- Justin! – krzyknęła za chłopakiem, który słysząc wołanie
zatrzymał się. – Uff – Clarissa wypuściła głośno powietrze z ust. – Ciężko
przebić się teraz do ciebie – zaśmiała się. – Chciałam się tylko zapytać o
jedną rzecz.
- Słucham – Bieber usunął się
ze środka korytarza pod ścianę.
- Możesz mi wytłumaczyć
dlaczego mnie wybrałeś? Bo wiesz, według mnie w moim głosie nie ma nic
specjalnego i…
- Gdyby tak było to nie
wybrałbym ciebie, słonko – uśmiechnął się. – No, teraz muszę lecieć na kolejne
zajęcia. Do zobaczenia jutro – zanim odszedł puścił Clarissie oczko. Dziewczyna
spaliła lekkiego buraka po czym skierowała się w stronę toalet.
- Nie uwierzysz! – Clarissa pisnęła podekscytowana siadając
z tacką przy stole. Odłożyła torbę na ziemię i kontynuowała: - Gdy wychodziłam
z sali wpadłam na Justina! – mówiła przyciszonym głosem by nikt nie mógł ich
dosłyszeć.
- Ściemniasz.
- Wcale że nie. Ale nie to chcę
ci powiedzieć. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że chłopak wiedział, jak mam
na imię i to, że mnie wybrał, czaisz?! Wybrał mnie!
- Naprawdę? – Clarissa skinęła
głową. – Matko, masz szczęście! Cieszę się bardzo – Isabelle przytuliła
brązowowłosą. Nie była zazdrosna o to, że dziewczyna się dostała, a ona nie. –
Jesteś szczęściarą – wyszeptała Clarissie do ucha po czym puściła ją. – Mam
nadzieję, że będziesz mi opowiadać o waszych ‘lekcjach’ – Morgenstern
zachichotała.
- Sugerujesz coś? – Clary
spojrzała na koleżankę spode łba.
- Nie no, coś ty, ja? –
Isabelle wskazała na siebie palcem. – Ja? – powtórzyła głupio, a widząc minę
Clarissy uniosła ręce w geście poddania się.
- Widzisz, a jednak – Penny
zaśmiała się głośno zwracając na siebie uwagę kilku osób ze stolika obok.
- Serio jesteś szczęściarą,
Clary – aby nadać szczerości swoim słowom, Isabelle ujęła dłoń Clarissy. –
Wiesz co sobie myślę? Że pasowalibyście do sobie. Od samego początku kariery
Justina obserwuję go, więc tak mniej więcej wiem co pragnie, jaki jest.
- Może okazać się przecież
całkiem innym człowiekiem, niż jest w telewizji. Obie wiemy, że taka gwiazda
musi robić wiele rzeczy aby być ‘na topie’.
- No tak, ale Justin jest inny.
Powiem ci coś w sekrecie – blondynka nachyliła się w stronę Clarissy. – Kiedyś
go spotkałam, całkiem przypadkowo, i rozmawiałam z nim chwilę.
- Serio? – Clary zaintrygowana
zbliżyła się jeszcze bliżej.
- Tak.
- A jak się spotkaliście?
- Mówiłam, przypadkowo. Razem z
rodzicami wybrałam się na wakacje do Los Angeles i pewnego wieczoru wybrałam
się na spacer nad ocean, było tak pięknie, że nie zwracałam uwagi na otoczenie
i wpadłam na Justina.
- Tak jak ja dzisiaj.
- Nie mogłam nic z siebie
wydusić byłam tak oczarowana tym spotkaniem. Chłopak uśmiechnął się do mnie i
odezwał pierwszy. Porozmawialiśmy chwilę, zrobiliśmy sobie zdjęcie pamiątkowe,
no i każdy ruszył w swoja stronę. To znaczy on ruszył, bo ja cały czas
patrzyłam za nim, nie mogłam się ruszyć, te spotkanie było moim marzeniem!
Nawet nie wiesz jak się wtedy czułam – Isabelle wzdychneła. – Jestem jego
fanką, bardzo lubię jego muzykę, dlatego tak się zachowałam na początku, a on
to zrozumiał.
- Na co dzień pewnie doświadcza
czegoś takiego.
- Tak, ale wtedy byliśmy tylko
my dwoje. Zresztą to nie jest ważne – Isabelle sięgnęła po widelec i zaczęła
jeść sałatkę z owoców.
- Nawet tak nie mów, Isabelle –
Clary położyła dłoń na ramieniu blondynki. – Lepiej skończy ten temat, bo
zaczyna się robić nieciekawie jeśli wiesz o co mi chodzi – Morgenstern skinęła
głową; Clarissa również zabrała się za swój posiłek.
W między czasie
dziewczyny wymieniały się opiniami na temat wszystkich osób w ich grupie.
Większość z nich zaśpiewała naprawdę bardzo dobrze, dlatego też Isabelle czuła
się źle, ponieważ bardzo, ale to bardzo chciała mieć zajęcia z Justinem.
- A może jak ciebie pozna to
wybierze? – podsunęła Clary.
- Wątpię, że mnie zapamiętał.
- Tak myślisz? To dlaczego
zmierza w naszą stronę wpatrując się cały czas w ciebie? – Isabelle podążyła za
wzrokiem Clary.
- Cześć dziewczyny – chłopak
uśmiechnął się słodko po czym nie pytając usiadł naprzeciwko Isabelle i Clarissy. – Jak to dobrze, że jesteście tutaj obie, bo
nie będę musiał szukać was po całym budynku.
- O-obie? – zająkała się
blondynka.
- Tak, Isabelle, dobrze
zapamiętałem? – dziewczynie wypełzły rumieńce na policzkach. – No, przejdźmy do
rzeczy. Chodzi mi o to, że wybrałem was dwie na dodatkowy kurs. Zajęcia
zaczynają się od jutra rana, z tym że każdy ma indywidualne nauczanie. I teraz
jest problem – która z was może poświęcić sobotę? – dziewczyny spojrzały po
sobie; pierwsza odezwała się Isabelle:
- Ja niestety nie mogę, mam
pilny wyjazd rodzinny.
- Ja mogę, nie mam żadnych
planów.
- Dobrze, więc zaczniemy od
godziny dziesiątej, pasuje?
- Jasne tylko gdzie się
spotkamy?
- Zrobimy tak – wyciągnął kartkę
i długopis. – Podasz mi swój adres i podjadę po ciebie – Clarissa podyktowała
ulicę i numer budynku. Później chłopak załatwił jeszcze z Isabelle i opuścił
dziewczyny, które do końca przerwy nie odezwały się ani słowem, ani nie
skończyły posiłku.
Po lunchu Clarissa miała mieć jeszcze jedne zajęcia, natomiast
Isabelle dwa. Obie pożegnały się podczas posiłku, ponieważ lekcje miały w
innych salach. Clary, jak również Morgenstern, nie myślały o niczym innym, jak
o Justinie. Obie były bardzo zaskoczone decyzją chłopaka, nie mogły uwierzyć,
że los uśmiechnął się do nich. W tym momencie czuły się najszczęśliwszymi
osobami na świecie, ponieważ jedno z marzeń obu dziewczyn spełniło się.
Clarissa po powrocie do domu opowiedziała rodzicom o
wszystkim, którzy cieszyli się razem z dziewczyną. Pani Penny postanowiła przygotować
menu na sobotni dzień, bo, jak twierdziła, Justin może zgłodnieć po próbie, a
wypadałoby go jakoś ugościć; Bill podszedł do tej sytuacji z humorem
uspokajając żonę, że chłopak na pewno nie zagości u nich, ponieważ będzie miał
inne sprawy na głowie. Megan jednak uparła się i postawiła na swoim. Jej mąż i
córka postanowili już nie wtrącać się i nie starali się przekonać kobiety do
zmiany zdania. Pani Penny, gdy tylko coś sobie postanowi, robi wszystko aby
tego dokonać. Tak było też i tym razem.
Clary zjadła wyśmienity obiad i poszła do swojego pokoju. W
nim usłyszała muzykę dobiegającą z pokoju brata, lecz nie zwróciła na nią
żadnej uwagi, bo była w tak wyśmienitym humorze.
Torbę rzuciła w kąt pokoju, a sama położyła się na łóżku.
Ręce splotła pod głową, a następnie pozwoliła pogrążyć się w myślach.
Przeanalizowała cały dzisiejszy dzień szukając czegoś, czego sama nawet nie
wiedziała. Po prostu zastanawiała się and swoim szczęście, które po raz drugi
uśmiechnęło się do niej. Z tej radości pozwoliła sobie na łzy szczęścia. Chcę by była już sobota, godzina dziesiąta
rano. A jeśli Justin nie przyjdzie? Ale musi, bo przecież dostanie z tego kasę.
Eh, on jej nie potrzebuje, bo ma jej przecież w cholerę.
Clarissa wzdychneła i zamknęła oczy. Dziewczynie przypomniała
się reakcja mamy i jej determinacja jeśli chodzi o posiłek z Justinem. Pani
Penny oraz Bill wiedzieli co nie co o Bieberze, ponieważ swego czasu, a
dokładnie przed śpiączką, Clary interesowała się gwiazdorkiem. Chłopak miał
jeszcze wtedy dziecięcy głos, a teraz, gdy Clarissa słyszy go, przechodzą ją
ciarki. Nie rozumie, jak tyle osób może uważać, że Justin wyglądem przypomina
dziewczynę czy ma dziewczęcy głos. Czym to jest spowodowane? Na pewno
zazdrością, ale z jakiego powodu? Że oni nigdy nie odniosą takiego sukcesu? Że
nie mają kasy? Bieber musiał wiele przejść, żeby być sławnym, wiele wycierpiał,
wychowywał się bez ojca, jego matka miała zaledwie dziewiętnaście lat, gdy
urodziła Justina. Ale i tak osoby, które wiecznie hejtują Justina, nie zrozumieją
tego.
Clarissa otworzyła oczy. Miała wrażenie, że nie pasuje do
tego miejsca, że powinna być teraz gdzieś indziej. I nie tylko teraz, ale przez
cały czas. Czuła nieodpartą chęć zabrania kilku najważniejszych rzeczy i uciec
by zacząć szukać ‘tego’ miejsca.
Tyle że nie
wiedziałaby od czego ma zacząć.
Wstała po czym
podeszła do komody. Wyciągnęła z niej świeżą bieliznę, przygotowała jeszcze
ubrania na jutrzejszy dzień i poszła do łazienki. Gdy brała prysznic pozwoliła
sobie na chwilę przyjemności, dlatego też stała pod strumieniem ciepłej wody
oblewającej całe jej ciało. Oparła się dłońmi o ścianę i ponownie zaczęła
rozmyślać. Wiedziała, że dzieje się z nią coś niedobrego, coś, na co nie miała
wpływu, a to zaczęło się od usłyszała o przybyciu Justina do szkoły.
Nigdy nie była
jakoś specjalnie popularna w szkole. Może tylko trochę odkąd jej tato
odziedziczył firmę, ale to i tak nie sprawiło, że ludzie zaczęli interesować
się nią jakoś bardziej, jedynie co się zmieniło, to uwaga niektórych chłopaków.
Justin siedział na podłodze z gitarą w ręku, jak to miał w
zwyczaju. Odkąd ją wziął, nie zagrał ani razu. Jego myśli wędrowały tylko w
jednym kierunku. Oczami wyobraźni widział oczy tej dziewczyny, jakby znajome, a
jednak widział je po raz pierwszy. Miał takie dziwne uczucie, że przeżył z tą
dziewczyną wiele, jednakże to się nigdy nie wydarzyło.
Odłożył gitarę na miejsce, podszedł do okna i oparł głowę o
szybę. Z tylniej kieszeni spodni wyciągnął karteczkę, na której widniał adres
dziewczyny. Nie wiedział co popchało go do zapytania się o miejsce jej
zamieszkania. Dobrze mógł umówić się z nią pod szkołą i tutaj odbyć naukę, ale
Justin chciał coś więcej.
Można powiedzieć, że znał Nowy Jork, a raczej tylko niektóre
miejsca, które z chęcią zawsze odwiedzi. Jednym z takich miejsc była fabryka, w
której uwielbiał śpiewać. I właśnie tam zaprowadzi Clarissę. Zdawał się
całkowitą sprawę, że nie powinien tego robić, że nauka powinna odbyć się w
szkole, jak z każdym uczniem, lecz ta dziewczyna była inna, wyjątkowa.
Gdyby nie dźwięk telefonu, to Justin wciąż sterczałby przy
oknie pochłonięty myślami o brązowowłosej.
- Cześć, Justin – zaświergotała
Selena po drugiej stronie słuchawki.
- A, Selena, to ty – powiedział
rozczarowany.
- Spodziewałeś się, że będzie to
ktoś inny? – odparła kąśliwie; w głosie dziewczyny można było usłyszeć gniew.
- Nie, nie, skądże – okłamał
ją. I siebie.
- No dobrze. Dzwonię zapytać
się, jak tam jest. Fajni ludzie? A obsługa hotelu? A przede wszystkim czy
tęsknisz za mną.
Justin westchnął
nie rozumiejąc dziewczyny. Postawił sprawę jasno, gdy tłumaczył Selenie, że nic
pomiędzy nimi już nigdy nie będzie. Chyba się przeliczył, wierząc, że Gomez to
zrozumie.
- Powoli, powoli. Ludzie są
bardzo mili, obsługa hotelu to samo, a co do twojego ostatniego pytania…
Selena, rozmawialiśmy już na ten temat.
- Owszem, ale możesz tęsknić za
mną, jak za dobrą koleżanką – Bieber podrapał się bezradnie po głowie. Nie
przemówi jej do rozumu, że nic pomiędzy nimi nie będzie.
- Tak, tęsknie – powiedział w końcu.
- Mam nadzieję, że nie mówisz
tego tylko dlatego, bym się odczepiła.
- Nawet tak nie pomyślałem –
skwitował; jednak prawda była inna.
Następnie rozmowa zeszła na błahe sprawy. Justin nie
potrafił wyluzować się podczas rozmowy z Seleną, dlatego też pożegnał się z
dziewczyną bardzo szybko. Był zmęczony całym dniem oraz lotem samolotem.
Tuż po dziewiątej
położył się spać. Pomimo zmęczenia nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na
bok, próbował wszystkich sztuczek by przywołać sen, liczył nawet te cholerne
owce, jednak i one nic nie pomogły. W końcu wstał, ubrał się i opuścił hotel.
201 West 72nd
Street. To właśnie tam się skierował. Było już późno, ale Justin miał nadzieję,
że Clarissa nie będzie jeszcze spać. Tak na dobrą sprawę nie wiedział, dlaczego
właśnie tam pojechał. Ciągnęła go do dziewczyny jakaś nieznajoma siła, która
wydała mu się dobra. Nigdy wcześniej nie odczuwał czegoś takiego, dlatego było
to dla niego poniekąd dziwne.
Zatrzymał się po
drugiej stronie ulicy. Nie wiedział, które okno należało do dziewczyny, tak
więc wpatrywał się w każde po kolei. Właściwie nie widział na co liczy,
ponieważ Clary mogła nie podejść do okna. W żadnym nie paliło się światło,
wyszedł więc z samochodu, przeszedł przez ulicę uważając na przejeżdżające auta,
i wszedł do budynku. Clarissa mieszkała pod pięćdziesiąt siedem, więc strzelił,
że to drugie piętro. Skierował się na schody, szybko dotarłszy nimi do celu.
Ale co zrobi, gdy stanie pod jej mieszkaniem? Zapuka gdyby nigdy nic? Chciał
zawrócić i kiedy to robił, usłyszał jak ktoś otwierał drzwi. Przystanął i
zaczął wyczekiwać, aż osoba opuści swoje mieszkanie. Jakże się zdumiał, gdy
zauważył Clary. Dziewczyna również zdziwiła się widząc Justina.
Nie spodziewała
się go tutaj, a tym bardziej o takiej porze. Podeszła do niego chwiejnym
krokiem.
- Co tutaj robisz? – zapytała
bardzo cicho.
- Ja… sam nie wiem. Nie mogłem
zasnąć.
- Ale co robisz t u t a j? –
ponowiła pytanie. Była bardzo zaskoczona widokiem Justina. Nawet w snach nie
marzyła by pojawił się ot tak w jej mieszkaniu.
- Nie wiem, serio. Coś mnie po
prostu tutaj przyciągnęło i przyjechałem – oparł się o ścianę chowając twarz w
dłoniach.
- Justin – zaczęła Clarissa.
Położyła dłoń na jego ramieniu. – To… to jest naprawdę dziwne i niesamowite
jednocześnie, bo nigdy bym się ciebie nie spodziewała.
- Wierze ci. Ja też się tego po
sobie nie spodziewałem. Chyba powinienem już pójść – Clary widząc, że chce
odejść przeniosła dłoń z ramienia chłopaka i złapała go za nadgarstek.
- Nie idź – poprosiła. Spuściła
głowę i puściła Justina. – Jak chcesz to idź, nie mogę cie przecież zatrzymać –
Clarissa zrobiła krok w tył wciąż nie podnosząc głowy.
- Jeśli chcesz bym został, to
zostanę. Jeśli nie – wystarczy jedno słowo i już mnie nie ma.
- Ja… nie chcę żebyś szedł –
Clary wyszeptała ledwie słyszalnie.
- Więc zostanę – Justin zrobił
krok w przód, stanął bardzo blisko dziewczyny po czym złapał ją za podbródek i
uniósł do góry. – Mówił ci ktoś, że masz piękne oczy?
Ty kiedyś, pomyślała.
- Nie, nie przypominam sobie.
No może rodzice lub Isabelle, ale tego nie liczę, także nikt – nie wiedzieć
czemu Clary uśmiechnęła się.
- Więc powiem to teraz ja: masz
niesamowicie piękne oczy, tajemnicze, w których można się zagubić. Jeszcze
chwilę i zrobię to ja – przejechał kciukiem po policzku dziewczyny.
- Czy ty ze mną flirtujesz,
Bieber? – chłopak nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się figlarnie. – Nie
wypada byśmy tak tu stali. Może wejdziesz do środka? – brązowowłosa wskazała
głową drzwi od swojego mieszkania.
- Jest już późno, nie chcę
sprawiać niepotrzebnie kłopotu.
- Nic z tych rzeczy. Rodzice
śpią już od jakiegoś czasu, a poza tym są bardzo zmęczeni i ciężko ich będzie
zbudzić.
- No nie wiem – odparł.
Wprawdzie bardzo chciał wejść do pokoju dziewczyny, lecz tym razem miał wrażenie,
że coś mu nie pozwala tego zrobić.
- Nie będę naciskać. Chodź więc
gdzie indziej, dobrze? Poczekaj chwilkę skoczę tylko po bluzę i kurtkę – Clary
wróciła po trzech minutach. – Chodź – złapała Justina za rękę. – Pokaże ci
wyjątkowe miejsce, do którego bardzo lubię chodzić by pobyć sama lub pomyśleć
nad czymś ważnym.
Kilka minut później byli już na dachu budynku. Niebo było
lekko zachmurzone przez co księżyc raz chował się za nimi by po chwili znów
wyłaniać się zza nich i rzucać swoją poświatę na ziemię.
Jak na listopad
wieczór ten był dosyć ciepły. Nie wiał wiatr przez co Clarissa mogła siedzieć
na zewnątrz o tej porze. Właściwie to przez problem z zaśnięciem postanowiła
przyjść tutaj trochę pomyśleć. Po raz kolejny tego wieczoru. Po raz kolejny o
Justinie.
- To tutaj uwielbiam
przychodzić, gdy coś mnie trapi. Zawsze odnajduję spokój wpatrując się albo w
błękit nieba, albo w rozgwieżdżoną, ciemną noc.
- Lubisz przebywać w
samotności? – zapytał.
- Owszem. Uwielbiam spokój –
dodała po chwili namysłu. Kiedyś byłam inna – zaczęła, gdy nieznośna według
niej cisza zaczęła się przedłużać. – Trzy lata temu przeniosłam się tutaj z
Hudson w Kanadzie.
- Mój rodzinny kraj – jednak
Clarissa sprawiała wrażenie, jakby nie usłyszała chłopaka.
- Na początku byłam bardzo
szczęśliwa, miałam oddanych przyjaciół, którzy byli w stanie zrobić dla mnie
wszystko, nadal kochającą mnie rodzinę. Było jak w bajce do czasu wypadu… -
urwała. – Byłam w śpiączce przez dwa lata i wtedy wydarzyło się coś, co bardzo
chciałabym zapomnieć – Justin nie przerywał Clarissie. Wpatrywał się w jej
piękną twarz, która lśniła w poświacie księżyca. – Miałam sen, który był taki
realny. Straciłam brata, ojca, w wieku siedemnastu lat musiałam spać z różnymi
kolesiami by zarobić pieniądze, czułam się z tym okropnie. I ty byłeś w tym
śnie. Na początku nienawidziliśmy się ze wzajemnością. Późnej to się zmieniło,
ale na jakiś czas. Zaczęliśmy chodzić ze sobą, jednak ty miałeś kogoś innego,
kochałeś ją. A na samym końcu, gdy straciłam też mamę, przy odbiorze dyplomów
zepchałeś mnie ze schodów i wtedy się obudziłam. Nie wiem dlaczego to ty grałeś
główną rolę w tym śnie, ale nie chcę by to się kiedykolwiek powtórzyło… -
zakończyła. Odwróciła się plecami do chłopaka by nie widział jak płacze.
A on stał nieruchomo powtarzając jej ostatnie słowa: ‘Ale nie chcę by to się kiedykolwiek
powtórzyło…’
- Przepraszam, ja… nie powinnam
mówić takich rzeczy. To wcale nie jest tak, że nie chcę by to się powtórzyło,
tylko nie chcę byś był taki, jak w tym śnie, taki okropny, zimny, nieczuły na
innych ludzi – Justin odwrócił dziewczynę przodem do siebie. Starł z jej
policzków ostatnie łzy po czym nachylił się.
Miał straszną ochotę pocałować dziewczynę, ale wiedział, że
nie powinien tego robić. Niestety, a może stety, posłuchał swego serca i
zbliżył twarz jeszcze bardziej.
Clarissa natomiast coraz bardziej zdawała sobie sprawę z
tego, co za chwilę nastąpi. Drżała, na całym ciele poczuła gęsią skórkę, ale to
wszystko nie było spowodowane zimnem, wręcz przeciwnie, było jej bardzo gorąco.
Gdy poczuła miętowy oddech chłopaka na swoich policzkach, rozchyliła lekko
usta, jakby chcąc zachęcić Justina do pocałunku.
Poczuła nie tylko namiętność, ale też wszechogarniającą
czułość i coś jeszcze, czego nie potrafiła zidentyfikować. Poczucie, że nie
pasuje do tego miejsca nagle się ulotniło. Clarissa zrozumiała, że brakowało
jej właśnie tej osoby by być w pełni sobą.
- Och, Clary – chłopak szepnął
tuż przy jej ustach. – Nie możemy…
- Już za późno – szepnęła, znów
przyciągając do sobie Justina.
Wszystko wydało się jej takie proste, jakby mogła tak po
prostu usłyszeć jego myśli, odczytać uczucia, których nie ujawniał. Wytworzyła
się pomiędzy nimi nić, łącząc ich ze sobą, przyciągając coraz bliżej, potęgując
pomiędzy nimi pożądanie.
Długo nie mogli oderwać się od siebie. Gdy w końcu to
nadeszło, żadne z nich nie wypowiedziało ani jednego słowa, zresztą nie były
one potrzebne. Splótłszy swoje dłonie wpatrywali się w siebie nie zwracając
jakiejkolwiek uwagi na otaczający ich świat. Teraz byli tylko oni, ich dwójka,
szczęśliwa, że w końcu się odnaleźli.
_________________________
Matko, nie podejrzewałam, że się pocałują. To był taki impuls, chwila słabości by Clarissa w końcu była szczęśliwa. Chociaż tak mogłam jej pomóc.
Serio, wczoraj i dzisiaj miał przypływ weny, zresztą sami widzicie. Rozdział bardzo szybko, do tego jest długi.
Martwi mnie cała ta sprawa ze skradzioną kamerą i laptopem Justina. Wiele dziewczyn pisze, że Justin może nas wkręcać. Jakoś nie wydaje mi się by tak było. Chociaż po nim nigdy nic nie wiadomo.
Jeśli macie Twittera, followujcie mnie tutaj, tam na pewno będą pojawiać się informacje dotyczące nowego rozdziału.
Następny za 5 komentarzy.
i bardzo fajnie że się pocałowali <3 awwwwwwwww. Uwielbiam to<3 Mogłabyś mnie informować na tt ? Jestem @omomom_bieber ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny szybko dajesz nowy ^^
OdpowiedzUsuńSzybko nn^^
OdpowiedzUsuńSwietny kiedy nastepny
OdpowiedzUsuńSzybko dajesz nastepny ciekawa jestem co w nastepnym
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi sie ten rozdział, czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuń@Dzowit
Proszę nie zmieniać. Ocena pojawi się jeszcze w tym tygodniu, bo już połowa jest napisana. Przynajmniej mam taką nadzieję, że skończę do niedzieli.
OdpowiedzUsuńListopadowa, krytyczne-oceniajace
Hej;) Dzięki za odwiedziny, też wpadłam do Cbie i powiem ci, że całkiem ciekawie się dzieje;) Pocałowali się... Mrrr;**;) Czekam na nastepny;)
OdpowiedzUsuń