poniedziałek, 2 lipca 2012

Rozdział 24

            Stanęła przed lustrem w garderobie. Przyglądała się swojej osobie mierząc się od góry do dołu i od dołu do góry. Nie spostrzegła nic wyjątkowego w swoim wyglądzie, a jednak czuła się inaczej. Odgarnęła samotny kosmyk włosów z policzka, dotknęła palcem wskazującym warg, które lekko rozchyliła.
- Coś przede mną ukrywa. – szepnęła cicho – I nie jest to nic małostkowego jak inna dziewczyna. To coś poważniejszego…
            Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Zaczęła się bać o siebie i swoją rodzinę. Nie, ona już wcześniej odczuwała strach, lecz on teraz z każdym dniem nasilał się coraz bardziej.
            Drgnęła na samą myśl o tym co może ją czekać jeśli nie będzie ostrożna. Ucieczka nie wchodzi w grę – w końcu i tak ją znajdą jeśli będzie im zagrażać. Ale mama i Lavinia… one nic nie uczyniły, w prawdzie tak samo jak ona sama – po prostu była zwykłą siedemnastoletnią dziewczyną.
            Poczuła wibracje telefonu; wyjęła go z kieszeni spodni i spojrzała na wyświetlacz – Justin dzwoni. Nacisnęła na zieloną słuchawkę nawet się nie zastanawiając.
- Annie… - wyszeptał; przeszedł ją dreszcz. – Wyjeżdżam na tydzień do USA dać kilka wywiadów i koncertów świątecznych. Będę dzwonić do ciebie każdego wieczora, dobrze? – gdy usłyszał twierdzącą odpowiedź, kontynuował – Mała, będę tęsknić i mam nadzieję, że ty również.
- Oczywiście, Justin.
Chłopak w tym samym czasie obracał wciąż nierozpakowany prezent. Zastanawiał się co też mógł dostać od Avy. Długo z nią nie miał żadnego kontaktu, ale to nie znaczyło iż uczucie jakie darzył do niej zmalało.
- O czym teraz myślisz? – niespodziewanie zapytał.
- O czym? O twoich oczach… - wyszeptała.
- Wiesz, że są twoje i tylko twoje? – drobne kłamstwo przeszło mu przez gardło nadzwyczaj gładko. Chyba nigdy nie miał z tym problemu.
            Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Przez chwilę panowała niezręczna cisza pomiędzy tymi dwoma. Żadne z nich nie wiedziało co ma powiedzieć, zapytać.
            W końcu Justin postanowił to przerwać. W pierwszej chwili nie zastanowił się nad tym co powiedział, dopiero po kilkunastu sekundach uzmysłowił sobie co wydobyło się z jego ust.
- Mam jeszcze kogoś… - te trzy słowa wcale nie zrobiły wrażenia na brązowowłosej. Przeciwnie – utwierdziły ją w przekonaniu, że chłopak tak naprawdę nic do niej nie czuje.
- Wiedziałam. – odparła beznamiętnie – Summer mi wspomniała o tym dzisiaj, a ten prezent…
- Jednak grzebałaś w mojej kurtce.
- Oczywiście. Nie jestem osobą, którą można bawić się kiedy tylko ktoś ma na to ochotę. – krzyknęła – Tak sobie teraz myślę, że było nam lepiej, gdy byliśmy wrogami. Wiedziałeś o mnie bardzo mało, zaledwie jedną milionową część mojej historii co w niczym ci nie pomagało… Teraz wiesz o wiele za dużo, więc…
- Czy ty próbujesz mi grozić? – przerwał jej chłopak; zaśmiał się. – Dziewczyno, a raczej k o c h a n i e, nie rób tego, bo może to wszystko źle się skończyć za równo dla ciebie jak i twojej mamy…
            Annie poczuła nieprzyjemny dreszcz, który przeszedł ją na całym ciele pozostawiając nieprzyjemne uczucie gęsiej skórki.
- Ty również nie wiesz o mnie wielu rzeczy, ale pamiętaj – nie jestem taki na jakiego wyglądam.
            Powiedział o kilka słów za dużo. Ugryzł się w język za późno. Miał w zwyczaju to robić, ale nie w takich chwilach. Co ona za mną robi?! Krzyknął w duchu przeklinając i siebie za długi język i ją za urok jaki rzuca na niego.
- To również wiedziałam. Sam sporo mi opowiadała o tobie. Jaki jesteś będąc z nią sam na sam, jaki jesteś przy rodzinie, przy kumplach…
            A jednak… nie domyśliła się, że mówię o czymś innym. Boże, dziękuję ci za to!
            Głośno wypuścił powietrze z ust. Poczuł niewysłowioną ulgę, ale wiedział, że na przyszłość musi uważać na wymawiane słowa.
- Dla każdej dziewczyny jestem inny. Dla ciebie mogę być doskonale delikatny, ale zarówno brutalny jak dla niektórych osób w przeszłości. To wszystko zależy od ciebie, Mała. Od tego jak będziesz na mnie działać… a uwierz mi, już od bardzo, bardzo dawna sprawiasz, że mam ochotę się na ciebie rzucić. – uśmiechnął się pod nosem.
            Był zadowolony z siebie. Wiedział, że zaczęła się go bać, bo słyszał przyspieszony oddech po drugiej stronie słuchawki.
            Tak mu kazali. Wywołać w niej strach by była potulna i robiła co się powie.
            Tyle że z tym ostatnim będzie problem i Justin zdawał sobie z tego sprawę… Annie ma ciężko charakter, tym bardziej, że straciła dwie bardzo ważne osoby w swoim życiu i po części zamknęła się w sobie.
- Jeszcze wczoraj byłeś inny, Justin. Co się stało?  - zapytała smutno.
            Bieberowi przed oczami ukazała się wczorajsza scena: leżeli wtuleni w siebie, on głaszcząc delikatnie włosy dziewczyny, a ona zataczając maleńkie kółeczka na jego torsie.
- Nic. Już taki jestem z natury i nic ani nikt tego nie zmieni. – modlił się w duchu aby jego głos był twardy i nie zdradzał targających nim uczuć.
- Uwierz mi, zmieni.
- Niby kto?
- Na pewno nie, jak jej tam, Avy?
- Skąd wiesz jak się nazywa? – spytał chłodno.
- Przez chwilę myślałeś na głos. – równie jak on Annie odparła takim samym tonem. – Tym kimś…. będę ja. – dodała po chwili.   
 ____________________________________ 
I proszę oto kolejny. Krótki, bo krótki, ale wydaje mi się, że nawet ciekawy. Teraz rozdziały będę wyglądały, około 800-set słów, może czasami dobiję do 1000. Ale to wszystko w swoim czasie.
Justin zaczyna pokazywać swoją drugą stronę. Myślę, że jeszcze dodam około 20-stu rozdziałów i będzie koniec. Muszę jeszcze dużo przemyśleć co zrobię z tym opowiadaniem, ale tak na 80% jestem pewna, że je zakończę, a 3 część napiszę tylko i wyłącznie dla siebie. Ot, taki wybryk.

2 komentarze: