Zawsze
starałam się spełniać swoje marzenia. W wieku siedmiu lat zapragnęłam mieć
kucyka. Ciągle chodziłam za rodzicami, powtarzając, żeby kupili mi zwierzę. Nie
pamiętam już ile czasu tak ich męczyłam swoim marudzeniem, aż pewnego dnia
dostałam, co chciałam. Kupili mi kucyka. Pięknego białego kucyka z długą
grzywą.
Był
na biegunach.
Rodzice
nie dali mi tego o co tyle czasu ich prosiłam. Z czasem zrozumiałam dlaczego.
Clarissa Penny,
dwudziestoletnia już kobieta, po powrocie do domu z zajęć zajęła się
sprzątaniem swojego pokoju. Pochowała bluzki i spodnie jakie walały się po
pomieszczeniu, brudne rzeczy zaniosła do kosza na nieczystą bieliznę, który
pękał w szwach. Następnie zabrała się za ścieranie kurzu. Brązowowłosa nigdy
nie znosiła tego robić dlatego też, gdy pani Megan prosiła ją o wytarcie półek,
Clarissa zawsze znajdywała sposób na
wymiganie się od sprzątania. Teraz, niestety, musi robić to sama. Na końcu
zaścieliła łóżko i pochowała zeszyty do szafki biurka.
Rodziców nie było
w domu, Chucka również. Clary poszła do kuchni by odgrzać sobie wczorajszy
obiad. Pani Megan przygotowała spaghetti. Dziewczyna nałożyła trochę makaronu
na talerz, polała sosem, po czym wszystko włożyła do mikrofalówki i nastawiła
urządzenie na trzy minuty. Podczas odgrzewania wyciągnęła kubek z szafki znad
zlewu i nalała sobie soku wieloowocowego. Zegar wskazywał szóstą osiemnaście,
więc Clary miała jeszcze ponad półtorej godziny do przyjścia Justina.
Zapomniała o odgrzewającym się spaghetti i gdy mikrofalówka wyłączyła się,
dając o sobie znać głośnym ‘piik’, Clarissa wystraszona aż podskoczyła. Wyciągnęła
posiłek, szybko zjadła, pozmywała brudne naczynia i wróciła do swojego pokoju.
Usiadła na łóżku, po czym zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Coś jej nie
pasowało. Ramki ze zdjęciami stały na swoich stałych miejscach na komodzie,
ubrania pochowała, był porządek, a jednak coś było nie tak.
Clarissa, nadal
rozglądając się po pokoju, wstała i podeszła do biurka. Wcześniej nie schowała
kartek z notatkami, których nikt nie mógł zobaczyć. Widocznie zapomniałam o nich; włożyła je do jednego z zeszytów i
schowała głęboko w szafce.
Do spotkania
pozostało jej półtorej godziny. Nie mając nic do roboty, chwyciła telefon, a
następnie wysłała sms-a Justinowi z zapytaniem czy może przyjść wcześniej.
Clary zapomniała, że Bieber może mieć jeszcze zajęcia, dlatego też wzięła
świeżą bieliznę i ubranie i poszła wziąć szybki prysznic. Ubrana i z ręcznikiem
na głowie wróciła do pokoju sprawdzić telefon. Nic się nie wyświetliło, więc
Clary z powrotem udała się do łazienki, ściągnęła ręcznik, rozczesała włosy i
nałożyła na nie odżywkę. Ponownie przejechała po nich szczotką by dobrze
rozprowadzić preparat na włosach. Następnie zmyła resztki makijażu i
posmarowała twarz kremem do skóry normalnej. Przeglądając się w lusterku,
usłyszała dzwonek. Ostatni raz poprawiła niesforny kosmyk opadający jej na oczy
i pospieszyła do przedpokoju.
- Justin! – krzycząc, rzuciła się na chłopaka.
- Jakie powitanie, mała – Bieber uśmiechnął się do dziewczyny i czule
pocałował ją. – Jak tylko przeczytałem twoją wiadomość, to od razu chwyciłem
klucze od samochodu i przyjechałem tutaj.
- Można trochę ciszej dzieciaki? – Clary i Justin obrócili głowy skąd
dochodził ich głos starszej pani.
- Przepraszamy, pani Maun. Już nas nie ma – dziewczyna nie czekając na
odpowiedź kobiety, złapała Justina za rękę i wciągnęła do mieszkania. –
Zapomniałam, że jakakolwiek głośniejsza rozmowa na korytarzu nie wchodzi w grę
– Clary wyjrzała na hol, sprawdzając czy kobieta jeszcze jest. Upewniwszy się,
że jej nie ma cicho zaśmiała się i zamknęła drzwi. – Chcesz coś do picia? –
zapytała, obracając się przodem do chłopaka.
- Wodę – poprosił.
Miała przytulne
mieszkanko. Przestronny salon, kuchnia połączona z jadalnią, a raczej na
odwrót, i do tego cztery pokoje. Sypialnia Clarissy mieściła się obok salonu.
- O której skończyłeś dzisiaj zajęcia? – spytała.
- Niedawno. Jedyne co zdążyłem zrobić, to wziąć prysznic w hotelu.
- Więc nic nie jadłeś?
- Po drodze skoczyłem do cukierni po jakąś bułkę.
- Zaraz zrobię jakieś kanapki, chyba że chcesz spaghetti, ale
ostrzegam – wczorajsze. – Justin skinął głową zgadzając się, więc Clary szybko
nałożyła porcję makaronu dla chłopaka i nastawiła mikrofalówkę na trzy i pół
minuty.
- Widzę, że też wzięłaś prysznic.
- Musiałam, bo trochę posprzątałam w pokoju – odpowiedziała. Sobie
również nalała wody i upiła łyka.
- Sama jesteś? – skinęła głową. – To chyba lepiej, bo jak sama
mówiłaś, że twoja mama chce przygotować specjalnie na sobotę jakieś jedzenie,
to pewnie teraz na gwałtu rety szykowałaby.
- Oj, uwierz mi, że masz rację. W tych sprawach mama zawsze postawi na
swoim. Nie ważne ile jej to zajmie, przygotuje wszystko co sobie zaplanowała.
Ale są plusy – ma głowę do przepisów i w bardzo krótkim czasie potrafi
przyrządzić wyśmienite danie.
- Zdolna mamusia.
Mikrofalówka
właśnie się wyłączyła. Clary podała Justinowi spaghetti, a sama zaczęła czegoś
szukać po półkach.
Justin jadł
powoli, cały czas obserwując dziewczynę. W mokrych włosach była jeszcze
piękniejsza niż dotychczas. W tym momencie krzątająca się Clary przypominała mu
Kopciuszka. Bieber nie wiedział dlaczego akurat takie porównanie. Clarissa była
piękniejsza w każdym calu od postaci z bajki.
- Co tak namiętnie szukasz?
- Mówiłeś coś? – zapytała co chwili dziewczyna.
- Tak. Pytałem co szukasz.
- Myślałam, że mamy jakieś ciastka czy coś, ale najwyraźniej Charles
dorwał się do nich – Clary zaśmiała się.
- Charles to…?
- Mój brat. Jest starszy o cztery lata, ale nie zachowuje się jak na
swój wiek. Tyle że kocham go właśnie za to jakim jest wariatem. Gdyby nie on,
to… nie wiem czy byłabym tutaj.
- Ej, mała – Justin stanął przed Clary i pogłaskał ją po policzku. –
Nie smucimy się, no, poproszę o piękny uśmiech. Ale nie taki – dodał, gdy na
twarzy Clarissy pojawił się grymas zamiast podkówki z warg. – Już lepiej? –
zapytał zatroskany.
- Tak, dzięki.
- Na pewno? – Justin chciał się upewnić czy wszystko jest już okey.
- Tak. – Clary musnęła jego wargi potwierdzając swój nastrój. – Mm,
smakowicie smakujesz – zaśmiała się ponownie całując chłopaka, a następnie
zlizując sos z kącika ust.
- Może chcesz posmakować czegoś innego? – zapytał, zabawnie poruszając
brwiami.
- Sprośny jesteś – dziewczyna uderzyła go w ramię. – Mogę posprzątać? –
Justin skinął głową.
Kilka minut
później szli w kierunku pokoju Clarissy. Dziewczyna zaświeciła światło i od
razu rzuciła się na łóżko.
- Ładny pokój.
- Dzięki. Sama urządzałam. No może nie do końca, bo Chuck mi trochę
pomagał.
- Fajny z niego braciszek.
- Tak. – Clarissa zgodziła się z Justinem. – Najwspanialszy na
świecie. Jedyny w swoim rodzaju. Nikt mi go nie zastąpi, nieważne, jak bardzo
by się starał.
- Jeny, jak ty mu słodzisz.
- To chyba dobrze, nie? – spytała otwierając prawe oko.
- Tak, tak. Mam nadzieję, że go poznam.
- Powinien przyjść za niedługo, ale z nim nigdy nic nie wiadomo.
Justin położył
się obok brązowowłosej. Przez chwilę wpatrywał się w jej piękną twarz, przy
okazji głaszcząc jej twarz. Clarissa natomiast zamknęła ponownie oko. Była szczęśliwa.
Czuła, że Justin również.
- Co zrobimy, jak wrócisz do Los Angeles?
- Zastanawiałem się nad tym. Będę cie odwiedzać co dwa tygodnie, może
częściej jeśli kariera pozwoli mi na to.
- A może… - zaczęła. – Może przeprowadzę się do ciebie? W L.A. też
jest AMDA, myślę że nie będzie problemu z przeniesieniem – uśmiechnęła się
promiennie.
- Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? – Justin nie mógł uwierzyć w słowa
dziewczyny. Po dwóch tygodniach znajomości Clarissa chciała przeprowadzić się
do niego. – Wspaniały pomysł. Co na to twoi rodzice?
- Jeszcze z nimi nie rozmawiałam, ale myślę, że problemu nie będzie. W
sumie to będą szczęśliwi, że jedno z ich dorosłych dzieci opuści w końcu rodzinne gniazdo.
- Ale… nie znamy się długo, więc wiesz…
- Ufają mi – Clary, pewna siebie, przerwała Justinowi. – Nie chcę ciebie
stracić. Nie teraz, gdy w końcu odnalazłam powód by być w pełni szczęśliwą - Justin
przybliżył swoją twarz do twarzy dziewczyny. Uśmiechając się, pocałował
namiętnie brązowowłosą.
- Obiecuję, że nigdy nie będziesz cierpieć, że zawsze będziesz szczęśliwa,
że nigdy niczego ci nie zabraknie.
- Nie obiecuj, Justin. Wystarczy, że każdego dnia będziesz mi pokazywał
swoje uczucia. To mi wystarczy – tym razem to Clarissa pocałowała chłopaka. –
Chyba ktoś dobija się do drzwi – dziewczyna poszła otworzyć. – Mogłam się
domyślić, że to ty – zaśmiała się i wróciła do pokoju. – Będziesz miał okazję
poznać mojego kochanego brata. Chuck! Chodź na chwilę do mnie! – krzyknęła.
- Taak?
- Może wjedziesz cały, a nie pokazujesz tylko głowę. Chcę ci kogoś
przedstawić.
- Znowu? A Isabelle nie ma?
- Nie marudź. Powiedziałam ci już, że dam jej numer.
- Dobra, dobra, skończ.
- Faceci – Clary mruknęła pod nosem. – Justin, poznaj mojego brata.
Charles, poznał Justina Bieber, mojego chłopaka.
- Siemano! – Chuck przywitał się z Justinem tylko znanym chłopakom
sposobem.
- Jak wy to robicie?
- No co? – zapytali równocześnie.
- No to – Clarissa śmiesznie wymachiwała rękoma w powietrzu.
- Kobiety – powiedzieli zgodnie.
Dziewczyna przypatrywała
się, jak Charles rozmawiając z Justinem, opuścili pokój. Stała tak na środku
pomieszczenia, nie dowierzając. Dziesięć minut
później Bieber wrócił, śmiejąc się wniebogłosy.
- Czemu tak stoisz? – zapytał rozbawiony.
- Wiesz, tak sobie pomyślałam, że chyba o czymś, a raczej kimś,
zapomniałeś.
- Nie obrażaj się. Twój brat pokazał mi tylko najnowsze gry na Xbox. Ciesz
się, że nie zostałem pograć, chociaż bardzo nalegał.
- Cały Chuck.
Justin, zmęczony
dzisiejszym dniem, pojechał do hotelu około godziny dziewiątej. Po drodze
rozważał propozycję swojej dziewczyny. Chyba nie był do końca przekonany o tym,
ale warto spróbować. Jeśli okaże się, że za szybko zamieszkali ze sobą, zrobi
wszystko by naprawić ich relacje.
_________________
Przepraszam.
oni są tacy kurde słodcy, że iejfiasjoij *__* Za co niby przepraszasz ? Za to że tak dobrze piszesz ? <3
OdpowiedzUsuńz cholerną niecierpliwością czekam na kolejny. Pomimo że w tym rozdziale nie dzieje się za dużo, jest wyjątkowy. Na swój wyjątkowy sposób haha <3
@omomom_bieber