i spojrzał na
zdezorientowanego chłopaka.
-
Co jest? – zapytał obojętnie nie chcąc nic zdradzić swoim głosem.
-
Albo ja jestem nienormalny i powinienem się leczyć, albo ty powinieneś…
-
Do rzeczy… - przerwał mu Bieber.
-
Gapiłeś się na Ann jakbyś chciał ją przelecieć.
Justin również udając jak Annie,
odpowiedział Chris’owi jak to miał w zwyczaju:
-
Taka prawda. Tylko spójrz no na nią. – wskazał ruchem głowy na nic nie świadomą
dziewczynę – Przyznaj, pewnie nie raz miałeś takie same myśli. Aż – tu ściszył
głos tak, by mógł go usłyszeć tylko przyjaciel – rozporek sam się rozpina i
nasz kolega aż krzyczy, by go wprowadzić w
miejsce, do którego nie dochodzi światło. – Justin spojrzał na badawczo
na minę Chris’a i wybuchnął niepohamowanym śmiechem tak głośno, że każdy
przerwał dotychczasową czynność i spojrzał z ciekawością na Bieber’a. – No co,
śmiać się nie można? – zaczął się bronić.
-
Owszem, można, ale nie tak głośno. Pewnie wszystkie zwierzęta obudziłeś w
odległości mili od naszego „obozu”. – nauczycielka zaśmiała się, po czym poklepała
chłopaka po ramieniu i ruszyła w stronę osób, które kończyły przygotowanie
śniadania dla grupy.
Chłopcy zakończyli rozmowę,
ponieważ mogła dojść do pewnego, niechcianego zakończenia(…)
Po zjedzeniu posiłku i chwilowym
odpoczynku, ruszyli zwiedzać okolicę. Jakże piękna była na zdjęciach, tak w
rzeczywistości zapierała dech w piersiach. Każdy chłonął chociażby najmniejszy
szczegół tego miejsca.
Po powrocie dziewczyny
wyciągnęły ręczniki, przebrały się w stroje kąpielowe, nasmarowały się kremami
do opalania i położyły na ręcznikach z zamiarem opalania się.
Chłopcy usiedli w cieniu drzew i
spoglądali chciwym wzrokiem na piękne ciała nastolatek. Aż po jakimś czasie
zauważyła to nauczycielka. Podeszła do nich, zgromiła wzrokiem i kazała zając
się czymś innym; od razu się rozeszli.
Później pozwoliła wejść do wody,
gdzie wszyscy ochoczo wskoczyli. Ona sama siedziała na brzegu z założonymi
okularami przeciwsłonecznymi, bacznie przyglądając się pływającej młodzieży.
Pod wieczór przebrani i
wysuszeni, ponownie zasiedli przed ogniskiem nie mogąc doczekać się pieczenia
kiełbasek. Następnie pani Stark chwyciła za gitarę i zaczęła grać, a uczniowie
śpiewać wraz z nią.
***
- Na pewno tego chcesz?
-
Skarbie, jakbym nie chciała, to logiczne, że teraz bym z tobą tutaj nie była,
tylko z pozostałymi. – dziewczyna pocałowała delikatnie Justin’a w kącik ust.
-
A jak wejdzie Ann? Nie wolisz jakiegoś wygodniejszego miejsca na pierwszy raz?
-
Z tobą to może być nawet na szkle, żarze obojętnie gdzie. A teraz jeszcze taki
dreszczyk, że ktoś nas przyłapie, potęguje moją ochotę. – Summer uśmiechnęła
się uwodzicielsko.
On odpowiedział jej tym samym.
-
Mam pomysł. – Just ożywił się i podniósł na rękach – Weźmiemy koc, wymkniemy
się gdzieś nieopodal tak, by nikt nie zauważył i wtedy nie będzie takiego
ryzyka.
-
Jesteś cudowny. – S skwitowała i pocałowała go zachłannie.
Jak Justin pomyślał, tak też
zrobili. Pięć minut później leżeli już obok siebie oświetleni tylko blaskiem
księżyca(…)
***
Gdy Annie weszła do namiotu,
powoli zaczynała się domyślać, co jest grane. Nie ma Summer, nie ma Justin’a. to jest zbyt podejrzane. Muszę ich
poszukać, pomyślała i wyszła z namiotu.
Ani trochę nie wiedziała w jaką
udali się stronę i gdzie mogą teraz być. Zaufała swojej kobiecej intuicji i
udała się w prawą stronę. Spojrzała czy nikt na nią nie patrzy i czy nikt
za nią nie idzie i ruszyła we wcześniej
obrany kierunek.
Szła cicho, ponieważ nie chciała
przestraszyć gołąbków, a przede wszystkim nie chciała zwrócić na siebie
jakiejkolwiek uwagi. Dziękowała Bogu, że akurat dzisiaj jest pełnia i wszystko
widzi…
Zatrzymała się na chwilę i
spojrzała w górę. Pojedyncze chmury raz przysłaniały, a zaraz potem odsłaniały
księżyc. Niebo obsiane było milionami gwiazd, mniej i bardziej migoczących.
Jak na tę porę, noc była
wyjątkowo ciepła. Oczywiście nie bez przesady, ale w krótkich spodenkach oraz
koszulce na krótki rękaw dało się wytrzymać.
Ann chciała iść dalej, już
podniosła nogę i prawie ruszyła, gdy z lewej strony usłyszała szepty i ciche
śmiechy:
-
Pytam się ostatni raz, naprawdę ostatni, na pewno chcesz tego?
-
Mam dość tego pytania. Gdybym nie chciała, to już by mnie tu dawno nie było.
Ba, w ogóle bym nie przyszła.
-
Muszę być pewny twojej decyzji. Nie chce robić nic wbrew tobie, kochanie.
-
I to w tobie uwielbiam.
To na pewno oni, pomyślała i odchrząknęła na tyle głośno, by tamci
ją usłyszeli.
Justin i Summer zerwali się
nagle i zaczęli pytać kto to. Ann od razu nie odpowiedziała, chciała, by
myśleli, że to nauczycielka.
-
To ja. – odezwała się w końcu.
-
Napędziłaś nam strachu. Byliśmy pewni, że to Stark. Udało ci się nas
wystraszyć. – usłyszała głos przyjaciółki, a następnie ujrzała ją wychodzącą
zza krzaka.
-
Popraw sobie koszulkę. – oznajmiła dziewczynie – a ty – tu zwróciła się do
chłopaka, który akurat do nich dołączył – zapnij sobie rozporek, bo coś ci
odleci. – zaśmiała się.
-
To nie jest śmieszne. A tak poza tym, to skąd wiedziałaś gdzie będziemy? –
zapytał.
-
To jest tak zwana kobieca intuicja. Słyszałeś o niej? A tak nawiasem już
mówiąc, to owszem, jest śmieszne. Jesteście nienormalni normalnie chcąc
uprawiać seks na wycieczce szkolnej. I to jeszcze na łonie natury. – dodała –
Jakby rzeczywiście przyłapałaby was nauczycielka, do końca szkoły i jeszcze
dłużej, mielibyście delikatnie mówiąc, PRZEJEBANE. – kontynuowała – Sam,
martwię się o ciebie. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza? – zapytała
łapiąc dziewczynę za dłoń.
-
Wiem, ale jestem już gotowa i nic i nikt tego nie zmieni. – spojrzała na Justina
i uśmiechnęła się do niego.
-
Och, proszę cię, tylko nie rób głupot. Faceci nie są tego warci.
-
Sugerujesz, że nie jestem? – do rozmowy wtrącił się Justin, który przysłuchiwał
się rozmowie dziewczyn.
-
Mówię ogólnikowo. – broniła się Annie.
-
Ale przed chwilą powiedziałaś…
-
Jejku, uspokój się! – Ann podniosła głos, lecz od razu go ściszyła. – Nie
czepiaj się takich szczegółów. W ogóle ta rozmowa nie ma już sensu. Co wam będę
mówić, zrobicie jak będziecie chcieli. Chciałam wam tylko przekazać, że nauczycielka
za niedługo będzie sprawdzać namioty.
Annie odeszła pozostawiając w
osłupieniu dwójkę nastolatków.
-
Poczekaj! – usłyszała za plecami, ale wcale nie miała zamiaru i chęci tego
uczynić(…)
***
- No drogie dzieci. Czas wycieczki dobiegł
końca. Jesteście wolni i możecie udać się do domów. Do zobaczenia pojutrze. –
kobieta uśmiechnęła się i ruszyła do swojego samochodu.
Młodzież, gdy tylko usłyszała,
że mają jeszcze jeden dzień wolnego, głośno krzyknęli "dziękujemy" i uczynili to
samo co to ich nauczycielka(…)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz