niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 23


                Chodziłem po domu od dobrych dwóch godzin szukając kurtki. Przecież gdzieś musi być, jęknąłem po cichu. Sprawdzałem niemalże każdy kąt, każde możliwe miejsce gdzie mógłbym ją zostawić. Nie dopuszczałem nawet do siebie myśli, że mogłem zostawić ją u Annie; było zbyt zimno bym wracał bez niej do domu.
            A jednak tak się stało. Opadłem wkurzony na kanapę przeklinając się w duchu za swoją nieostrożność. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że dziewczyna mogła pogrzebać mi w kieszeniach. Chociaż… nie, na pewno to zrobiła. A jeśli zobaczyła prezent – już po mnie. Nie tak to sobie zaplanowałem, bo jeśli cały plan pójdzie się, że tak powiem jebać, będzie bardzo źle, oj bardzo.
            Wróciłem do pokoju od razu podchodząc do łóżka, na którym leżał telefon. Napisałem Annie sms-a z zapytaniem czy czasem nie zostawiłem u niej kurtki. Odpisała, że tak i zaproponowała, iż po szkole przyniesie ją. Zgodziłem się. W końcu będzie na moim terytorium, więc będę mógł powoli wcielać swój plan w życie.
            Obym znów nie nawalił.(…)

            Po piętnastej przyszła. Zziębnięta, ale szczęśliwa. Jej oczy, usta… pragnąłem ich, lecz wiedziałem, że nie są dla mnie, że kiedyś będą wpatrywały się we mnie z nienawiścią i wypluwały same okropne słowa.
            Uśmiechnąłem się lekko, gdy zapraszałem ją do środka.
- Jak tam w szkole? – zapytałem pomagając ściągnąć płaszcz dziewczynie.
- Nudo. Sporo osób nie było.
- Zrobić ci gorącą czekoladę?
- Jeśli można.
            Złapałem Annie za dłoń i pociągnąłem ją w stronę kuchni. Meble aż wołały by ją na nich usadzić i wziąć ją. Uśmiechnąłem się tylko pod nosem i wyciągnąłem dwa kubki. Zrobiłem nam gorącą czekoladę i usiadłem przy stole.
- Twojej mamy nie ma? – zapytała studząc napój.
- Nie. Poszła na zakupy czy gdzieś tam. Nieważne. – dodałem zaraz. – Jak ci minęła noc?
- Ciężko było mi zasnąć. Nie wiem czemu.
- Może dlatego, że mnie tam brakowało? – stanąłem za Annie.
- Być może. – tylko tyle zdołała wyszeptać.
            Nachyliłem się i pocałowałem dziewczynę w kark. Chwilę później zauważyłem gęsią skórkę.
- Podoba ci się jak tak robię?
- Bardzo.
- Chcesz więcej? – skinęła głową – Pamiętasz bal? Co wtedy mówiłem? – kolejne skinienie – Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteśmy sami? – kolejny ruch głową – Czyli musisz również domyślać się, że w końcu odbiorę to co chcę. – zadrżała – Czyżbyś się bała? – cisza – Obróć się przodem do mnie.
            Powoli uczyniła co jej rozkazałem. Spojrzałem w jej piękne oczy. Strach. Oto chodziło. Oby tak dalej.
- Ann… - ująłem jej policzek – Nie musisz się mnie bać, przecież nic ci się nie stanie.
- Sam dużo mi o tobie powiedziała. – wyszeptała.
- Wierzysz jej? – zapytałem choć doskonale znałem odpowiedź.
- Tak.
- A jeśli będę taki sam w stosunku do ciebie? Zrobisz wszystko by tak nie było?
- Co mam rozumieć przez „wszystko”?
- Że jeśli coś powiem to to zrobisz, maleńka. – musnąłem usta Ann. Smakowały czekoladą.
- Justin…
- Tak kotek?
- Pragnę cie.
- Ja ciebie również, ale jeszcze nie teraz.
            Annie spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a moją odpowiedzią na to był tylko uśmiech. Tajemniczy uśmiech.
             
             Spędziliśmy ze sobą trzy może cztery godziny. Ann oddając mi kurtkę chciała mnie o coś zapytać, ale w ostatniej chwili zwątpiła. Wiedziałem o czym wtedy myślała. Sam nigdy nie poruszę tego tematu, chyba że… nie, nie zrobię tego. Niby czemu mam powiedzieć o czymś, co pragnę zatrzymać tylko dla siebie? Nawet Chris o tym nie wie, a przyjaźnimy się już spory czas.
            Tyle że… czuję w środku, iż powinienem powiedzieć jej o niej… Ale nie potrafię. Annie bardzo mnie intryguje, jej piękne oczy przyciągają mnie jak magnes, któremu nie potrafię się oprzeć. Nigdy wcześniej nie spotkałem czegoś takiego u dziewczyny (a było ich sporo, oj sporo), a tu nagle na mojej drodze pojawiła się Ann.
Kręcone włosy spadają kaskadą na jej ramiona… wachlarz długich rzęs rzuca cień na jej policzki… jej lekko rozchylone usta zapraszają do pocałunku.
I zrobiłem to. Wlałem w niego wszystkie swoje uczucia, całego siebie. Chciałem by poczuła, że żywię do niej uczucia. To jeszcze nie miłość wiem o tym, ale być może kiedyś to nastąpi, a wtedy plan spełznie na marne.
Tylko czy ktoś zdołałby zabić w sobie tak wielkie uczucie?  


____________________________________________

Szybko, prawda? Nie chciałam byście znowu tyle czekali. Akcja nabierze tempa za niedługo. 

1 komentarz: