czwartek, 11 października 2012

Rozdział 3



         - Justin! – krzyknęła za chłopakiem, który słysząc wołanie zatrzymał się. – Uff – Clarissa wypuściła głośno powietrze z ust. – Ciężko przebić się teraz do ciebie – zaśmiała się. – Chciałam się tylko zapytać o jedną rzecz.
- Słucham – Bieber usunął się ze środka korytarza pod ścianę.
- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego mnie wybrałeś? Bo wiesz, według mnie w moim głosie nie ma nic specjalnego i…
- Gdyby tak było to nie wybrałbym ciebie, słonko – uśmiechnął się. – No, teraz muszę lecieć na kolejne zajęcia. Do zobaczenia jutro – zanim odszedł puścił Clarissie oczko. Dziewczyna spaliła lekkiego buraka po czym skierowała się w stronę toalet.

         - Nie uwierzysz! – Clarissa pisnęła podekscytowana siadając z tacką przy stole. Odłożyła torbę na ziemię i kontynuowała: - Gdy wychodziłam z sali wpadłam na Justina! – mówiła przyciszonym głosem by nikt nie mógł ich dosłyszeć.
- Ściemniasz.
- Wcale że nie. Ale nie to chcę ci powiedzieć. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że chłopak wiedział, jak mam na imię i to, że mnie wybrał, czaisz?! Wybrał mnie!
- Naprawdę? – Clarissa skinęła głową. – Matko, masz szczęście! Cieszę się bardzo – Isabelle przytuliła brązowowłosą. Nie była zazdrosna o to, że dziewczyna się dostała, a ona nie. – Jesteś szczęściarą – wyszeptała Clarissie do ucha po czym puściła ją. – Mam nadzieję, że będziesz mi opowiadać o waszych ‘lekcjach’ – Morgenstern zachichotała.
- Sugerujesz coś? – Clary spojrzała na koleżankę spode łba.
- Nie no, coś ty, ja? – Isabelle wskazała na siebie palcem. – Ja? – powtórzyła głupio, a widząc minę Clarissy uniosła ręce w geście poddania się.
- Widzisz, a jednak – Penny zaśmiała się głośno zwracając na siebie uwagę kilku osób ze stolika obok.
- Serio jesteś szczęściarą, Clary – aby nadać szczerości swoim słowom, Isabelle ujęła dłoń Clarissy. – Wiesz co sobie myślę? Że pasowalibyście do sobie. Od samego początku kariery Justina obserwuję go, więc tak mniej więcej wiem co pragnie, jaki jest.
- Może okazać się przecież całkiem innym człowiekiem, niż jest w telewizji. Obie wiemy, że taka gwiazda musi robić wiele rzeczy aby być ‘na topie’.
- No tak, ale Justin jest inny. Powiem ci coś w sekrecie – blondynka nachyliła się w stronę Clarissy. – Kiedyś go spotkałam, całkiem przypadkowo, i rozmawiałam z nim chwilę.
- Serio? – Clary zaintrygowana zbliżyła się jeszcze bliżej.
- Tak.
- A jak się spotkaliście?
- Mówiłam, przypadkowo. Razem z rodzicami wybrałam się na wakacje do Los Angeles i pewnego wieczoru wybrałam się na spacer nad ocean, było tak pięknie, że nie zwracałam uwagi na otoczenie i wpadłam na Justina.
- Tak jak ja dzisiaj.
- Nie mogłam nic z siebie wydusić byłam tak oczarowana tym spotkaniem. Chłopak uśmiechnął się do mnie i odezwał pierwszy. Porozmawialiśmy chwilę, zrobiliśmy sobie zdjęcie pamiątkowe, no i każdy ruszył w swoja stronę. To znaczy on ruszył, bo ja cały czas patrzyłam za nim, nie mogłam się ruszyć, te spotkanie było moim marzeniem! Nawet nie wiesz jak się wtedy czułam – Isabelle wzdychneła. – Jestem jego fanką, bardzo lubię jego muzykę, dlatego tak się zachowałam na początku, a on to zrozumiał.
- Na co dzień pewnie doświadcza czegoś takiego.
- Tak, ale wtedy byliśmy tylko my dwoje. Zresztą to nie jest ważne – Isabelle sięgnęła po widelec i zaczęła jeść sałatkę z owoców.
- Nawet tak nie mów, Isabelle – Clary położyła dłoń na ramieniu blondynki. – Lepiej skończy ten temat, bo zaczyna się robić nieciekawie jeśli wiesz o co mi chodzi – Morgenstern skinęła głową; Clarissa również zabrała się za swój posiłek.
W między czasie dziewczyny wymieniały się opiniami na temat wszystkich osób w ich grupie. Większość z nich zaśpiewała naprawdę bardzo dobrze, dlatego też Isabelle czuła się źle, ponieważ bardzo, ale to bardzo chciała mieć zajęcia z Justinem.
- A może jak ciebie pozna to wybierze? – podsunęła Clary.
- Wątpię, że mnie zapamiętał.
- Tak myślisz? To dlaczego zmierza w naszą stronę wpatrując się cały czas w ciebie? – Isabelle podążyła za wzrokiem Clary.
- Cześć dziewczyny – chłopak uśmiechnął się słodko po czym nie pytając usiadł naprzeciwko Isabelle i Clarissy.  – Jak to dobrze, że jesteście tutaj obie, bo nie będę musiał szukać was po całym budynku.
- O-obie? – zająkała się blondynka.
- Tak, Isabelle, dobrze zapamiętałem? – dziewczynie wypełzły rumieńce na policzkach. – No, przejdźmy do rzeczy. Chodzi mi o to, że wybrałem was dwie na dodatkowy kurs. Zajęcia zaczynają się od jutra rana, z tym że każdy ma indywidualne nauczanie. I teraz jest problem – która z was może poświęcić sobotę? – dziewczyny spojrzały po sobie; pierwsza odezwała się Isabelle:
- Ja niestety nie mogę, mam pilny wyjazd rodzinny.
- Ja mogę, nie mam żadnych planów.
- Dobrze, więc zaczniemy od godziny dziesiątej, pasuje?
- Jasne tylko gdzie się spotkamy?
- Zrobimy tak – wyciągnął kartkę i długopis. – Podasz mi swój adres i podjadę po ciebie – Clarissa podyktowała ulicę i numer budynku. Później chłopak załatwił jeszcze z Isabelle i opuścił dziewczyny, które do końca przerwy nie odezwały się ani słowem, ani nie skończyły posiłku.
         Po lunchu Clarissa miała mieć jeszcze jedne zajęcia, natomiast Isabelle dwa. Obie pożegnały się podczas posiłku, ponieważ lekcje miały w innych salach. Clary, jak również Morgenstern, nie myślały o niczym innym, jak o Justinie. Obie były bardzo zaskoczone decyzją chłopaka, nie mogły uwierzyć, że los uśmiechnął się do nich. W tym momencie czuły się najszczęśliwszymi osobami na świecie, ponieważ jedno z marzeń obu dziewczyn spełniło się.
         Clarissa po powrocie do domu opowiedziała rodzicom o wszystkim, którzy cieszyli się razem z dziewczyną. Pani Penny postanowiła przygotować menu na sobotni dzień, bo, jak twierdziła, Justin może zgłodnieć po próbie, a wypadałoby go jakoś ugościć; Bill podszedł do tej sytuacji z humorem uspokajając żonę, że chłopak na pewno nie zagości u nich, ponieważ będzie miał inne sprawy na głowie. Megan jednak uparła się i postawiła na swoim. Jej mąż i córka postanowili już nie wtrącać się i nie starali się przekonać kobiety do zmiany zdania. Pani Penny, gdy tylko coś sobie postanowi, robi wszystko aby tego dokonać. Tak było też i tym razem.
         Clary zjadła wyśmienity obiad i poszła do swojego pokoju. W nim usłyszała muzykę dobiegającą z pokoju brata, lecz nie zwróciła na nią żadnej uwagi, bo była w tak wyśmienitym humorze.
         Torbę rzuciła w kąt pokoju, a sama położyła się na łóżku. Ręce splotła pod głową, a następnie pozwoliła pogrążyć się w myślach. Przeanalizowała cały dzisiejszy dzień szukając czegoś, czego sama nawet nie wiedziała. Po prostu zastanawiała się and swoim szczęście, które po raz drugi uśmiechnęło się do niej. Z tej radości pozwoliła sobie na łzy szczęścia. Chcę by była już sobota, godzina dziesiąta rano. A jeśli Justin nie przyjdzie? Ale musi, bo przecież dostanie z tego kasę. Eh, on jej nie potrzebuje, bo ma jej przecież w cholerę.
         Clarissa wzdychneła i zamknęła oczy. Dziewczynie przypomniała się reakcja mamy i jej determinacja jeśli chodzi o posiłek z Justinem. Pani Penny oraz Bill wiedzieli co nie co o Bieberze, ponieważ swego czasu, a dokładnie przed śpiączką, Clary interesowała się gwiazdorkiem. Chłopak miał jeszcze wtedy dziecięcy głos, a teraz, gdy Clarissa słyszy go, przechodzą ją ciarki. Nie rozumie, jak tyle osób może uważać, że Justin wyglądem przypomina dziewczynę czy ma dziewczęcy głos. Czym to jest spowodowane? Na pewno zazdrością, ale z jakiego powodu? Że oni nigdy nie odniosą takiego sukcesu? Że nie mają kasy? Bieber musiał wiele przejść, żeby być sławnym, wiele wycierpiał, wychowywał się bez ojca, jego matka miała zaledwie dziewiętnaście lat, gdy urodziła Justina. Ale i tak osoby, które wiecznie hejtują Justina, nie zrozumieją tego.
         Clarissa otworzyła oczy. Miała wrażenie, że nie pasuje do tego miejsca, że powinna być teraz gdzieś indziej. I nie tylko teraz, ale przez cały czas. Czuła nieodpartą chęć zabrania kilku najważniejszych rzeczy i uciec by zacząć szukać ‘tego’ miejsca.
Tyle że nie wiedziałaby od czego ma zacząć.
Wstała po czym podeszła do komody. Wyciągnęła z niej świeżą bieliznę, przygotowała jeszcze ubrania na jutrzejszy dzień i poszła do łazienki. Gdy brała prysznic pozwoliła sobie na chwilę przyjemności, dlatego też stała pod strumieniem ciepłej wody oblewającej całe jej ciało. Oparła się dłońmi o ścianę i ponownie zaczęła rozmyślać. Wiedziała, że dzieje się z nią coś niedobrego, coś, na co nie miała wpływu, a to zaczęło się od usłyszała o przybyciu Justina do szkoły.
Nigdy nie była jakoś specjalnie popularna w szkole. Może tylko trochę odkąd jej tato odziedziczył firmę, ale to i tak nie sprawiło, że ludzie zaczęli interesować się nią jakoś bardziej, jedynie co się zmieniło, to uwaga niektórych chłopaków.

         Justin siedział na podłodze z gitarą w ręku, jak to miał w zwyczaju. Odkąd ją wziął, nie zagrał ani razu. Jego myśli wędrowały tylko w jednym kierunku. Oczami wyobraźni widział oczy tej dziewczyny, jakby znajome, a jednak widział je po raz pierwszy. Miał takie dziwne uczucie, że przeżył z tą dziewczyną wiele, jednakże to się nigdy nie wydarzyło.
         Odłożył gitarę na miejsce, podszedł do okna i oparł głowę o szybę. Z tylniej kieszeni spodni wyciągnął karteczkę, na której widniał adres dziewczyny. Nie wiedział co popchało go do zapytania się o miejsce jej zamieszkania. Dobrze mógł umówić się z nią pod szkołą i tutaj odbyć naukę, ale Justin chciał coś więcej.
         Można powiedzieć, że znał Nowy Jork, a raczej tylko niektóre miejsca, które z chęcią zawsze odwiedzi. Jednym z takich miejsc była fabryka, w której uwielbiał śpiewać. I właśnie tam zaprowadzi Clarissę. Zdawał się całkowitą sprawę, że nie powinien tego robić, że nauka powinna odbyć się w szkole, jak z każdym uczniem, lecz ta dziewczyna była inna, wyjątkowa.
         Gdyby nie dźwięk telefonu, to Justin wciąż sterczałby przy oknie pochłonięty myślami o brązowowłosej.
- Cześć, Justin – zaświergotała Selena po drugiej stronie słuchawki.
- A, Selena, to ty – powiedział rozczarowany.
- Spodziewałeś się, że będzie to ktoś inny? – odparła kąśliwie; w głosie dziewczyny można było usłyszeć gniew.
- Nie, nie, skądże – okłamał ją. I siebie.
- No dobrze. Dzwonię zapytać się, jak tam jest. Fajni ludzie? A obsługa hotelu? A przede wszystkim czy tęsknisz za mną.
Justin westchnął nie rozumiejąc dziewczyny. Postawił sprawę jasno, gdy tłumaczył Selenie, że nic pomiędzy nimi już nigdy nie będzie. Chyba się przeliczył, wierząc, że Gomez to zrozumie.
- Powoli, powoli. Ludzie są bardzo mili, obsługa hotelu to samo, a co do twojego ostatniego pytania… Selena, rozmawialiśmy już na ten temat.
- Owszem, ale możesz tęsknić za mną, jak za dobrą koleżanką – Bieber podrapał się bezradnie po głowie. Nie przemówi jej do rozumu, że nic pomiędzy nimi nie będzie.
- Tak, tęsknie – powiedział w końcu.
- Mam nadzieję, że nie mówisz tego tylko dlatego, bym się odczepiła.
- Nawet tak nie pomyślałem – skwitował; jednak prawda była inna.
         Następnie rozmowa zeszła na błahe sprawy. Justin nie potrafił wyluzować się podczas rozmowy z Seleną, dlatego też pożegnał się z dziewczyną bardzo szybko. Był zmęczony całym dniem oraz lotem samolotem.
Tuż po dziewiątej położył się spać. Pomimo zmęczenia nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, próbował wszystkich sztuczek by przywołać sen, liczył nawet te cholerne owce, jednak i one nic nie pomogły. W końcu wstał, ubrał się i opuścił hotel.
201 West 72nd Street. To właśnie tam się skierował. Było już późno, ale Justin miał nadzieję, że Clarissa nie będzie jeszcze spać. Tak na dobrą sprawę nie wiedział, dlaczego właśnie tam pojechał. Ciągnęła go do dziewczyny jakaś nieznajoma siła, która wydała mu się dobra. Nigdy wcześniej nie odczuwał czegoś takiego, dlatego było to dla niego poniekąd dziwne.
Zatrzymał się po drugiej stronie ulicy. Nie wiedział, które okno należało do dziewczyny, tak więc wpatrywał się w każde po kolei. Właściwie nie widział na co liczy, ponieważ Clary mogła nie podejść do okna. W żadnym nie paliło się światło, wyszedł więc z samochodu, przeszedł przez ulicę uważając na przejeżdżające auta, i wszedł do budynku. Clarissa mieszkała pod pięćdziesiąt siedem, więc strzelił, że to drugie piętro. Skierował się na schody, szybko dotarłszy nimi do celu. Ale co zrobi, gdy stanie pod jej mieszkaniem? Zapuka gdyby nigdy nic? Chciał zawrócić i kiedy to robił, usłyszał jak ktoś otwierał drzwi. Przystanął i zaczął wyczekiwać, aż osoba opuści swoje mieszkanie. Jakże się zdumiał, gdy zauważył Clary. Dziewczyna również zdziwiła się widząc Justina.  
Nie spodziewała się go tutaj, a tym bardziej o takiej porze. Podeszła do niego chwiejnym krokiem.
- Co tutaj robisz? – zapytała bardzo cicho.
- Ja… sam nie wiem. Nie mogłem zasnąć.
- Ale co robisz t u t a j? – ponowiła pytanie. Była bardzo zaskoczona widokiem Justina. Nawet w snach nie marzyła by pojawił się ot tak w jej mieszkaniu.
- Nie wiem, serio. Coś mnie po prostu tutaj przyciągnęło i przyjechałem – oparł się o ścianę chowając twarz w dłoniach.
- Justin – zaczęła Clarissa. Położyła dłoń na jego ramieniu. – To… to jest naprawdę dziwne i niesamowite jednocześnie, bo nigdy bym się ciebie nie spodziewała.
- Wierze ci. Ja też się tego po sobie nie spodziewałem. Chyba powinienem już pójść – Clary widząc, że chce odejść przeniosła dłoń z ramienia chłopaka i złapała go za nadgarstek.
- Nie idź – poprosiła. Spuściła głowę i puściła Justina. – Jak chcesz to idź, nie mogę cie przecież zatrzymać – Clarissa zrobiła krok w tył wciąż nie podnosząc głowy.
- Jeśli chcesz bym został, to zostanę. Jeśli nie – wystarczy jedno słowo i już mnie nie ma.
- Ja… nie chcę żebyś szedł – Clary wyszeptała ledwie słyszalnie.
- Więc zostanę – Justin zrobił krok w przód, stanął bardzo blisko dziewczyny po czym złapał ją za podbródek i uniósł do góry. – Mówił ci ktoś, że masz piękne oczy?
         Ty kiedyś, pomyślała.
- Nie, nie przypominam sobie. No może rodzice lub Isabelle, ale tego nie liczę, także nikt – nie wiedzieć czemu Clary uśmiechnęła się.
- Więc powiem to teraz ja: masz niesamowicie piękne oczy, tajemnicze, w których można się zagubić. Jeszcze chwilę i zrobię to ja – przejechał kciukiem po policzku dziewczyny.
- Czy ty ze mną flirtujesz, Bieber? – chłopak nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się figlarnie. – Nie wypada byśmy tak tu stali. Może wejdziesz do środka? – brązowowłosa wskazała głową drzwi od swojego mieszkania.
- Jest już późno, nie chcę sprawiać niepotrzebnie kłopotu.
- Nic z tych rzeczy. Rodzice śpią już od jakiegoś czasu, a poza tym są bardzo zmęczeni i ciężko ich będzie zbudzić.
- No nie wiem – odparł. Wprawdzie bardzo chciał wejść do pokoju dziewczyny, lecz tym razem miał wrażenie, że coś mu nie pozwala tego zrobić.
- Nie będę naciskać. Chodź więc gdzie indziej, dobrze? Poczekaj chwilkę skoczę tylko po bluzę i kurtkę – Clary wróciła po trzech minutach. – Chodź – złapała Justina za rękę. – Pokaże ci wyjątkowe miejsce, do którego bardzo lubię chodzić by pobyć sama lub pomyśleć nad czymś ważnym.
         Kilka minut później byli już na dachu budynku. Niebo było lekko zachmurzone przez co księżyc raz chował się za nimi by po chwili znów wyłaniać się zza nich i rzucać swoją poświatę na ziemię.
Jak na listopad wieczór ten był dosyć ciepły. Nie wiał wiatr przez co Clarissa mogła siedzieć na zewnątrz o tej porze. Właściwie to przez problem z zaśnięciem postanowiła przyjść tutaj trochę pomyśleć. Po raz kolejny tego wieczoru. Po raz kolejny o Justinie.
- To tutaj uwielbiam przychodzić, gdy coś mnie trapi. Zawsze odnajduję spokój wpatrując się albo w błękit nieba, albo w rozgwieżdżoną, ciemną noc.
- Lubisz przebywać w samotności? – zapytał.
- Owszem. Uwielbiam spokój – dodała po chwili namysłu. Kiedyś byłam inna – zaczęła, gdy nieznośna według niej cisza zaczęła się przedłużać. – Trzy lata temu przeniosłam się tutaj z Hudson w Kanadzie.
- Mój rodzinny kraj – jednak Clarissa sprawiała wrażenie, jakby nie usłyszała chłopaka.
- Na początku byłam bardzo szczęśliwa, miałam oddanych przyjaciół, którzy byli w stanie zrobić dla mnie wszystko, nadal kochającą mnie rodzinę. Było jak w bajce do czasu wypadu… - urwała. – Byłam w śpiączce przez dwa lata i wtedy wydarzyło się coś, co bardzo chciałabym zapomnieć – Justin nie przerywał Clarissie. Wpatrywał się w jej piękną twarz, która lśniła w poświacie księżyca. – Miałam sen, który był taki realny. Straciłam brata, ojca, w wieku siedemnastu lat musiałam spać z różnymi kolesiami by zarobić pieniądze, czułam się z tym okropnie. I ty byłeś w tym śnie. Na początku nienawidziliśmy się ze wzajemnością. Późnej to się zmieniło, ale na jakiś czas. Zaczęliśmy chodzić ze sobą, jednak ty miałeś kogoś innego, kochałeś ją. A na samym końcu, gdy straciłam też mamę, przy odbiorze dyplomów zepchałeś mnie ze schodów i wtedy się obudziłam. Nie wiem dlaczego to ty grałeś główną rolę w tym śnie, ale nie chcę by to się kiedykolwiek powtórzyło… - zakończyła. Odwróciła się plecami do chłopaka by nie widział jak płacze.
         A on stał nieruchomo powtarzając jej ostatnie słowa: ‘Ale nie chcę by to się kiedykolwiek powtórzyło…’
- Przepraszam, ja… nie powinnam mówić takich rzeczy. To wcale nie jest tak, że nie chcę by to się powtórzyło, tylko nie chcę byś był taki, jak w tym śnie, taki okropny, zimny, nieczuły na innych ludzi – Justin odwrócił dziewczynę przodem do siebie. Starł z jej policzków ostatnie łzy po czym nachylił się.
         Miał straszną ochotę pocałować dziewczynę, ale wiedział, że nie powinien tego robić. Niestety, a może stety, posłuchał swego serca i zbliżył twarz jeszcze bardziej.
         Clarissa natomiast coraz bardziej zdawała sobie sprawę z tego, co za chwilę nastąpi. Drżała, na całym ciele poczuła gęsią skórkę, ale to wszystko nie było spowodowane zimnem, wręcz przeciwnie, było jej bardzo gorąco. Gdy poczuła miętowy oddech chłopaka na swoich policzkach, rozchyliła lekko usta, jakby chcąc zachęcić Justina do pocałunku.
         Poczuła nie tylko namiętność, ale też wszechogarniającą czułość i coś jeszcze, czego nie potrafiła zidentyfikować. Poczucie, że nie pasuje do tego miejsca nagle się ulotniło. Clarissa zrozumiała, że brakowało jej właśnie tej osoby by być w pełni sobą.
- Och, Clary – chłopak szepnął tuż przy jej ustach. – Nie możemy…
- Już za późno – szepnęła, znów przyciągając do sobie Justina.
         Wszystko wydało się jej takie proste, jakby mogła tak po prostu usłyszeć jego myśli, odczytać uczucia, których nie ujawniał. Wytworzyła się pomiędzy nimi nić, łącząc ich ze sobą, przyciągając coraz bliżej, potęgując pomiędzy nimi pożądanie.
         Długo nie mogli oderwać się od siebie. Gdy w końcu to nadeszło, żadne z nich nie wypowiedziało ani jednego słowa, zresztą nie były one potrzebne. Splótłszy swoje dłonie wpatrywali się w siebie nie zwracając jakiejkolwiek uwagi na otaczający ich świat. Teraz byli tylko oni, ich dwójka, szczęśliwa, że w końcu się odnaleźli.     


_________________________
Matko, nie podejrzewałam, że się pocałują. To był taki impuls, chwila słabości by Clarissa w końcu była szczęśliwa. Chociaż tak mogłam jej pomóc. 
Serio, wczoraj i dzisiaj miał przypływ weny, zresztą sami widzicie. Rozdział bardzo szybko, do tego jest długi. 
Martwi mnie cała ta sprawa ze skradzioną kamerą i laptopem Justina. Wiele dziewczyn pisze, że Justin może nas wkręcać. Jakoś nie wydaje mi się by tak było. Chociaż po nim nigdy nic nie wiadomo. 
Jeśli macie Twittera, followujcie mnie tutaj, tam na pewno będą pojawiać się informacje dotyczące nowego rozdziału. 
Następny za 5 komentarzy. 

8 komentarzy:

  1. i bardzo fajnie że się pocałowali <3 awwwwwwwww. Uwielbiam to<3 Mogłabyś mnie informować na tt ? Jestem @omomom_bieber ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny kiedy nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. Szybko dajesz nastepny ciekawa jestem co w nastepnym

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podobał mi sie ten rozdział, czekam na kolejne :)
    @Dzowit

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę nie zmieniać. Ocena pojawi się jeszcze w tym tygodniu, bo już połowa jest napisana. Przynajmniej mam taką nadzieję, że skończę do niedzieli.
    Listopadowa, krytyczne-oceniajace

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej;) Dzięki za odwiedziny, też wpadłam do Cbie i powiem ci, że całkiem ciekawie się dzieje;) Pocałowali się... Mrrr;**;) Czekam na nastepny;)

    OdpowiedzUsuń