Stanęła przed lustrem w garderobie. Przyglądała
się swojej osobie mierząc się od góry do dołu i od dołu do góry. Nie
spostrzegła nic wyjątkowego w swoim wyglądzie, a jednak czuła się inaczej.
Odgarnęła samotny kosmyk włosów z policzka, dotknęła palcem wskazującym warg,
które lekko rozchyliła.
-
Coś przede mną ukrywa. – szepnęła cicho – I nie jest to nic małostkowego jak
inna dziewczyna. To coś poważniejszego…
Doskonale zdawała sobie z tego
sprawę. Zaczęła się bać o siebie i swoją rodzinę. Nie, ona już wcześniej
odczuwała strach, lecz on teraz z każdym dniem nasilał się coraz bardziej.
Drgnęła na samą myśl o tym co może
ją czekać jeśli nie będzie ostrożna. Ucieczka nie wchodzi w grę – w końcu i tak
ją znajdą jeśli będzie im zagrażać. Ale mama i Lavinia… one nic nie uczyniły, w
prawdzie tak samo jak ona sama – po prostu była zwykłą siedemnastoletnią
dziewczyną.
Poczuła wibracje telefonu; wyjęła go
z kieszeni spodni i spojrzała na wyświetlacz – Justin dzwoni. Nacisnęła na zieloną słuchawkę nawet się nie
zastanawiając.
-
Annie… - wyszeptał; przeszedł ją dreszcz. – Wyjeżdżam na tydzień do USA dać
kilka wywiadów i koncertów świątecznych. Będę dzwonić do ciebie każdego
wieczora, dobrze? – gdy usłyszał twierdzącą odpowiedź, kontynuował – Mała, będę
tęsknić i mam nadzieję, że ty również.
-
Oczywiście, Justin.
Chłopak w tym samym czasie obracał wciąż
nierozpakowany prezent. Zastanawiał się co też mógł dostać od Avy. Długo z nią
nie miał żadnego kontaktu, ale to nie znaczyło iż uczucie jakie darzył do niej
zmalało.
-
O czym teraz myślisz? – niespodziewanie zapytał.
-
O czym? O twoich oczach… - wyszeptała.
-
Wiesz, że są twoje i tylko twoje? – drobne kłamstwo przeszło mu przez gardło
nadzwyczaj gładko. Chyba nigdy nie miał z tym problemu.
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza pomiędzy tymi dwoma. Żadne z nich nie
wiedziało co ma powiedzieć, zapytać.
W końcu Justin postanowił to
przerwać. W pierwszej chwili nie zastanowił się nad tym co powiedział, dopiero
po kilkunastu sekundach uzmysłowił sobie co wydobyło się z jego ust.
-
Mam jeszcze kogoś… - te trzy słowa wcale nie zrobiły wrażenia na brązowowłosej.
Przeciwnie – utwierdziły ją w przekonaniu, że chłopak tak naprawdę nic do niej
nie czuje.
-
Wiedziałam. – odparła beznamiętnie – Summer mi wspomniała o tym dzisiaj, a ten
prezent…
-
Jednak grzebałaś w mojej kurtce.
-
Oczywiście. Nie jestem osobą, którą można bawić się kiedy tylko ktoś ma na to
ochotę. – krzyknęła – Tak sobie teraz myślę, że było nam lepiej, gdy byliśmy
wrogami. Wiedziałeś o mnie bardzo mało, zaledwie jedną milionową część mojej
historii co w niczym ci nie pomagało… Teraz wiesz o wiele za dużo, więc…
-
Czy ty próbujesz mi grozić? – przerwał jej chłopak; zaśmiał się. – Dziewczyno,
a raczej k o c h a n i e, nie rób tego, bo może to wszystko źle się skończyć za
równo dla ciebie jak i twojej mamy…
Annie poczuła nieprzyjemny dreszcz,
który przeszedł ją na całym ciele pozostawiając nieprzyjemne uczucie gęsiej
skórki.
-
Ty również nie wiesz o mnie wielu rzeczy, ale pamiętaj – nie jestem taki na
jakiego wyglądam.
Powiedział o kilka słów za dużo.
Ugryzł się w język za późno. Miał w zwyczaju to robić, ale nie w takich
chwilach. Co ona za mną robi?! Krzyknął
w duchu przeklinając i siebie za długi język i ją za urok jaki rzuca na niego.
-
To również wiedziałam. Sam sporo mi opowiadała o tobie. Jaki jesteś będąc z nią
sam na sam, jaki jesteś przy rodzinie, przy kumplach…
A
jednak… nie domyśliła się, że mówię o czymś innym. Boże, dziękuję ci za to!
Głośno wypuścił powietrze z ust.
Poczuł niewysłowioną ulgę, ale wiedział, że na przyszłość musi uważać na
wymawiane słowa.
-
Dla każdej dziewczyny jestem inny. Dla ciebie mogę być doskonale delikatny, ale
zarówno brutalny jak dla niektórych osób w przeszłości. To wszystko zależy od
ciebie, Mała. Od tego jak będziesz na mnie działać… a uwierz mi, już od bardzo,
bardzo dawna sprawiasz, że mam ochotę się na ciebie rzucić. – uśmiechnął się
pod nosem.
Był zadowolony z siebie. Wiedział,
że zaczęła się go bać, bo słyszał przyspieszony oddech po drugiej stronie
słuchawki.
Tak mu kazali. Wywołać w niej strach
by była potulna i robiła co się powie.
Tyle że z tym ostatnim będzie
problem i Justin zdawał sobie z tego sprawę… Annie ma ciężko charakter, tym
bardziej, że straciła dwie bardzo ważne osoby w swoim życiu i po części
zamknęła się w sobie.
-
Jeszcze wczoraj byłeś inny, Justin. Co się stało? - zapytała smutno.
Bieberowi przed oczami ukazała się
wczorajsza scena: leżeli wtuleni w siebie, on głaszcząc delikatnie włosy
dziewczyny, a ona zataczając maleńkie kółeczka na jego torsie.
-
Nic. Już taki jestem z natury i nic ani nikt tego nie zmieni. – modlił się w
duchu aby jego głos był twardy i nie zdradzał targających nim uczuć.
-
Uwierz mi, zmieni.
-
Niby kto?
-
Na pewno nie, jak jej tam, Avy?
-
Skąd wiesz jak się nazywa? – spytał chłodno.
-
Przez chwilę myślałeś na głos. – równie jak on Annie odparła takim samym tonem.
– Tym kimś…. będę ja. – dodała po chwili.
____________________________________
I proszę oto kolejny. Krótki, bo
krótki, ale wydaje mi się, że nawet ciekawy. Teraz rozdziały będę wyglądały,
około 800-set słów, może czasami dobiję do 1000. Ale to wszystko w swoim
czasie.
Justin zaczyna pokazywać swoją drugą
stronę. Myślę, że jeszcze dodam około 20-stu rozdziałów i będzie koniec. Muszę jeszcze
dużo przemyśleć co zrobię z tym opowiadaniem, ale tak na 80% jestem pewna, że
je zakończę, a 3 część napiszę tylko i wyłącznie dla siebie. Ot, taki wybryk.
faajny : d
OdpowiedzUsuńjeju noowy już dodaj<3
OdpowiedzUsuń